"Bo nie chce się takim skarbem dzielić". Zaborczość męża traktowała jak zaletę
Panuje przekonanie, że jeśli w związku pojawia się problem związany z nadmierną kontrolą, to dotyczy on głównie kobiet. Potwierdzają to nawet statystyki: to kobiety są najczęściej tymi, które kochają za bardzo, osaczają partnerów, przeszukują ich telefony, komputery, każą im meldować się co chwilę. A co, jeśli kontrolującym jest mężczyzna?
"Ciebie kocham najbardziej"
29-letnia Ania z Podkarpacia nie pracuje od półtora roku. Wtedy przyszła na świat jej córeczka Marcelina. Wcześniej pracowała jako ekspedientka w sklepie spożywczym, choć jej 36-letni mąż Marek oczekiwał, że zaraz po ślubie złoży wymówienie.
– Nie chciałam rzucać pracy, zwłaszcza, że Marek nie zarabia kokosów, a ja zawsze lubiłam mieć swoje pieniądze, by czuć się niezależną – opowiada Ania. – Pracowałam do siódmego miesiąca ciąży, potem już byłam spuchnięta, nie miałam siły harować fizycznie. Wtedy to się zaczęło. Mąż cały czas ograniczał moje kontakty z rodziną: siostrami, bratem, rodzicami. Gdy dzwonili mówił, że śpię, że mnie nie ma. Kazał mi zablokować ich numery, bo sobie ubzdurał, że ponieważ on pochodzi z biedniejszej niż ja rodziny, to moi bliscy go sekują, nienawidzą i zrobią wszystko, żeby zniszczyć nasz związek. Dla świętego spokoju to zrobiłam, a rodzicom wytłumaczyłam, że teraz muszę się skupić na mężu i dziecku i żeby się nie wtrącali.
37-letni Anglik Daniel, narzeczony, a później mąż 34-letniej Danuty z okolic Krakowa przekonywał, że tak bardzo ją kocha, że nikt inny nie jest im potrzebny do szczęścia. – Twierdził, że Polacy fatalnie mówią po angielsku i on jest zmęczony słuchaniem tego, jak bardzo kaleczą jego język – wspomina Danuta. – Na początku się z tego śmiałam, ale potem pomyślałam, że skoro spotkania towarzyskie w naszym domu męczą mojego męża, to powinnam je ograniczyć. Kiedyś prowadziłam otwarty dom pełen ludzi. Odkąd wprowadził się do mnie Daniel, wszystko się zmieniło. Nie chciał też, żebym spotykała się ze znajomymi w mieście, tylko żebym każdą wolną chwilę spędzała z nim w domu.
Jak twierdzi psycholożka i psychoterapeutka Magdalena Piotrowska, kontrola w związku zazwyczaj rodzi się powoli. – Osoba kontrolująca często zaczyna robić to, bo jak twierdzi darzy wielkim uczuciem partnera lub partnerkę, robi to z miłości, chce wiedzieć, co się z ukochaną osobą dzieje i dlatego wszystko dokładnie sprawdza – mówi psychoterapeutka. - Często brak zaufania do świata i innych ludzi tłumaczy swoimi traumatycznymi doświadczeniami, gdy została oszukana lub wykorzystana przez innych. Jej zdaniem kontrola, ograniczenie kontaktu z innymi ma stanowić gwarancję bezpieczeństwa w związku.
Muszę rozliczać każdą złotówkę
Mąż zrobił Ani karczemną awanturę, gdy pojechała z siostrą do galerii handlowej po zakupy. – Krzyczał, że mogę jeździć tylko z nim, bo wydaję nasze wspólne pieniądze i on ma prawo kontrolować, co z nimi robię – opowiada Ania.
– Zwłaszcza, że nie pracuję i jak powiedział Marek, jestem darmozjadem. Muszę tłumaczyć się z każdej wydanej złotówki. Jeśli kupuję podpaski bez wiedzy męża, jest awantura. Nie mam prawa nigdzie wychodzić ani nikt nie może mnie odwiedzać. Ponieważ mieszkamy w domu moich teściów, jestem pod nieustająca kontrolą. Mąż codziennie zostawia mi listę zadań do wykonania, jeśli czegoś nie zrobię, mam karę, np. nie mogę zjeść kolacji. Ciągle mówi, że jestem za gruba, więc brak posiłku wyjdzie mi tylko na dobre. Gdy muszę załatwić jakaś urzędniczą sprawę, jedzie ze mną teściowa, mąż lub brat męża. Mam poczucie, że kontrolują każdy mój ruch. Mąż codziennie przegląda moje media społecznościowe. Mam kilka profili, więc na szczęście nie zna wszystkich. Dzięki możliwości przeglądania prywatnego, które nie zapisuje się w historii przeglądarki, mogę mieć jakikolwiek kontakt ze światem. Pieniądze, które przychodzą na moje konto, a jest ich niewiele, od razu mi zabiera. Nawet gdybym chciała uciec, to nie mam jak…
Danuta zaborczość męża traktowała początkowo jako coś, co jej schlebiało. – Mówił, że jestem najpiękniejsza, najwspanialsza, że nie chce się takim skarbem jak ja dzielić z kimkolwiek – wspomina kobieta. – Źle znosił moje codzienne wyprawy do Krakowa, gdzie pracowałam w jednej z galerii sztuki. Potrafił do mnie dzwonić kilkadziesiąt razy dziennie, wysyłał wiele SMS-ów. Codziennie musiałam mu zdawać szczegółowe relacje, co robiłam w pracy, z kim rozmawiałam, kogo widziałam. Powtarzał, że w prawdziwej miłości nie może być tajemnic. Gdy w pandemii zamknięto galerię, skakał ze szczęścia. Sam pracuje w domu jako tłumacz z francuskiego i włoskiego, doskonale zarabia. Przekonał mnie, że powinnam odpocząć, że nie muszę na razie szukać nowej pracy. Na początku to nawet było miłe, bo mąż robił mi śniadania do łóżka, ale chwilę później robił potworną awanturę za to, że rozmawiałam przez płot z sąsiadem. Zabronił mi chodzić do kościoła pod pretekstem zakażenia się koronawirusem.
- Cechą bardzo charakterystyczną dla osób, które nadmiernie kontrolują bliskich jest stosowanie szantażu emocjonalnego – mówi Magdalena Piotrowska. – Często taka osoba próbuje wzbudzić w partnerze lub partnerce poczucie winy, że ona sama tak bardzo poświęca się dla związku, a druga strona nie jest wystarczająco mocno wdzięczna, nie docenia starań i poświęceń. Niezwykle często w takich relacjach obecna jest zazdrość i ogromna podejrzliwość, że np. partnerka, która nie chce szczegółowo opowiadać, z kim się danego dnia widziała, na pewno zdradza i ma romans.
Zastraszanie i próba samobójcza
Ania nie wytrzymała kontroli. Zabrała córkę i uciekła do rodziców. – Najgorsze jest to, że oni uważają, że moje miejsce jest przy mężu, a moją rolą jest takie urobienie go, żeby wszystkim było dobrze – opowiada kobieta. – Marek początkowo sprawiał wrażenie, że jest pogodzony z moim odejściem, ustaliliśmy, kiedy może widywać Marcelinę. Któregoś dania chciał ją wziąć na spacer. Niestety pozwoliłam mu na to. Nie oddał mi jej. Powiedział, że albo wracam do domu, albo już nigdy nie zobaczę dziecka. Wróciłam.
Danuta zagroziła Danielowi rozwodem. Porozmawiała z koleżanką psycholożką, która jej doradziła, by wysłała męża na terapię. – Ale on nie chciał o tym słyszeć – wspomina kobieta. – Mówił, że sama mam problemy psychiczne, że nie rozumiem miłości, a poza tym mam problemy językowe… To zawsze był koronny argument przy każdej kłótni – Danuta tłumaczy z ironią w głosie. I dodaje: - Powiedziałam, że jeśli nie podda się terapii, odejdę od niego, bo nie da się żyć pod taką presją i wieczną kontrolą. Zagroził mi, że jeśli od niego odejdę, popełni samobójstwo. Gdy znalazłam w jego nocnej szafce słoik z lekami przestraszyłam się naprawdę. Ale nie uległam temu szantażowi. Wyprowadziłam się z własnego domu.
Zdaniem Magdaleny Piotrowskiej, osoby nadmiernie kontrolujące partnera lub partnerkę zgłaszają się po pomoc do psychoterapeuty z powodu silnie odczuwanych objawów nerwicowych lub depresyjnych. Czasami impulsem do zajęcia się problemem może być zdrada dokonana przez partnera lub partnerkę lub jego czy jej odejście. – Takim osobom niezwykle trudno jest zobaczyć, w jaki sposób zachowują się w relacjach, jak bardzo destrukcyjne jest ich postępowanie. Nie rozumieją niszczycielskiego działania kontroli. Często zatem przerywają terapię, ponieważ przerasta je ogrom pracy, którą muszą wykonać, by zacząć inaczej funkcjonować i tym samym polepszyć jakość relacji w związku.
Jak twierdzi specjalistka, przyczyn nadmiernej kontroli trzeba szukać w trudnych doświadczeniach z okresu dzieciństwa, gdzie dzieci musiały mierzyć się z problemem alkoholowym rodziców, dysfunkcyjną rodziną, w której nie były realizowane ich podstawowe potrzeby, gdzie nie było miłości, poczucia bezpieczeństwa i zaufania. - Brak oparcia w rodzinie powoduje, że u niektórych osób wytwarza się silna potrzeba kontrolowania wszystkiego w życiu dorosłym – mówi Piotrowska.
Autorka: Joanna Karwarska, autorka współpracująca z Wirtualną Polską
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!