GwiazdyBożena Dykiel

Bożena Dykiel

Bożena Dykiel
26.01.2006 09:59, aktualizacja: 20.02.2006 15:37

Gra Marię Ziębę w serialu „Na Wspólnej”, występuje w magazynie kulinarnym „Na ostrzu noża”, napisała książkę kucharską.

Tomasz Brunner:_ - Skąd wzięła się u pani ta miłość do gotowania? _**Bożena Dykiel:**Każda kobieta, która chce mieć szczęśliwą rodzinę i nie zmieniać męża co jakiś czas, musi stworzyć dom, do którego chętnie się wraca. A będzie tak tylko wtedy, gdy na stole stanie dobry, ciepły obiad, przy którym wszyscy się spotkają. I nawet jak mówimy sobie wtedy coś przykrego, to mówimy sobie prosto w nos, a nie mamroczemy po kątach.

_- To prawda, że pani i pan Rysio, pani mąż, czekacie z obiadem, żeby zjeść go we dwoje? _Pan Rysio w ogóle nie je obiadu beze mnie. Jeśli kończę zdjęcia o 21.00, to on czeka. Mimo że wszystko ma gotowe. Lubi, kiedy jemy razem.

_- Pani pierwsze kulinarne doświadczenia nie wróżyły nic dobrego? _Wołowina, którą przyrządziłam na nasze spotkanie, była tak twarda, że można nią było dziurę w ścianie wybić. Dopiero ciocia poradziła mi, że najpierw trzeba ją sparzyć wrzątkiem, żeby zachowała najlepsze soki, naszpikować słoninką, by była soczysta, i zapeklować. Posłuchałam, a efekt jest do dzisiaj widoczny (śmiech).

_- No właśnie. Mówi pani, że długo szukała partnera, aż wreszcie znalazła takiego, z którym jest 30 lat? _Dziewczyny chodzą z różnymi chłopcami i oceniają ich. Ja też tak robiłam. I pan Rysio w tej ocenie zebrał najwięcej punktów. Bo oprócz tego, że był mądry i bardzo o mnie dbał, uznałam, że jest mężczyzną, z którym chciałabym mieć dzieci.

_- Wciąż tak jest? _Tak mi się wydaje. Dziś wiem też, że trzeba więcej słuchać, a mniej mówić. I bardzo o męża dbać!

_- Mąż czasem się odwdzięcza? _Dba o dom. Wie, kiedy trzeba coś naprawić. Jest naszą domową mądrością. I czasem kupuje mi moje ulubione żółte tulipany. Ja sobie po prostu nie wyobrażam, żeby koło mnie był inny facet. Podziwiam kobiety, które co chwila się rozwodzą i znajdują nowych partnerów.

_- Aktorki często mówią, że trudno im pogodzić pracę z rodziną. _To nieprawda! Można pogodzić. Tylko że ja siadam przed telewizorem dopiero na Panoramę i to tę o 22.00. Bo zwykle mam coś do roboty. Albo znalazłam polędwiczki w dobrej cenie czy kupiłam jakąś superrybę, którą trzeba pokroić na porcje i zamrozić, albo jest prasowanko, które czeka...

_- No jak to, pani, która przychodzi sprzątać, nie prasuje? _Ja nie wiem, czy ona mi dogodzi. Dogadza mi w sprawie sprzątania, ale jeśli chodzi o prasowanie pewna nie jestem. Więc niestety prasuję. I krochmalę, i piorę sama pościel..

_- A jaki jest wasz dom w Izabelinie? _Dom nie jest duży, ma za to wielkie okna bez zasłon, żeby można było patrzeć na las i ogród. I jest wygodny. Projektował go nasz przyjaciel architekt, ale pod nadzorem męża uwzględniał wszystkie jego pomysły.

_- A kuchnia? Jaka jest? _Kuchnia jest moja! Widna, przestronna, oddzielona od reszty pomieszczeń, pachnąca czosnkiem i masłem. Wychodzi się z niej na duży, zadaszony taras z wbudowanym grillem, stamtąd do ogrodu...

_- Pani ogrodu? _To mój ukochany ogród, w którym na wiosnę sadzę mnóstwo kwiatów i w którym zakwitają najpiękniejsze niecierpki. Miał 1000 mkw., ale niedawno wzięłam kredyt i dokupiłam działkę tuż obok, żeby nikt mi Gargamela przed nosem nie postawił.

_- Twierdzi pani, że nie ma wspanialszego miejsca na świecie niż dom, do którego chce się wracać... _Naturalnie. Tu przecież człowiek łapie energię do tego, żeby być dobrym w pracy. Ale nie tylko. Ja wracam do swojej kanapy, filiżanki, latem do fotela na tarasie, kieliszka likieru ziołowego, który uwielbiam. A dzieci wracają do nas - do stołu, dobrej kuchni. Albo po radę, czy... po parę złotych.

_- Zosia telefonuje z Niemiec? _Zosia jest na tyle mądrą dziewczynką, że ma dostęp do mojego konta, kartę i bierze sobie ile chce. Zasługuje na to. Nie robi żadnych zakupów, z których byłabym niezadowolona.

_- W serialu „Na Wspólnej” jest pani babcią. A w życiu? _Myślę, że do wnuków trzeba dorosnąć, mieć dla nich czas. Ale tak naprawdę to sprawa córek. Marysia ma 27 lat, ale dopiero od niedawna, po czterech latach pracy, dostała etat w dziale promocji i reklamy telewizyjnej Dwójki. Pracuje po dwanaście godzin dziennie. Musi dbać o swoją pracę, wykazać się, potem dopiero zacząć myśleć o dzieciach. Zosia jest pięć lat młodsza, studiuje biologię molekularną. Ma fajnego chłopaka, Niemca. Znamy go, bo przyjeżdżają do nas podczas wakacji.

_- A w kuchni córki dają sobie radę? _Prowadzą własne gospodarstwa. Zosia, choć zwykle wyjeżdża ode mnie z wałówką, dużo rzeczy robi sama. Marysia zaopatruje się u mnie, bo nie ma czasu na gotowanie. Ale przecież ja też kiedyś przychodziłam do mamy, brałam w słoikach zupę, kopytka, kotleciki mielone...

_- Mówi pani i pisze o jedzeniu tak, że ślinka cieknie, ale sama, żeby utrzymać dobrą figurę, stosuje pani najprzeróżniejsze diety? _To prawda. Próbuję się nie dawać. Gdy byłam młodsza, wystarczała trzydniowa głodówka i chudłam 3-4 kilogramy. Teraz na taki efekt muszę czekać kilka miesięcy. Dlatego wszystkim paniom radzę, żeby się nie zapuszczać. W moim domu nie jada się ziemniaków, chleb też ograniczyłam do minimum - jadam razowy...

_- ...nie łączy pani pewnych produktów, a zamiast kawy pije ziółka z własnego ogródka. Nie je pani słodyczy, choć je uwielbia. Jak smakuje takie życie pełne wyrzeczeń? _Ja po prostu polubiłam rzeczy, które uznałam za dobre dla mnie i zdrowe. To, że nie piję kawy, nie oznacza wcale, że jej nie lubię. Ale kawa musi być świeżutko zmielona, mieć swój zapach, kożuszek i być z ekspresu ciśnieniowego. A herbatę po prostu lubię, zwłaszcza zieloną. I od czasu do czasu zjadam bułeczkę, której nie powinno się jeść, bo pieczywo pszenne nie jest zdrowe.

_- I nie pomyśli sobie pani czasem o prawdziwym schaboszczaku? _Wieprzowina źle na mnie działa. Chociaż... od czasu do czasu zjadam klasycznego schabowego z kapustą obsmażaną, którą sama robię, bo zasmażanej nie jadam.

_- Wtedy przydaje się rowerek? _Latem zwykły, zimą stacjonarny. Poza tym sporo pływam i w ogóle ruszam się. Dzień zaczynam od krótkiej gimnastyki - robię skłony, brzuszki, zwieszam się na drabince, żeby wyprostować kręgosłup itp. To samo robię przed pójściem spać.

_- Pływa pani w ciepłych morzach? _Tak. W lutym lecimy na Karaiby. Mam przerwę w serialu i muszę odpocząć, popływać w ciepłym morzu - to odpoczynek, który ładuje mi akumulatory na następne pół roku.

Rozmawiał Tomasz Brunner