Blanka Lipińska mówi, że to nie przemoc. Michał Lew‑Starowicz: "Brak zgody to jest brak zgody. Koniec kropka"
"Dla jednych kobiet to jest gwałt, feministki bardzo głośno krzyczały na ten temat. Dla innych kobiet to bardzo fajny seks oralny" – te słowa Blanki Lipińskiej wywołały burzę w sieci. Michał Lew-Starowicz tłumaczy, że to nie jest kwestia feminizmu: "Każda czynność seksualna, na którą jedna ze stron nie wyraża zgody, dokonywana pod przymusem, jest formą nadużycia, gwałtu, a więc wyczerpuje znamiona przestępstwa".
10.02.2020 | aktual.: 10.02.2020 18:24
Blanka Lipińska w rozmowie z dziennikarką magazynu "Wprost" stwierdziła, że nie potrafi doszukać się w swojej prozie sceny gwałtu. Według autorki bestsellerowej książki "365 dni", zmuszanie stewardessy do seksu oralnego jest "bardzo fajne" i marzy o tym większość kobiet. Lipińska usprawiedliwia to badaniami, z których wynika, że 61 proc. kobiet fantazjuje o seksie, na który nie wyraziły zgody.
Dr hab. med., seksuolog Michał Lew-Starowicz w rozmowie z WP Kobieta wyjaśnia, że tego typu fantazje są często spotykane, jednak trzeba odróżnić fantazjowanie od wcielania fantazji w życie, bo jedno nie zawsze łączy się z drugim.
– Fantazje o przemocy seksualnej faktycznie są często spotykane, ale to nie oznacza od razu chęci ich realizacji. Coś, co jest podniecające w wyobraźni, niekoniecznie musi być wcielane w życie, należy to wyraźnie rozdzielić. Wiele osób fantazjuje o tym, że np. lata, a nie każdy zapisuje się na zajęcia z paralotniarstwa czy skacze ze spadochronem. To są dwie różne rzeczy – mówi.
Film, a rzeczywistość
Lew-Starowicz tłumaczy, że stwierdzenie, że takie zachowanie nie jest nadużyciem, jest szczególnie traumatyzujące dla ofiar gwałtu.
– Osoba poddawana przemocy seksualnej może w czasie samego kontaktu seksualnego odczuwać podniecenie seksualne, co wcale nie oznacza, że nie jest ofiarą i nie odczuwa cierpienia. Ofiary przemocy często mają z tego powodu poczucie winy, czują się niejako współwinne, szczególnie jeśli otoczenie przyzwala bądź przymyka oko na stosowanie przemocy. W kontekście przemocy seksualnej raz jeszcze należy przypomnieć - brak zgody to jest brak zgody. Koniec kropka – podkreśla.
O ile w filmie nie ma jednoznacznego zachęcenia do praktykowania przemocy seksualnej i widz zostaje zdany na własną interpretację, o tyle wypowiedź Lipińskiej można już uznać za swoistą zachętę.
Seksuolog zaznacza, że należy pamiętać o tym, że zachowania seksualne typu BDSM (z ang. Bondage – wiązanie, Domination – dominacja, Submission – uległość lub Sadism – sadyzm i Masochism – masochizm) odbywają się za obopólną zgodą partnerów, którzy wyznaczają granicę. Ustalają gesty bezpieczeństwa i mogą w każdej chwili przerwać. – Każdy ma prawo swoje preferencje realizować, jeżeli nie zmusza do tego drugiej osoby albo nie wykorzystuje osoby, która świadomej zgody nie może udzielić, np. dziecka. W filmie nie pojawia się w ogóle wątek uzgodnienia zachowań seksualnych, które byłyby akceptowane przez partnerów – podsumowuje Lew-Starowicz.
Ekspert mówi też o tym, że epatowanie przemocą w filmie może sprzyjać kształtowaniu się upodobań. – W filmach często mamy do czynienia z epatowaniem przemocą. W przypadku filmów erotycznych lub pornografii dotyczy to także kontaktów seksualnych. Takie filmy są jednak dla świadomego widza, mającego wiedzę o tym, gdzie leżą dopuszczalne granice. A te granice wyznaczane są przez edukację, w odniesieniu do seksu - edukację seksualną. I tak dochodzimy do jednego z podstawowych problemów, dotykających także naszego kraju - braku rzetelnej edukacji seksualnej. Wyedukowany widz nie przyswaja bezkrytycznie wszystkich obrazów i odróżnia sferę fantazji od tego, co jest dopuszczalne w relacjach międzyludzkich – podsumowuje Lew-Starowicz.
Zobacz także: Blanka Lipińska skrytykowana przez Maję Staśko. "Gwałciciele otrzymują kolejne usprawiedliwienia"
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl