Była w bliźniaczej ciąży. Wciąż mierzy się z bólem po śmierci córki
Gdy Alesia Kłaczkiewicz dowiedziała się, że nosi pod sercem jednojajowe bliźniaczki, nie posiadała się ze szczęścia. Przed rozpoczęciem akcji porodowej usłyszała, że jedna z córeczek odeszła. - Codziennie rozmawiam z Wiktorią. Mówię, że zawsze będę ją kochała i bardzo za nią tęsknię - zwierza się w rozmowie z WP Kobieta.
19.04.2022 | aktual.: 19.04.2022 20:43
Od wczoraj cały świat mówi o tragedii Cristiano Ronaldo. Kondolencje dla piłkarza płyną z całego świata. Wiele kobiet z doświadczeniem utraty jednego z bliźniąt musi jednak cierpieć w samotności i niezrozumieniu.
Alesia Kłaczkiewicz marzyła o macierzyństwie. Pierwsza ciąża zakończyła się poronieniem w siódmym tygodniu. W drugiej usłyszała radosną wiadomość: na świat przyjdą dwie dziewczynki. Była w szoku, ale myślała, że Bóg w ten sposób chce zrekompensować jej stratę pierwszego dziecka.
Czas oczekiwania był spokojny, badania wychodziły podręcznikowo. Rodzice skompletowali podwójną wyprawkę: kupili specjalny wózek, ubranka zamówili w dwóch kompletach. Dwa razy dłużej zastanawiali się nad imionami dla córek - stanęło na Oliwii i Wiktorii. Gdy niemal pewne było, że happy end także będzie podwójny, świat się zatrzymał.
- W 35. tygodniu trafiłam do szpitala z silnymi skurczami. Lekarze zdecydowali o cesarskim cięciu. Podczas ostatniego badania okazało się, że jedno dziecko nie żyje - mówi pani Alesia w rozmowie z WP Kobieta. - Dla kobiety nie ma znaczenia, na jakim etapie traci dziecko. Za każdym razem ta strata jest niewyobrażalna - komentuje Sylwia Kopka, psychoterapeutka specjalizująca się w pomocy okołoporodowej.
"Mąż trzymał Wiktorię i płakał"
Ten moment pani Alesia zapamięta do końca życia. Gdy usłyszała, że wyjdzie ze szpitala tylko z jedną córką, nie widziała, jak się chować. Spuściła wzrok, nie miała siły spojrzeć w ekran monitora ani na męża. Nie pozwoliła sobie na rozpacz, przed nią był przecież najpiękniejszy moment w życiu. A może najgorszy?
- Natychmiast postanowiłam, że muszę być silna dla drugiej córeczki. Wiedziałam, że jeśli bardzo się zestresuje, mogę stracić pokarm. Oliwia była malutka, słaba, prosto po porodzie trafiła do inkubatora, musiałam zrobić wszystko, żeby nabrała sił - wspomina pani Alesia.
Chwilę po przywitaniu przyszedł czas na pożegnanie. Lekarze zapytali, czy rodzice chcą zobaczyć martwą córeczkę. Pani Alesia wspomina, że Wiktoria była duża, większa od Oliwki. Pierwszy w ramiona wziął ją tata.
- Mąż trzymał ją na rękach i płakał. Tego się nie da wyprzeć, zapomnieć - mówi kobieta. - Tu się w jednym miejscu spotyka życie i śmierć. Te emocje są niemal niemożliwe do pomieszczenia. Mama nie ma przestrzeni na żałobę po dziecku, bo obok jest drugie, które wymaga natychmiastowej opieki, miłości. A w matce mogą pojawić się przeróżne uczucia, często oprócz smutku jest to złość czy frustracja, z którymi trudno sobie radzić i je rozumieć. Ważne, żeby pozwolić sobie na wszystkie emocje, by niczego nie wypierać, nie odrzucać. W innym wypadku pogłębimy kryzys psychiczny - komentuje ekspertka.
Pani Alesia wierzy, że Wiktoria od początku opiekowała się z nieba swoją siostrzyczką. Początkowo Oliwka nie oddychała, lekarze musieli ją zaintubować.
- Po 10 minutach złapała oddech i została z nami. Wierzę, że to Wiktoria wstawiła się za nią w niebie - twierdzi.
Dwa zajączki
Podwójna wyprawka stała się symbolem wielkiej radości i najboleśniejszej straty. W drugim trymestrze przyszła mama zamówiła dla dziewczynek dwie dedykowane zabaweczki - zajączki. Gdy maskotki dotarły, było już po pogrzebie.
Teraz jedna z nich leży w specjalnym pudełku - świadectwie miłości matki do utraconego dziecka. Oprócz zajączka są tam też wydruki z USG, na których widać jeszcze dwa serduszka. Na pamiątkę pani Alesia zachowała także malutkie body Wiktorii.
Młoda mama codziennie modli się do utraconej córeczki. - W myślach mówię do niej, że bardzo ją kocham i że szalenie za nią tęsknię - pani Alesia nie potrafi powstrzymać łez.
- Pani Alesia musi się postarać zadbać o własny dobrostan. Próbować rozmawiać o uczuciach, reagować, gdy będzie się gorzej czuła. To jest kluczowe także dla jej żyjącej córeczki, która z pewnością w czasie prenatalnym doświadczała obecności siostry - mówi psychoterapeutka.
Rodzina postanowiła co miesiąc obchodzić małe święto: w dniu urodzin Oliwki przygotowywany jest torcik, zapraszana rodzina. Po tej uroczystości wszyscy jadą na cmentarz, tym razem odwiedzić Wiktorię, położyć kwiaty, zmówić modlitwę.
- Rodzina powinna wspierać młodą mamę, dawać jej przestrzeń do rozmów o uczuciach, na opowiedzenie swojej historii. Wyrzućmy z głowy zdania: "Nic się nie stało", "Masz dla kogo żyć". Nie należy umniejszać tej straty. Spróbujmy odciążyć młodą mamę z domowych obowiązków, pomóc w opiece nad dzieckiem. Być może ten czas jest jej potrzebny na przeżywanie żałoby - sugeruje Sylwia Kopka.
Co się stało z moim dzieckiem?
Kilka tygodni po porodzie pani Alesia postanowiła poprosić szpital o dokumentację medyczną. Chce zrozumieć, dlaczego jej zdrowa córeczka urodziła się martwa. Czy ktoś zawinił? Czy ktoś czegoś nie dopilnował? Co mogło się wydarzyć na przestrzeni feralnych kilkunastu dni?
- Nie miałam doświadczenia, wydawało mi się, że jestem w dobrych rękach. Wybrałam polecaną lekarkę z najlepszymi ocenami na portalach. Dziecko zmarło już po ostatnim USG, dwa tygodnie przed porodem. Diagnoza - zaburzenie krążenia łożyskowego. Zastanawiam się, dlaczego lekarka nie zleciła częstszych badań. Przeczytałam, że w bliźniaczej ciąży w trzecim trymestrze KTG powinno być wykonywane co 2-3 dni. Boję się myśleć, że mogła tego nie przeżyć także druga córeczka - twierdzi pani Alesia.
Kobieta będzie dochodzić sprawiedliwości przed sądem. Przyznaje, że nie zależy jej na pieniądzach ani nawet skazaniu lekarzy. Mówi, już wszystkim wybaczyła. Chce dowiedzieć się, dlaczego jej córeczka musiała umrzeć. Potrzebuje tej informacji, by móc w pełni opłakać Wiktorię.
Od porodu minęło 10 miesięcy. Pani Alesia kocha malutką Oliwkę całym sercem. Nie może się nadziwić, że dziewczynka jest taka śliczna i spokojna. Może odczuwa obecność siostry i czuje się bezpiecznie?
Marta Kutkowska dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!