Blisko ludziBunt po filmiku. "Cała prawda o laskach w necie"

Bunt po filmiku. "Cała prawda o laskach w necie"

- Spotkałam się z facetem z aplikacji randkowej. Na moich zdjęciach profilowych widać było tylko buzię. Gdy mnie zobaczył, powiedział: "Po twarzy nie dało się poznać, że jesteś taka gruba" - opowiada Monika.

Bunt po filmiku. "Cała prawda o laskach w necie"
Źródło zdjęć: © WP.PL
Marianna Fijewska

25.01.2019 | aktual.: 26.01.2019 18:14

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Cała prawda o laskach w necie" - amatorskie nagranie opatrzone takim komentarzem podbija internet. Widać na nim instagramowe zdjęcie wyświetlone na ekranie telefonu, które przedstawia ciemnowłosą, mocno umalowaną kobietę, eksponującą dekolt. Gdy kamera odjeżdża od ekranu telefonu, w kadrze pojawia się prawdziwa bohaterka fotografii – nieumalowana dziewczyna z nadwagą, która leży w piżamie na kanapie. W tle słychać głośny śmiech, należący do autora nagrania. To prawdopodobnie brat dziewczyny, który chciał "obnażyć prawdę" o swojej siostrze. Nagranie cieszy się ogromną popularnością w serwisie Wykop.pl, gdzie męska część internautów skarży się na zdjęcia kobiet publikowane w serwisach społecznościowych.

"Oszukała mnie"

"Kiedyś się naciąłem i pojechałem do dziewczyny, którą wcześniej widziałem tylko na zdjęciach. Mieszkała 70 km od mojego miasta, to była wyprawa, ale sądziłem, że warto. Kiedy ją zobaczyłem, strasznie się rozczarowałem. Później poznałem mnóstwo dziewczyn, których zdjęcia były kłamliwe" – pisze jeden z użytkowników serwisu.

Inny żali się, że przez kilka tygodni rozwijał internetową znajomość. Gdy wreszcie spotkał się z dziewczyną, okazało się, że wygląda zupełnie inaczej, niż na publikowanych zdjęciach. Na jego niekryte zdziwienie zareagowała stwierdzeniem: "Zdjęcia pochodzą z czasów liceum. To było lata temu".

"Kuzyn mojej żony poznał w internecie dziewczynę. Zakochał się. Szczęśliwy pojechał 80 km dalej na randkę. Mówił, że z taką laską mógłby się żenić, chociaż nigdy nie widział jej na oczy. Wrócił ze spotkania jak zbity pies” – napisał inny użytkownik, dodając, że przyczyną rozpadu znajomości był właśnie wygląd dziewczyny.

Internauci nie tylko dzielą się swoimi historiami. Zamieszczają też rady, jak nie dać się nabrać na oszukane fotografie. "Gdy dziewczyna publikuje jedynie zdjęcia twarzy, maksymalnie do wysokości dekoltu, to powinno wzbudzać wasze podejrzenia. Ja umawiam się tylko z tymi, które fotografują całą sylwetkę” – radzi jeden.

"Uważajcie na zdjęcia robione z góry – dziewczyny wykorzystują wadę optyczną aparatów, która powoduje, że to, co jest blisko, jest dużo większe, a reszta znacznie węższa. Czyli cała sylwetka wydaje się szczuplejsza" - pisze drugi.

"Mnie niepokoi masa makijażu i filtry. Zwracam też uwagę na to, gdy dziewczyna kładzie rękę na brzuchu. Pewnie ma co zasłaniać" - dodaje kolejny.

"Po twarzy nie dało się poznać, że jesteś taka gruba"

- Większość zdjęć na moim Facebooku pochodzi z czasów liceum, kiedy wyglądałam inaczej. Byłam bardziej wysportowana, miałam długie włosy. Dziś dużo pracuję, kondycja się pogorszyła i jestem obcięta na chłopaka. Jedyne aktualne zdjęcie jest zrobione z bardzo bliska i ma na sobie filtr. Nałożyłam go, bo chcę wyglądać atrakcyjnie, a w tym momencie nie czuję się atrakcyjna. Jakiś czas temu spotkałam się z kolegą z dawnych czasów. Miałam nadzieję na coś więcej. Powiedział, że kiedyś wyglądałam zupełnie inaczej – tak, jak na zdjęciach. Było mi przykro, ale zdecydowałam, że nie usunę swoich fotografii. Portale społecznościowe to nasze księgi z miłymi wspomnieniami – opowiada Weronika.

- Spotkałam się z facetem z aplikacji randkowej. Na moich zdjęciach profilowych widać było tylko buzię, a nie całą sylwetkę. Gdy mnie zobaczył, powiedział: "Po twarzy nie dało się poznać, że jesteś taka gruba". Odpowiedziałam mu: "A po konwersacji nie dało się odczuć, że jesteś taki płytki". Na tym nasze spotkanie się skończyło, a ja przestałam korzystać z aplikacji. Wychodzę z założenia, że każda potwora znajdzie swojego amatora. Nie ma co szukać na siłę – mówi mi Monika.

- Rok temu temu założyłam aplikację randkową, miałam dosyć bycia singielką. Nieraz słyszałam, jak koledzy kpią ze zdjęć "grubych lasek", więc na profilowym umieściłam fotografię całej sylwetki, ale z bardzo daleka, tak że właściwie nie było widać mojej nadwagi. Chciałam wyglądać seksi. Pisałam z pewnym chłopakiem, który zaproponował spotkanie. Zgodziłam się, bo świetnie nam się rozmawiało, ale bałam się, że kiedy mnie zobaczy, odwróci się i wyjdzie. Albo że będzie obserwował z ukrycia, jak czekam w umówionym miejscu i dostanę tylko smsa, że coś mu wypadło – opowiada Aneta. Tak się jednak nie stało. Randka przebiegała w świetnej atmosferze. W końcu Aneta skomentowała swoją wagę i przyznała, że jest świadoma, że na zdjęciach wygląda inaczej. Chłopak odpowiedział, że wcale nie zwrócił na to uwagi. Są parą do dzisiaj.

Ale nie zawsze używanie filtrów czy nakładanie mocnego makijażu związane jest z chęcią zrobienia wrażenia na płci przeciwnej. Niektóre dziewczyny robią to same dla siebie, tak jak nasza redakcyjna koleżanka Paulina.

- Na Instagrama wrzucam bardzo dopracowane zdjęcia i nie wstydzę się tego. Po pierwsze podnosi to moją samoocenę i czuję się z tym lepiej. Po drugie, jako dziennikarka reprezentuję swoim wizerunkiem pewne treści i standardy, dlatego staram się dbać, by mój obraz był jak najlepszy. Nie oznacza to, że na co dzień mam problem z pokazaniem się komuś w naturalnej wersji. Często chodzę w bluzach i bez makijażu i czuję się z tym dobrze. Po prostu lubię wrzucać do sieci zdjęcia, na których dobrze wyglądam. Nie widzę w tym nic złego - mówi Paulina.

Trend naturalności

- Ostatnio szefowa zapowiedziała nam przyjście nowej dziewczyny i wysłała mailem link do jej profilu na Facebooku. Nie mogliśmy wyjść z podziwu. Wygadała jak prawdziwa modelka. Gdy przyszła, nie wiedzieliśmy do końca, czy szefowa nie pomyliła linków. Dziewczyna była atrakcyjna, ale swoje zdjęcia przerabiała w taki sposób, że nie dało się jej poznać. Gdy kolega z pracy ją zobaczył, wyszeptał mi do ucha: "Widzisz, laski mają tendencję do oszukiwania. Dlatego najlepiej umawiać się z nimi na plaży, wtedy nic nie ukryją". To nie był miły komentarz, ale nie dziwię mu się. Przecież ta dziewczyna mogła wstawiać zdjęcia, na których wygląda normalnie. Tylko, że ona chciała być jakimś kosmicznym ideałem - mówi Martyna.

Na moje pytanie o podejście do przerabiania swoich zdjęć na jednym z dużych forów kobiecych, natychmiast pojawia się mnóstwo komentarzy od dziewczyn, które jednoznacznie stawiają na naturalność. "Nigdy nie retuszuję swoich zdjęć. Zostawiam nawet pryszcze, które czasami są widoczne. Dzięki temu słyszę często, że na zdjęciach wyglądam tak samo jak w realu" – pisze Aga. "Nie retuszuję i nie przerabiam zdjęć. Rozumiem kolegów, którzy narzekają na dziewczyny, które kreują nierealny wizerunek. To indywidualna sprawa, kto i co publikuje, ale później trzeba się liczyć z niemiłymi komentarzami" – dodaje Ada. "Śmieszą mnie miliony selfie z buziaczkami, na które dziewczyny nakładają masę filtrów. Nie rozumiem, po co to robią?" - przyznaje Ania. "Zdjęcia, które publikuję są naturalne. Mój profil to przecież mój profil, a nie jakiejś wyimaginowanej postaci!" – dodaje Nina.

Świat sam jest sobie winien

- Świat sam jest sobie winien. W mediach pełno jest wyretuszowanych zdjęć chudych, pomalowanych modelek. Przy tak przedstawianym ideale piękna, każda kobieta może poczuć się beznadziejnie – tłumaczy psycholożka i psychoterapeutka Monika Dreger. - Retuszując zdjęcia albo na siłę wyszczuplając sylwetkę, kobiety chcą zwiększyć swoją szansę na randkę i poczuć się atrakcyjniejsze. Pozytywne komentarze i duża liczba polubień pozornie może podnieść ich samoocenę, ale w rzeczywistości jedynie ją pogarsza. Przecież te komplementy nie są kierowane do tej osoby, tylko do nieprawdziwego obrazu – mówi ekspertka i dodaje, że kobieta, która zaangażowałaby się w znajomość z mężczyzną prezentującym nierzeczywisty wizerunek, również czułaby się rozgoryczona i oszukana.

- Taki kant nie może się udać. Gdy spotykamy drugą osobę i przekonujemy się, że jej zdjęcia nie oddają rzeczywistości, czujemy złość. Dalszy przebieg spotkania jest już naznaczony negatywnymi emocjami i powoduje, że jedna strona zamyka się na drugą – komentuje Dreger. Psycholożka dodaje też, że prezentując w social mediach przekłamany wizerunek, wpada się w błędne koło.

- Kobieta ma w sobie przekonanie, że z nią prawdziwą nikt się nie umówi, a później mężczyzna widząc ją na randce, może to potwierdzić, co sprawi, że poczuje się jeszcze gorzej.

Terapeutka uważa, że sposobem na wyjście z tego błędnego koła, jest praca nad samoakceptacją.
- Kobiety, które do tej pory ukrywały na zdjęciach to, czego nie akceptują, zachęcam do eksperymentu. Niech spróbują raz opublikować całkowicie naturalne zdjęcie np. na portalu randkowym. Być może nie dostaną wtedy 300 propozycji spotkań, tylko trzy. Jednak będą to oferty prawdziwe, złożone przez osoby, które akceptują je, a nie przekłamany obrazek.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Źródło artykułu:WP Kobieta
kobietyurodazwiązki
Komentarze (397)