Biedronka otwiera swoje bistro. Byłam tam i żałuję
Od kilku dni w mediach pojawiają się informacje o tym, że Biedronka wkracza na rynek gastronomiczny. W istniejących już sklepach powstaną bistra, w którym można będzie nie tylko napić się kawy, ale także zjeść śniadanie, obiad czy przekąskę. Lokal będzie wyposażony w stoliki i krzesła, by klient mógł zjeść posiłek jak należy.
25.01.2017 | aktual.: 26.01.2017 12:24
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
To już drugie podejście tej sieci dyskontów do rozszerzenia oferty. W 2011 r. uruchomione zostały kawiarnie Kropka Relaks. Lokale działały w Warszawie i w Sochaczewie. Jednak z uwagi na brak klientów, zostały one zamknięte. Biedronkowe bistra to także eksperyment. Według oficjalnych informacji w styczniu zostały uruchomione dwa takie punkty. Jeden z nich mieści się w Krakowie, drugi w Warszawie przy ul. Nowy Świat. Bistra nazywają się Wiele DobreGo i jest to na razie faza testowa. Jeśli eksperyment się powiedzie, znajdą się one także i w innych miejscach. Postanawiam sprawdzić, czym ugości mnie dyskontowy, warszawski lokal. Jadę na Nowy Świat z nadzieją, że może po raz pierwszy uda mi się wypić kawę na tej prestiżowej ulicy za nie więcej niż 10 zł.
"Bar bez szyldu dla vipów”
Wchodząc do sklepu trochę się dziwię, że nie ma żadnej tabliczki informującej o tym, że działa tu jakieś bistro. Wydaje mi się jednak, że znalezienie takiego punktu nie powinno być szczególnie kłopotliwe. Okazuje się jednak, że to wcale nie taka prosta sprawa. Obchodzę sklep raz, obchodzę drugi i żadnego bistro nie widzę. Pytam więc o lokal panią układającą pomidory. Szczerze zdumiona pracownica mówi, że nic takiego tu nie działa, ale może kierowniczka coś wie. Idę do kierowniczki. Pytam i znów widzę puste spojrzenie. – Nie słyszałam o żadnym bistro. Może to nie ten sklep. Gdyby tu było, to bym chyba wiedziała – mówi Pani kierowniczka.
Dzwonię więc ze sklepu do biura prasowego spółki Jeronimo Martins. Pytam o bistro. Pan z biura prasowego też nic na temat bistro nie wie. Próbuje się dowiedzieć, ale nie wychodzi. Nagle prosi mnie o przesłanie e-maila z pytaniami, a oni odeślą mi informacje pocztą elektroniczną. „Takie działanie jest zgodne z naszymi procedurami” – tłumaczy pan okrągłą korpomową. Oponuję, mówię, że jestem w sklepie, szukam bistro, chcę się napić kawy i pytam, po co tak naprawdę ta korespondencja. Pan odpowiada, że muszą zweryfikować, czy ja to ja. Inaczej, jak widać, szanse na skorzystanie z biedronkowego „baru bez szyldu dla vipów” są małe. W końcu jednak udaje mi się przekonać pana, żeby zweryfikował mnie przez Google. Obiecuje oddzwonić. Stoję dalej w sklepie. Ustalenie, gdzie jest bistro, zajmuje pracownikom biura prasowego około 40 minut. W końcu się udaje. Słyszę, że mam zgłosić się do kierowniczki i ona mi wszystko pokaże. Idę więc ponownie. Pani kierowniczka jest niezwykle miła i naprawdę chce pomóc, ale wciąż nie wie, gdzie w swoim sklepie ma to bistro.
Kanapki, soki i żurek
Szukamy więc obie w Internecie logo bistro, a potem biegamy po sklepie, by ów lokal odnaleźć. I nagle jest, udało się. Okazuje się, że na terenie tego sklepu są aż trzy ‘bistra”. Pierwsze i największe to lodówka opatrzona logo „Wiele DobreGo”.
W lodówce są kanapki, makarony, tortille, zestawy sushi i sałatki dostarczone do sklepu przez znanego z warszawskiego Mordoru popularnego Pana Kanapkę. Są też i soki oraz zakwasy na barszcz biały i czerwony – chyba na wypadek, gdyby ktoś chciał się ratować po ekscesach poprzedniego wieczoru.
Drugie logo „bistro” znajdujemy nad pudełkami cukierków. Tych samych, które od dawna sprzedawane są w tym sklepie. Nieoficjalnie dowiadujemy się, że mieli tu pustą ścianę, była brzydka, więc postanowiono ją upiększyć takim logo.
Po dłuższych poszukiwaniach udaje mi się znaleźć także kącik kawosza. Ale szczęście mnie opuszcza – wisi na nim kartka o awarii.
Ale mogę kupić pączka z dziurką i kawę w słoiczku, która stoi obok. Słodkie śniadanie można zjeść przecież w domu, czyż nie? Podsumowując: bistro zachwycona nie jestem. Nie wiem, czy eksperyment się powiedzie, ale trudno mi podejrzewać, że to dyskontowe bistro wpisze się w krajobraz gastronomiczny Nowego Światu.