Była dziewczyną do towarzystwa. Na pytanie, czy zmieniłaby coś w swoim życiu, odpowiada: wszystko
- Napisała do mnie ostatnio 12-letnia dziewczyna. Pytała, jak zostać escort girl, dziewczyną do towarzystwa. Pisała, że chce wkroczyć w ten świat. To mnie przeraziło – opowiada Gwyneth, była prostytutka.
01.02.2018 | aktual.: 01.02.2018 21:43
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rok temu Gwyneth Montenegro wydała książkę o tym, jak wyglądało jej życie jako dziewczyny do towarzystwa lub – jak mówi Australijka – pracownicy seksualnej. W "The Secret Taboo – The Ultimate Insider’s Guide to Being a Financially Successful Escort" opisała bogatych klientów, świat pełen pieniędzy i narkotyków. Wszystko w stylu glamour. Wyznała, że spała z tysiącami mężczyzn. Książka była hitem, ale Gwyneth przyznaje, że teraz żałuje.
Dlaczego? Jej zdaniem media i filmy pokazują świat dziewczyn do towarzystwa w wyidealizowany sposób. Bez problemów, bez chorób, bez narkotyków i przemocy. Jest za to luksus i pieniądze, za które można kupić sobie wszystko. I to przyciąga do tego "biznesu" coraz młodsze dziewczyny.
Montenegro w rozmowie z "Independent" przyznaje: - Seks biznes pokazuje się na dwa skrajne sposoby. Z jednej strony mówimy więc o kobietach, które wychodzą na ulicę, by zarobić na czynsz, na jedzenie dla siebie i dzieci, by zebrać kasę na narkotyki. Z drugiej strony mamy z kolei panie, które obracają się tylko w wyższych sferach. Ciuchy od projektantów, podróże, mnóstwo pieniędzy i seksu. To świat, w którym możesz zarobić tysiące dolarów w kilka godzin. Wystarczy, że dobrze wyglądasz i kilka razy pójdziesz z kimś do łóżka.
Tyle że Montenegro podkreśla – nie tak wygląda rzeczywistość.
Przekraczała kolejne granice
- Nigdy nie będziesz dziewczyną do towarzystwa tylko wtedy, gdy będziesz dobrze się ubierać i czasem spać z klientami. Ta "praca" wymaga od ciebie codziennego przekraczania granic. Mężczyźni każą ci robić rzeczy, które w każdym domu publicznym uznane byłyby za nielegalne. Tego nikt nie mówi – opowiada w wywiadzie.
Gwyneth żyła tak przez kilkanaście lat. Za każdym razem, gdy dostawała więcej pieniędzy od klienta, więcej od niej chciał. Był przekonany, że może z nią zrobić wszystko, że jest ich własnością. Mężczyźni znęcali się nad nią psychicznie i fizycznie i dla niej to było normalne. – Żeby zarobić, musisz wyzbyć się strachu, nie mieć granic. Masz robić to, czego inna dziewczyna nie zrobi nigdy. W tym biznesie jest przecież mnóstwo kobiet i wszystkie ze sobą konkurują – mówi Australijka.
- Żyłam jak pączek w maśle. Wynajmowali mnie bogaci i sławni. Proszono mnie o wiele i robiłam wiele. Obracałam się w kręgu wpływowych ludzi i to mnie wtedy ogromnie cieszyło. Byłam wyzwolona. Byłam też w środku przerażona. Przekraczałam kolejne granice. Wcześniej nigdy bym nie była zdolna do takich rzeczy. Kiedyś byłam zwykłą dziewczyną z małego miasta, która chodziła do kościoła. Zostałam kobietą uzależnioną od narkotyków, wmawiającą sobie, że to dobre życie – dodaje.
Moment przełomowy nastąpił, gdy cudem przeżyła wypadek samochodowy. Opowiada, że nigdy nie zapomni, jak w szpitalu czekała na wyniki badań pod kątem chorób wenerycznych. – Pomyślałam wtedy: "co ja zrobiłam ze swoim życiem?" – wspomina.
Australijka całkiem odcięła się od dawnego życia. Skończyła studia, została dyplomowanym behawiorystą, zdobyła też licencję pilota. Chce jednak uświadamiać młode dziewczyny, które decydują się na wejście do seks biznesu, jak on naprawdę wygląda. Nie przypomina on najczęściej historii "Pretty Woman". Ale wie, że najstarszy zawód świata dalej będzie funkcjonował i przyciągał kobiety. Tyle że powinny być świadome, na co się decydują.
- Czy żałuję? To mocne słowo, które automatycznie robiłoby ze mnie ofiarę. Tak się nie czuję. Za to gdybym mogła zacząć życie od nowa, absolutnie zrobiłabym wszystko inaczej – mówi.