Była policjantką, teraz jest sołtyską. "Moje miejsce jest na wsi"
Jak wynika z danych Głównego Urzędu Statystycznego w 2019 roku było w Polsce 40 607 sołtysów, z czego 17 542 to kobiety. Romanna Czułowska, była policjantka, a obecnie sołtyska Rytla, największej wsi w gminie Czersk, położonej w województwie pomorskim, od niespełna dwóch lat sprawuje swoją funkcję. W rozmowie z WP Kobieta opowiada, na czym polega jej praca, jaki jest obraz współczesnej wsi i w czym kobieta może być lepsza od mężczyzny na tym stanowisku.
11.03.2021 16:09
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Justyna Piąsta, WP Kobieta: Woli być pani nazywana sołtysem czy sołtyską?
Romanna Czułowska: Jakiś czas temu na konferencji zorganizowanej dla sołtysów, pani Grażyna Jałgos-Dębska, znana z Krajowego Stowarzyszenia Sołtysów, nazwała nas, kobiety, pełniące to stanowisko, sołtyskami. I bardzo mi się to spodobało.
Zanim została pani sołtyską, była pani policjantką. Skąd więc pomysł, by po karierze w służbach objąć takie stanowisko?
Nigdy nie myślałam, że w przyszłości zostanę sołtyską i będę sprawować tak ważną funkcję społeczną w jednym z największych sołectw w Polsce, ponieważ liczy ono prawie 3 tysiące mieszkańców. Jednak będąc już na emeryturze policyjnej, chciałam dalej się rozwijać. Poszłam na studia podyplomowe z edukacji wczesnoszkolnej i przedszkolnej, bo sprawy dzieci zawsze były mi bliskie. W policji przez wiele lat pracowałam w zespole do spraw nieletnich. A później zostanie sołtyską stało się kolejnym krokiem w moim rozwoju. Lubię podejmować nowe wyzwania, angażować się w akcje społeczne na rzecz mieszkańców, zarówno tych starszych, jak i najmłodszych, więc tak to się wszystko zaczęło i trwa już dwa lata.
Jest pani pierwszą sołtyską w Rytlu?
Tak, chyba jestem pierwszą kobietą na tym stanowisku. Przecieram szlaki innym. Moim poprzednikiem był Łukasz Ossowski, słynny na całą Polskę sołtys, który po nawałnicy w 2017 roku pokazał, że można sobie radzić oddolną siłą lokalnej społeczności, stał się miejscowym bohaterem. Po kimś takim to było dla mnie nie lada wyzwanie, by przejąć po nim sołeckie obowiązki i sprostać oczekiwaniom mieszkańców.
Wybrali panią mieszkańcy. Z jakimi komentarzami musiała się pani zmierzyć na samym początku? Kibicowali pani czy nie?
Miałam bardzo pozytywny odbiór, wielu mieszkańców Rytla dobrze mnie zna. Wspierali mnie i motywowali do działania. Z drugiej strony spotykam się też z hejtem, który wylał się na byłego sołtysa, a następnie przelał się na mnie. W tak dużej społeczności nie da rady, by wszystkim dogodzić i wszystkich zadowolić. Moim priorytetem jest jednak, by działać dla mieszkańców tak, żebym każdego dnia mogła spojrzeć sobie w lustro i powiedzieć, że dobrze wykonuję swoją pracę. Poza tym mam wokół siebie mnóstwo życzliwych ludzi, prężnie działającą Radę Sołecką, która jest dla mnie jak druga rodzina.
Jak wygląda praca współczesnej sołtyski?
W dzisiejszych czasach praca sołtysa bardzo się zmieniła. Spotykam się z mieszkańcami, słucham ich problemów, organizuję akcje i projekty społeczne, byśmy się integrowali. Koordynuję różne inwestycje, by poprawiał się byt i jakość życia na wsi, żebyśmy mogli godnie dojechać do domu po porządnych drogach, a nie po dziurach. Intensywnie współpracuję z lokalnym stowarzyszeniem „Naszym Dzieciom”, z parafią, nadleśnictwem i wieloma innymi organizacjami i instytucjami, które znajdują się na terenie sołectwa. Sołtys to wszystko spina w całość, jest łącznikiem między różnymi organizacjami, a wszystko po to, byśmy wspólnie działali dla dobra naszej małej ojczyzny. Chcę być blisko ludzi, więc raz mieszkańcy widzą mnie w eleganckim garniturze na oficjalnym wydarzeniu, a raz w stroju czarownicy, w który przebieram się, dwa razy do roku podczas akcji „SprzątaMY nasze sołectwo” i wraz z mieszkańcami sprzątamy naszą okolicę.
Jakie cechy mogą wyróżniać sołtyskę na tle mężczyzn sołtysów?
Kobiety na tym stanowisku mają pewne cechy, których nie mają koledzy sołtysi. Myślę, że na naszą korzyść może działać to, że jesteśmy zaradne i wielofunkcyjne, potrafimy robić wiele rzeczy jednocześnie. Zajmujemy się dziećmi, pracą w domu, pracą zawodową, więc umiemy dobrze się zorganizować. Widzę też po innych sołtyskach, że my, kobiety, mamy wielką siłę charakteru, jesteśmy wytrwałe, uparcie dążymy do postawionych celów. Mnie trudno jest zniechęcić czy podciąć skrzydła. Do tego kobiety na ogół są bardziej wrażliwe od mężczyzn, są empatyczne, to po prostu wynika z naszej natury, więc potrafimy się wsłuchać w problemy mieszkańców. Do mnie często zgłaszają się ludzie z różnymi problemami, nie tylko związanymi z naszą wsią, ale też z prywatnymi. Proszą o pomoc, radę albo po prostu chcą, żeby ich wysłuchać. Jestem im za to ogromnie wdzięczna, bo to oznacza, że mają do mnie zaufanie.
Czy pandemia zmieniła życie na wsi? Negatywnie na nie wpłynęła?
Oczywiście, jesteśmy głównie pozamykani w domach, mieszkańcy obecnie nie mają okazji do wspólnego spędzania czasu i integracji, co szczególnie na wsiach, w małych społecznościach, jest bardzo ważne i brakuje nam tego. Na szczęście nie otrzymuję żadnych sygnałów, że ktoś jest w ciężkiej sytuacji, potrzebuje pomocy czy jakiejś interwencji. Gdy wybuchła pandemia, zorganizowaliśmy akcje wspierające osoby starsze lub samotne oraz lokalne firmy. Jedna z naszych radnych przygotowywała plakaty, które były publikowane na naszym profilu na Facebooku - Sołectwo Rytel - i każdego dnia reklamowaliśmy inną firmę z terenu sołectwa, jej produkty czy usługi, by mieszkańcy poznali, kto u nas działa i u kogo mogą robić zakupy itp. Ta akcje dały nam poczucie, że jesteśmy jedną społecznością, która może na siebie liczyć w trudnych czasach kryzysu. Ludzie na wsi są jak taka jedna wielka rodzina.
Czy mieszkańcy Rytla interesują się bieżącymi sprawami politycznymi, społecznymi w Polsce?
Zdecydowanie, są bardzo zaangażowani. Poziom świadomości i wykształcenia ludzi na wsi z biegiem lat bardzo wzrasta. Już nie siedzimy tylko cicho w domu na swoich podwórkach, nie zajmujemy się tylko naszymi w "pastwiskami". Działamy prospołecznie, na terenie sołectwa jest wiele organizacji i stowarzyszeń. Ludzie chcą uczestniczyć w kulturze, więc na przełomie stycznia i lutego zorganizowano wystawę fotograficzną „Sołectwo Rytel – piękno w obiektywie”, a zdjęcia wykonali nasi mieszkańcy. Można było ją oglądać w kościele, bo to jedyne takie duże miejsce, które jest teraz u nas otwarte, gdzie nie ma tłoku i można zachować reżim sanitarny. Wystawę mógł odwiedzić każdy, wierzący czy niewierzący.
Czy w Rytlu był Strajk Kobiet? Mieszkańcy manifestowali, wieszali w oknach czerwone błyskawice?
W naszym sołectwie nie było publicznych wystąpień, zgromadzeń czy protestów. Obserwowałam dyskusję mieszkańców na ten temat, ale odbywała się ona w internecie, na ich prywatnych profilach. Szanuję zdanie każdego.
W pani sołectwie są koła gospodyń wiejskich?
Niestety u nas jeszcze nie ma, ale jest wiele takich prężnie działających w Polsce. Utworzenie KGW w Rytlu mam więc na liście celów. Tym bardziej, że można otrzymać dofinansowanie zewnętrzne na taką działalność, warto więc z tego korzystać. Za to mamy zrzeszające się grupy seniorów w kilku kubach seniora, szkolne koło Caritas, która motywuje młodych mieszkańców i aktywizuje do działalności społecznej. Jest u nas klub sportowy z wieloletnią tradycją Brda Rytel, dom kultury, stowarzyszenie „Naszym Dzieciom”, grupa rytelskich morsów i prężnie działająca Ochotnicza Straż Pożarna z liczną młodzieżówką.
Zostanie pani na stałe na wsi, czy kiedyś planuje pani zamieszkać w mieście?
Mieszkałam w mieście w czasie studiów i na początku małżeństwa, ale wróciłam na wieś, skąd pochodzę i tutaj czuję się najlepiej. Mamy stąd bardzo blisko do miasta, więc w 15 minut jazdy samochodem mogę być w mieście, gdzie mam wszystko na wyciągnięcie ręki. Poza tym, teraz wielu ludzi ucieka z szybkich, tłocznych miast, wolą mieszkać gdzieś na obrzeżach albo właśnie na wsiach, gdzie jest spokojniej, więcej przyrody. Rytel to wyjątkowe miejsce, w sercu Borów z licznymi atrakcjami turystycznymi. Ja zostaję w Rytlu, bo tutaj jest moje miejsce na ziemi.