Baleronowe balerinki, czyli klątwa wysoko sznurowanych butów
Każda szanująca się marka obuwnicza ma je w swojej kolekcji. Jakże mogłoby być inaczej. Te małe narzędzia tortur i niewyczerpane źródło irytacji to przecież hit sezonu. Wchodzisz na stronę internetową jakiegokolwiek sklepu i już widzisz: "Sznurowane baleriny. Musisz je mieć!". Nie musisz. A nawet nie powinnaś.
Albo długie nogi, albo serdelki
Ale do rzeczy. Sznurowane buty w stylu gladiatorek. Mają wyglądać seksownie, wyglądają… zupełnie odwrotnie. Na niektórych kobietach wyglądają względnie dobrze. Ale niestety tyczy się to tylko kobiet o nogach do nieba i łydkach Jeannie Longo (kolarka taka, znana). Nogi pozostałych śmiertelniczek wyglądają w nich najczęściej jak dwa serdelki. I nie mam tu na celu krytykowania czyjejkolwiek figury. Po prostu ten typ obuwia jest wyjątkowo problematyczny.
Seksowne? Nie wydaje mi się
Weźmy na przykład Rihannę. Kojarzysz dziewczynę? No pewnie, że kojarzysz. Ostatnio pojawiła się na czerwonym dywanie w sznurowanych sandałkach i tiulowej sukience. No i spójrz tylko na jej nogi. Super zgrabne i pięknie opalone, zmieniły się w dwa tłuściutkie baleroniki. I niech mi ktoś powie, że to jest sexy!