Bitwa o gender
- Łapy precz od naszych dzieci – mówi posłanka Beata Kempa, komentując działania tzw. genderystów. Dyskusja na ten temat wciąż trwa. Politycy przekrzykują się, prowokują, specjaliści w tej dziedzinie rozkładają ręce.
- Łapy precz od naszych dzieci – mówi posłanka Beata Kempa, komentując działania tzw. genderystów. Dyskusja na ten temat wciąż trwa. Politycy przekrzykują się, prowokują, specjaliści w tej dziedzinie rozkładają ręce. Tymczasem problem pojawia się już przy samej definicji tego słowa.
Gender zostało wybrane Słowem Roku 2013 przez naukowców z Instytutu Języka Polskiego UW i Fundacji Języka Polskiego. Nic dziwnego. Pojawia się we wszystkich mediach, w wielu kontekstach i każdy ma na ten temat coś do powiedzenia. Problem w tym, że w wyniku takiego natłoku informacji ciężko już stwierdzić, o co właściwie chodzi.
Słowo, które wywołuje ostatnio tyle emocji, oznacza po prostu płeć, rodzaj. W szerszym znaczeniu wyraża płeć kulturową i społeczną, w odróżnieniu od płci biologicznej, którą określa się w języku angielskim jako sex. Istnieje interdyscyplinarny obszar badawczy o nazwie gender studies, obejmujący sposoby przejawiania się płci kulturowej, czyli męskości i kobiecości w społeczeństwie.
O co więc tyle szumu? Postanowiliśmy spytać osoby, które tematem zajmują się na co dzień.
- Ideologia gender, poprzez podstępne wprowadzenie jej do życia publicznego, oświatowego i kulturalnego, ma doprowadzić do takiego stanu, w którym związki homoseksualne czy adopcja dzieci przez takie pary będą normą. To uderza w tradycyjny model rodziny, która jest najlepszym modelem dla prawidłowego rozwoju każdego dziecka, a potem pełnoprawnego obywatela naszego kraju – mówi w rozmowie z WP.PL Beata Kempa, wiceprezes Solidarnej Polski, założycielka i przewodnicząca zespołu parlamentarnego „Stop ideologii gender”.
- Gender to przede wszystkim interdyscyplinarna kategoria badawcza i jako taka nie wiąże się z żadną ideologią. To po prostu sposób badania i opisu wzorców oraz norm „kobiecości” i „męskości” popularnych w danym miejscu i czasie historycznym. A w kontekście pozaakademickim gender to sposób, w jaki funkcjonujemy w społeczeństwie jako kobiety i mężczyźni – w tym sensie każda i każdy z nas ma swój gender. Nawet te osoby, które winią tzw. „ideologię gender” o najgorsze zło – mówi dr Joanna Roszak, psycholożka ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej, która zajmuje się w swojej pracy naukowej m.in. stereotypami i rolami społecznymi związanymi z płcią.
Można odnieść wrażenie, że przeciwnicy i zwolennicy gender mówią w dwóch różnych językach.
Atak z zaskoczenia
O istnieniu teorii gender wszyscy wiedzieli od lat, jednak w mediach zbyt wiele się o tym nie mówiło. Sytuację zmienił List Pasterski Episkopatu Polski, który był odczytany w większości parafii w Niedzielę Świętej Rodziny w 2013 roku.
„Genderyzm promuje zasady całkowicie sprzeczne z rzeczywistością i integralnym pojmowaniem natury człowieka. Twierdzi, że płeć biologiczna nie ma znaczenia społecznego, i że liczy się przede wszystkim płeć kulturowa, którą człowiek może swobodnie modelować i definiować, niezależnie od uwarunkowań biologicznych”, czytamy w liście Episkopatu do wiernych.
Księża ostrzegają, że ideologia gender ma destrukcyjny charakter wobec całego życia społecznego, bo podważa jedyny słuszny model rodziny złożonej z kobiety i mężczyzny. „Zdecydowana większość nie wie, czym jest ta ideologia, nie wyczuwa więc niebezpieczeństwa”, dodaje Episkopat.
Ludzie zajmujący się tą tematyką na co dzień, zwani przez przeciwników „genderystami”, wydawali się zaskoczeni takim potraktowaniem tematu. W odpowiedzi na list Barbara Limanowska, współtwórczyni fundacji La Strada i konsultantka ONZ i OBWE w dziedzinie przeciwdziałania handlowaniu ludźmi, praw kobiet i polityki genderowej, stwierdziła, że gender nie jest ideologią, a teorią naukową. Zwracano uwagę na takie obszary, jak gender mainstreaming, który ma włączyć zasady równości płci w główny nurt polityczny.
Skoro więc tzw. genderyści tłumaczą, że istotą tej teorii jest opisywanie pewnych zjawisk społecznych i działanie na rzecz równego traktowania płci, to skąd całe to larum? Dlaczego Kościół i środowiska prawicowe zaczynają bić na alarm?
Walka z ukrytym wrogiem
Posłanka Beata Kempa chętnie kontaktuje się z mediami i opowiada o stworzonym przez siebie zespole parlamentarnym „Stop ideologii gender”. Dla każdego znajdzie chwilę czasu.
- Ta ideologia uderza w polskie rodziny, w spójność, w tradycję. W to, że małżeństwo to, zgodnie z konstytucją, związek kobiety i mężczyzny – tłumaczy. – Ustaliliśmy, że trzeba połączyć siły, że w ramach zespołu będziemy starać się tę sytuację zdiagnozować na terenie całego kraju. Potem pokażemy, jakie środki na to idą, skąd idą, kto bierze za te programy pieniądze, jakie jest źródło ich finansowania.
Posłanka martwi się, że państwo nie ma obecnie kontroli nad tym, jak rozprzestrzenia się ideologia gender. – Pytanie, czy nie ma kontroli, bo tu się wchodzi tylnymi drzwiami i tego nie zauważono, czy ministerstwo nie chce mieć kontroli – zastanawia się.
Zaznacza zresztą, że genderyści powoli wchodzą w polski system prawny. – Przykładem jest ustawa o mowie nienawiści, która ma zapewnić spokojny sen genderystom. Zamknie usta wszystkim, którzy będą mieli odmienne zdanie na temat homozwiązków i homoadopcji. Wszyscy krytycy zgubnej i szkodliwej ideologii gender, która uderza w polską rodzinę i powoduje zaburzenia postrzegania swojej płci, będą mieli pozamykane usta poprzez procesy karne. To pokazuje, jak podstępnie to zło weszło do naszej polskiej rzeczywistości.
Beata Kempa nie ma w tej kwestii zaufania do premiera Donalda Tuska. – Moim zdaniem on jest naczelnym genderystą – mówi. Twierdzi, że wiele jego decyzji jest niezgodnych z art. 48 Konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej: „Rodzice mają prawo do wychowywania dzieci zgodnie z własnymi przekonaniami”.
- Przesłanie naszego zespołu jest jeszcze jedno. Łapy precz od naszych dzieci. Powtarzam: łapy precz od naszych dzieci – podkreśla posłanka. – Genderyści absolutnie przekreślają prawa rodziców. Wiele z nich, jak się wypowiada, to dochodzi do tego, że rodzic absolutnie nie wie, co jest najlepsze dla jego dziecka. (…) Powtarzam, nie może być tak, że zostawią nam zaburzone dzieci.
Pozycja obronna
Gender studies to teoria od lat wykładana na uniwersytetach. Osoby, które zajmują się nią na co dzień, wydają się być zdziwione ostrym atakiem Kościoła i prawicowych polityków. To w większości naukowcy, a nie politycy. Pytani o to, co sądzą o całej tej medialnej wrzawie, skupiają się głównie na tym, żeby wytłumaczyć, czym tak naprawdę jest gender. Większość powtarza, że gender studies to teoria, pewien zakres badań:
- Badania nad zagadnieniami płci społeczno-kulturowej koncentrują się na różnych ujęciach "kobiecości" i "męskości" w zależności od tego, z jaką kulturą mamy do czynienia, czy bierzemy pod uwagę czasy teraźniejsze, czy też przeszłość – tłumaczy dr Joanna Roszak z SWPS. - To, jakie są kobiety i mężczyźni, co jest uważane za typowe i nietypowe dla danej płci, nie jest bowiem stałe i zależy od bardzo wielu czynników, wśród których biologia nie odgrywa najważniejszej roli. Stąd m.in postulat rozróżniania pomiędzy płcią biologiczną (sex) a rodzajem (gender). Zarazem nie jest tak, że płeć społeczno-kulturowa w jakikolwiek sposób zaprzecza istnieniu płci biologicznej i pewnym różnicom między kobietami i mężczyznami. Wskazuje jednak na bardzo istotną rolę wychowania i społecznych oczekiwań, a także na to, że tak naprawdę indywidualny potencjał każdej osoby nie jest wprost zależny od jej płci biologicznej.
Zdaniem specjalistów nie ma się czego bać, a gender jest raczej metodą opisu, a nie ideologią, która może uderzyć w polskie rodziny. Problem w tym, że środowiska prawicowe posługują się całkowicie inną definicją tego słowa. Spójrzmy prawdzie w oczy: naukowe definicje nie maja takiego medialnego przekazu jak „łapy precz od naszych dzieci”.
Definicja wroga
Dlaczego te dwa wrogie „obozy” nie potrafią dogadać się ze sobą nawet w kwestii definicji słowa gender? Dla genderystów wciąż jest to teoria i pewien obszar badań. Natomiast środowiska prawicowe uczyniły z niego pewien rodzaj symbolu, wroga, który jest zagrożeniem dla polskiej rodziny.
Przeciwnicy gender podkreślają, że to ideologia, która wydaje się być bezpieczna, dlatego dotychczas nikt nie bił na alarm. Uderza w polską rodzinę jako związek kobiety i mężczyzny. Czy jednak rzeczywiście można mówić o istnieniu jakiegoś jednego, określonego wroga, podkopującego pewne wartości?
- Przemiany wzorców "kobiecości" i "męskości", zmiany modelu rodziny czy też, ogólnie rzecz ujmując, funkcjonowanie społeczne obywatelek i obywateli, nie wynikają z gender. To raczej zajmowanie się problematyką gender jest konsekwencją szeregu już zaistniałych i dziejących się aktualnie przemian w obrębie naszej świadomości i struktur społecznych – tłumaczy dr Joanna Roszak. - Gender jako taki nie może nikogo zmusić do życia zgodnie z jakimiś wzorcami, ale rozważania na temat płci społeczno-kulturowej zachęcają do krytycznego przyglądania się rzeczywistości społecznej. Do myślenia w samodzielny sposób i podejmowania zgodnych z własnymi przekonaniami wyborów.
Kto wygra, a kto przegra bitwę o gender? Czy zmiany w społeczeństwie, które zmierzają ku coraz większej tolerancji, da się jeszcze zatrzymać i czy krucjata prawicy to najlepszy sposób?
Tekst: Sylwia Rost
(sr/mtr), kobieta.wp.pl