"Kariera musi poczekać". Babcie odmówiły opieki nad wnuczką
Jak wynika z badań Ariadny przeprowadzonych dla WP Kobieta, aż 79 proc. kobiet podjęłoby pracę zarobkową, gdyby miały zapewnioną opiekę nad dzieckiem. Co więcej, aż 60 proc. respondentek uważa, że to nie kto inny jak babcie i dziadkowie powinni im pomagać, by mogły wrócić do zawodu i rozwijać swoją karierę.
15.04.2021 17:03
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Dlaczego oczekuje się od dziadków, by wyciągnęli pomocną dłoń i zaopiekowali się dziećmi, gdy młoda mama chce wrócić do pracy? Psycholożka i psychoterapeutka Anna Dobrowolska wskazuje, że to utrwalony w naszych głowach stereotyp podpowiada nam, że nie kto inny, jak właśnie członkowie rodziny, najlepiej zajmą się maluchem.
– W społeczeństwie wciąż funkcjonuje takie podejście, że żadna obca osoba, nawet doświadczona i wykwalifikowana opiekunka po studiach pedagogicznych, nie zajmie się tak dobrze dzieckiem, jak babcia lub dziadek. A okazuje się, że rzeczywistość może być zupełnie inna – mówi w rozmowie z WP Kobieta psycholożka.
– Jakiś czas temu do mojego gabinetu przyszła mama czteroletniego chłopca, który, jak się okazało, jest uzależniony od grania na tablecie. Kiedy rodzice byli w pracy, dziecko zostawało pod opieką babci. Kobieta była osobą starszą, nie miała siły, żeby aktywnie spędzać czas z wnuczkiem, więc dawała mu tablet, na którym były gry. Najpierw pozwalała mu grać przez pół godziny, później przez godzinę, a z czasem coraz dłużej, bo chłopiec na to nalegał. Aż wreszcie rodzice zorientowali się, że ich syn ciągle prosi o tablet, nawet gdy nie ma babci. Jeśli go nie dostawał, to krzyczał, płakał i bił. W tej sytuacji nie chodzi o to, by winić babcię, że zaniedbała wnuka. Po prostu warto zauważyć, że seniorzy nie zawsze są w stanie odpowiednio zająć się dzieckiem i często im ulegają swoim wnuczkom – podkreśla Anna Dobrowolska.
Byłam gotowa zapłacić
Aleksandra po niespełna dwuletniej przerwie od pracy, chciała wreszcie wrócić do zawodu. Jej pięcioletni syn chodzi do przedszkola, natomiast dla półtorarocznej córki na razie nie ma miejsca w tej placówce. Kobieta pierwsze co zrobiła, to poprosiła o pomoc w opiece nad córką zarówno jedną, jak i drugą babcię.
– Wzięłam to za pewnik, że mama albo teściowa się zgodzą. Zawsze chętnie mi pomagały, gdy trzeba było na kilka godzin zaopiekować się jednym lub drugim dzieckiem. Zaprosiłam je do siebie, żebyśmy na spokojnie o tym porozmawiały i ustaliły dogodne dla wszystkich warunki. Zaproponowałam zrobienie grafiku, kto, kiedy i w jakich godzinach może się zająć moją młodszą córką. Dodałam też, że jestem w stanie im zapłacić za przepracowane godziny – opowiada w rozmowie z WP Kobieta Ola.
Młoda mama nie spodziewała się odmowy ze strony mamy i teściowej. – Teściowa miała dla mnie zawsze wiele, jej zdaniem, cennych rad dotyczących wychowywania dzieci, ale kiedy przyszło co do czego i miała mi pomóc, to nagle zamilkła. Potem powiedziała, że półtoraroczne dziecko powinno być przy matce i to jeszcze nie jest czas na powrót do pracy. Moja mama przyznała rację teściowej – mówi w rozmowie z WP Kobieta Aleksandra.
Zapytaliśmy Aleksandrę, czy za mniej więcej 30 lat, gdy sama będzie w wieku swojej mamy i teściowej, zajmie się wnukami. Odpowiedziała bez wahania. – Zdecydowanie zaopiekuję się wnukami, kiedy syn lub córka mnie o to poproszą. Nie chciałabym, żeby borykali się z takimi samymi problemami, co ja teraz. Wiem, co to znaczy, kiedy mimo posiadania dzieci, chce się być aktywnym zawodowo i robić karierę. Myślę, że moja mama i teściowa tego nie rozumieją, bo są z innego pokolenia. W czasach ich młodości kobieta była w domu z dziećmi, a mąż zarabiał na utrzymanie rodziny, teraz młode mamy chcą pracować i moim zdaniem nie ma w tym nic złego, że proszą o pomoc swoich rodziców – kwituje kobieta.
Z jednej pracy do drugiej
Dla 60-letniej Leokadii Osydy opieka nad wnuczkiem ma być przyjemnością, a nie obowiązkiem. W styczniu kobieta przeszła na zasłużoną emeryturę. Już pół roku wcześniej jej córka i zięć zaczęli delikatnie podpytywać, czy zechciałaby zająć się ich trzyletnim synem.
– Na początku zadeklarowałam, że mogłabym przychodzić do wnuczka dwa lub trzy razy w tygodniu, żeby córka mogła wrócić na pół etatu do pracy. Ale gdy się okazało, że w grę wchodzi tylko opieka nad dzieckiem przez cały roboczy tydzień i to minimum osiem godzin dziennie, to nie zgodziłam się. Bardzo czekałam na dzień, kiedy będę mogła wreszcie przejść na emeryturę i nie wyobrażałam sobie, żebym właściwie z jednej pracy miała od razu przejść do drugiej. Chcę wreszcie odpocząć – mówi w rozmowie z WP Kobieta pani Leokadia.
Emerytka przez ostatnich 18 lat pracowała jako pomoc kuchenna. 12-godzinne zmiany, co drugi dzień, od dawna były dla niej bardzo ciężkie, ponad jej siły. Zajmowanie się wnuczkiem byłoby dla niej równie męczącym zajęciem. – Kocham mojego wnuka i lubię spędzać z nim czas, ale opiekowanie się ruchliwym trzylatkiem, który ma swoje humory, wszędzie go pełno i trudno go upilnować, po prostu nie jest już na moje lata. Teraz, kiedy wreszcie nie muszę chodzić do pracy, mogę zadbać o siebie i zrealizować wszystkie plany, na które wcześniej nie miałam czasu. Chodzę na działkę i zajmuję się roślinami, spotykam się z moimi koleżankami, a jak się skończy pandemia to chciałabym wyjechać na wakacje i zapisać się na jakiś kurs, żeby się czegoś jeszcze nauczyć. Na to wszystko nie mogłabym sobie pozwolić, gdybym zajmowała się wnukiem na pełen etat – podkreśla Osyda.
Pani Leokadia początkowo miała wyrzuty sumienia, że odmówiła córce pomocy w opiece nad synem. Z czasem udało im się wypracować kompromis, który zadowala obie strony. – Rozwiązaliśmy to tak, że w tygodniu wnuczkiem zajmuje się opiekunka, która pracowała wcześniej jako nauczycielka w przedszkolu. Ja z mojej kieszeni opłacam 1/3 pensji niani, a córka i zięć pokrywają resztę. Oprócz tego zabieram wnuka do siebie na dwa weekendy w miesiącu i wtedy możemy się nacieszyć wspólnie spędzonym czasem, nie mamy siebie nawzajem dość, a jego rodzice mogą odpocząć. W ten sposób rekompensuje im to, że odmówiłam pomocy – wyznaje babcia.