Blisko ludziBezrobocie jak śmierć

Bezrobocie jak śmierć

Bezrobocie jak śmierć
Źródło zdjęć: © Jupiterimages
27.06.2009 14:25, aktualizacja: 21.06.2010 15:34

W całej Polsce rośnie bezrobocie. Kryzys nie oszczędza nawet prestiżowych zawodów w branży medialnej, bankowej, czy biznesowej. Tymczasem utrata pracy rodzi traumę, którą psycholodzy porównują do tej spowodowanej śmiercią bliskiej osoby.

W całej Polsce rośnie bezrobocie. Kryzys nie oszczędza nawet prestiżowych zawodów w branży medialnej, bankowej, czy biznesowej. Tymczasem utrata pracy rodzi traumę, którą psycholodzy porównują do tej spowodowanej śmiercią bliskiej osoby.

Adam pracował w dużym wydawnictwie od 3 lat. Nie chorował, nie spóźniał się. Dawno zapomniał o 8-godzinnym dniu pracy, z redakcji wychodził wtedy, kiedy skończył redagowanie, bywało, że po 22. Najpierw słyszał, że w korporacji będą zwolnienia, potem rozmawiał z kolegami, którzy z dnia na dzień dostawali wypowiedzenia z pracy. Myślał: „wszystkich nie zwolnią, jestem im potrzebny, przecież firma podkupiła mnie z innej redakcji, bo jestem dobry”. Mimo wszystko coraz gorzej spał, nie opuszczał go jakiś wewnętrzny niepokój. Żonie mówił jednak, żeby się nie martwiła, bo już odeszli ci, których mieli zwolnić. Mają dwójkę małych dzieci - Janek ma 5 lat, Kuba od września pójdzie do pierwszej klasy. Przez 20 kolejnych lat będą spłacać kredyt mieszkaniowy, 3 lata na samochód i 2 lata konsumpcyjny, w sumie mają do uregulowania prawie 3 tys. złotych miesięcznie samych rat bankowych.

Ale kilka miesięcy temu na swoim biurku znalazł wypowiedzenie. Nikt mu nie wyjaśnił przyczyn zwolnienia, nie usłyszał: „Dziękujemy za te lata pracy”. Poszedł do szefa na rozmowę, myślał, że to jeszcze da się wyjaśnić, a ten wzruszył ramionami i powiedział, że nie rozumie jego zaskoczenia, przecież wie, że jest kryzys i zwolnienia. - Poczułem się jak niepotrzebny śmieć, który można kopnąć i tyle. Cztery godziny chodziłem w okół domu i myślałem, jak mam to powiedzieć mojej żonie - wspomina Adam.

Mirosława Kownacka, psycholog i dyrektor Grupy Training&Consulting, przyznaje, że na sytuację utraty pracy trudno jest się przygotować. Nawet jeśli słyszymy, że w firmie są zwolnienia, to rodzi się w nas reakcja obronna, łudzimy się, że nas to może ominie. Adam dopiero po dwóch tygodniach od wypowiedzenia powiedział Agacie, że jest bezrobotny. Chciał dać sobie czas, żeby zastanowić się, do dalej ma robić. Całe zawodowe życie był dziennikarzem, potem redaktorem. Lubił swoją pracę. Pierwszy raz był bezrobotny i nie miał pomysłu na przyszłość. Żona Adama pracuje w biurze architektonicznym, które dostaje coraz mniej zleceń. Na razie szef uspokaja, że zwolnień nie będzie, że przeczekają ten trudny czas. Agata pocieszała Adama, że dadzą sobie radę, ale on wiedział przecież, że z jednej pensji nie wyżyją.

- Kiedy już powiedziałem żonie, poczułem ulgę. Miałem cholerny żal do szefa. Wyciągnęli mnie z firmy, gdzie pracowałem 15 lat, żeby teraz zwolnić - opowiada Adam. Mirosława Kownacka twierdzi, że utrata pracy zawsze powoduje silne emocje: poczucie niesprawiedliwości, żal, złość i lęk. Zachwiana zostaje bowiem potrzeba bezpieczeństwa. Konieczność zapewnienia bytu jest fundamentem w hierarc

hii potrzeb, to baza dla realizacji pozostałych: bliskości, uczuć, ambicji, czy samorealizacji. To, jak bardzo przeżyjemy utratę pracy zależy od naszej sytuacji życiowej. Łatwiej będzie przejść ten trudny moment dla młodego człowieka, który niedawno skończył edukację i może liczyć na pomoc rodziny, niż dla osoby, która ma na utrzymaniu dzieci i niespłacone kredyty. Wiele zależy też od predyspozycji. Są ludzie, którzy lubią zmiany, chętniej podejmują ryzyko i nowe wyzwania. Inni dobrze czują się tylko wtedy, kiedy mają pewną pracę i comiesięczne stałe dochody. Oni na pewno gorzej przeżyją utratę pracy.

- Emocje, które przychodzą po zwolnieniu z pracy, przeżywają jednak wszyscy, bo to normalna reakcja na utratę. Kiedyś rok po śmierci bliskiej osoby nosiło się czarne ubranie, to był czas na przeżycie żałoby. Taka osoba była w okresie ochronnym. Przez ten pierwszy moment po zwolnieniu, trzeba przejść, jak przez żałobę. Nie ma innej rady - radzi Mirosława Kownacka. Bardzo ważne jest zachowanie otoczenia. W tej sytuacji bliscy przede wszystkim powinni wysłuchać, bo rozmowa przynosi ulgę. Nie mówimy: „Nic się stało”, bo to nieprawda. Nie zasypujmy setkami rad, ani nie krytykujmy, tylko po prostu pozwólmy wyrzucić z siebie frustrację i złość. Dajmy chwilę na ochłonięcie. Czas, który osoba bezrobotna potrzebuje na przeżycie straty jest indywidualny i znowuż zależny od życiowej sytuacji i predyspozycji osobowościowych. Po okresie „żałoby” przychodzi jednak moment akceptacji tego, co nas spotkało, podnosimy głowę i widzimy, że trzeba iść dalej, zaczynamy dostrzegać drogi wyjścia z bezrobocia.

Bardzo ważne jest, żeby do szukania pracy podejść realnie. To, że nie dostaniemy odpowiedzi na każde CV nie oznacza, że jesteśmy nic nie warci, ale jest zupełnie naturalną rzeczą. Warto też przełamać barierę wstydu i otwarcie mówić o tym, że potrzebujemy pracy, pytać o nią znajomych. Może się okazać, że pomoc przyjdzie z ich strony.

- Istotne jest jednak, żeby nie pozostawać zbyt długo bezrobotnym, nie przyzwyczajać się do tej sytuacji. Warto zastanowić się: „Co jest dla mnie najważniejsze na tym etapie życia? Czy mogę pozwolić sobie na skupienie się na realizacji ambicji? A może w pierwszej kolejności muszę spłacić kredyty i utrzymać rodzinę?” Bywa, że sytuacja zmusza nas to tego, żeby zejść szczebel niżej w karierze zawodowej. Wtedy nie realizujemy się ambicjonalnie, ale za to już nie musimy martwić się o byt i wracamy na rynek pracy. To da siłę do przetrwania tego trudnego momentu, który potraktujmy jak etap przejściowy. W międzyczasie możemy szukać pracy, która spełni nasze oczekiwania - mówi Mirosława Kownacka.

Adam dwa miesiące nie wychodził z domu. Mówił żonie, że w Internecie przegląda ogłoszenia i wysyła CV. Tylko, że nie miał pojęcia, gdzie miałby wysyłać CV, przecież jeszcze niedawno redakcje przekupowały go, żeby dla nich pracował. Dzisiaj Adam sam nie potrafi powiedzieć, co właściwie wtedy robił. Wstawał rano, pokrzątał się po mieszkaniu, za chwilę przychodziły ze szkoły dzieci, podawał obiad. Potem z pracy wracała żona i już był wieczór. Kolega, którego również zwolnili z redakcji, polecił mu pisanie do portali internetowych. Na razie jest najważniejsze, że nie siedzi bezczynnie. Ma po co wstawać rano. Okazało się, że zarobki też nie są najgorsze. - Zwolnienia są niemal we wszystkich redakcjach. Muszę jakoś przeczekać ten czas - przyznaje Adam.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także