GwiazdyCerekwicka - odrodzona i bezpieczna

Cerekwicka - odrodzona i bezpieczna

Cerekwicka - odrodzona i bezpieczna
27.11.2007 13:33, aktualizacja: 27.12.2007 15:42

Ma w so­bie wie­le si­ły i de­ter­mi­na­cji, i świadomość, że może udźwignąć prawie wszystko. Ka­sia Ce­re­kwic­ka wła­śnie wy­daje no­wą pły­tę „Po­kój 203,”, a pro­mu­ją­cy ją sin­gel „S.O.S.” już jest po­pu­lar­ny.

W ŚWIECIE SUKCESU

­­Odrodzona i bezpieczna

Ma w so­bie wie­le si­ły i de­ter­mi­na­cji, i świadomość, że może udźwignąć prawie wszystko. Ka­sia Ce­re­kwic­ka wła­śnie wy­daje no­wą pły­tę „Pokój 203,”, a pro­mu­ją­cy ją sin­gel „S.O.S.” już jest po­pu­lar­ny.

Rok te­mu twój al­bum „Fe­niks” zy­skał mia­no pla­ty­no­wej pły­ty. „Po­kój 203” też bę­dzie suk­ce­sem?

Pra­co­wa­łam nad pły­tą naj­lepiej, jak po­tra­fię. Mój per­fek­cjo­nizm czasem wręcz wszyst­kich do­bi­jał, bo przez cią­głe po­praw­ki mu­sie­li­śmy opóź­nić pre­mie­rę. Na pew­no to pły­ta zu­peł­nie in­na od po­przed­niej. Mniej w niej ro­man­ty­zmu, wię­cej dy­na­mi­ki i po­zy­tyw­ne­go prze­ka­zu. Mam na­dzie­ję, że część pio­se­nek wstrzą­śnie dam­skim gro­nem. Mo­je ko­le­żan­ki przy­cho­dzi­ły na kaw­kę, mó­wi­ły: „Ce­re­kwic­ka, nio­sę ci inspirację”. A ja czę­sto się­ga­łam do ich zwie­rzeń.

Mó­wio­no, że drzwia­mi do ka­rie­ry by­ła dla cie­bie „Szan­sa na sukces”. Jed­nak po wy­gra­nej w tym pro­gra­mie na po­pu­lar­ność musia­łaś cze­kać jesz­cze 8 lat. Trze­ba doj­rzeć do suk­ce­su?

Oczy­wi­ście, cią­gle do nie­go doj­rze­wam, bo wciąż jesz­cze wie­le przede mną. Ale dla 17-lat­ki wy­stęp w „Szan­sie” był wiel­kim sukce­sem. Śpie­wać uczy­łam się sa­ma, wy­ła­pu­jąc błę­dy, bo w ro­dzin­nym Ko­sza­li­nie nie by­ło oso­by, któ­ra po­pro­wa­dzi­ła­by mnie wo­kal­nie. Kie­dy po raz pierw­szy obej­rza­łam sie­bie w te­le­wi­zji, by­łam zdu­mio­na, że tak do­brze mi po­szło, mi­mo że wy­lo­so­wa­łam trud­ną pio­sen­kę Ewy Bem. Na­wet dzi­siaj po 10 la­tach stwier­dzam, że mia­łam nie­zły tu­pet!

Skąd czer­pa­łaś ener­gię?

Cza­sem śmie­ję się, że si­łę, któ­ra po­zwo­li­ła mi iść do ce­lu, bra­łam z ko­smo­su. Mam w so­bie wie­le si­ły i de­ter­mi­na­cji, nie­po­wo­dze­nia, ja­kich do­świad­czy­łam, spra­wi­ły, że te­raz mo­gę udźwi­gnąć już pra­wie wszyst­ko. Wy­trwa­łość opła­ci­ła się. Cięż­ko pra­co­wa­łam nad mo­ją po­przed­nią pły­tą „Fe­niks”, za­in­te­re­so­wa­łam nią wy­twór­nię i w koń­cu wy­da­łam ją ja­ko 26-lat­ka. Być mo­że to nie przy­pa­dek. Na stu­diach na wy­kła­dach z psy­cho­lo­gii mó­wio­no mi, że ar­ty­sta po­wi­nien za­czy­nać ka­rie­rę po 25. ro­ku ży­cia. Wte­dy do­pie­ro osią­ga się doj­rza­łość mu­zycz­ną i psy­chicz­ną.

Czy to tech­ni­kum sa­mo­cho­do­we, do któ­re­go cho­dzi­łaś, na­uczy­ło cię, jak być twar­dą?

Do­brze wspo­mi­nam tę szko­łę i mo­ich ko­le­gów, ale na każ­dym kro­ku musiałam udo­wad­niać, że płeć nie ma zna­cze­nia. Sły­sza­łam, że je­śli jakiś fa­cet w szko­le nie umie cze­goś zro­bić, mó­wią mu: „Słuchaj, to wstyd, bo na­wet Ce­re­kwic­ka po­tra­fi­ła pra­co­wać na to­kar­ce”.

Pół­to­ra ro­ku te­mu po­wie­dzia­łaś, że nie je­steś gwiaz­dą. Od te­go cza­su spo­ro się zmie­ni­ło. Te­raz po­wtó­rzy­ła­byś to?

Gdy tań­czy­łam w „Tań­cu z gwiaz­da­mi”, mój part­ner Geo­r­gyi Ko­ro­lyov śmiał się, że pol­skie gwiaz­dy dla nie­go to tak, jak na Ukrainie kla­sa śred­nia. W je­go kra­ju ce­le­bri­ties jeż­dżą ben­tley­ami, la­ta­ją na za­ku­py do Me­dio­la­nu czy Pa­ry­ża, spę­dza­ją wa­ka­cje na Malediwach. Nie mo­gę o so­bie po­wie­dzieć, że je­stem gwiaz­dą, bo mam na kon­cie jesz­cze nie­wie­le osiąg­nięć. Po­za tym sa­ma cho­dzę po buł­ki do skle­pu, jeż­dżę naj­tań­szą tak­sów­ką i nie czu­ję się ni­kim nadzwyczajnym. Gwiaz­dą w Pol­sce jest dla mnie Kay­ah, ona od kilkunastu lat umie­jęt­nie pro­wa­dzi swo­ją ka­rie­rę, na­gry­wa świet­ne płyty, jest ko­bie­tą or­kie­strą. Ja mo­że za 10, 20 lat, kie­dy oka­że się, że mo­je na­stęp­ne pły­ty osią­gną suk­ces, ośmie­lę się po­wie­dzieć, że za­słu­ży­łam na to mia­no.

Suk­ces ar­ty­stycz­ny dał ci jed­nak więk­szą swo­bo­dę fi­nan­so­wą?

Wresz­cie mo­gę so­bie po­zwo­lić na wy­jaz­dy, nie na Ma­le­di­wy, ale przynajmniej do Spa w Ka­zi­mie­rzu. Po­za tym uda­ło mi się wy­na­jąć faj­ny apar­ta­ment 80 mkw. w cen­trum War­sza­wy. Ja i mój męż­czy­zna ma­my dla sie­bie miej­sce, a nasz kot na­uczył się na­wet po­lo­wać. Za­wód mu­zy­ka jest jak si­nu­so­ida – raz się jest na­ gó­rze, raz na do­le. Dopiero od pół­to­ra ro­ku czu­ję się bez­piecz­nie i mo­gę spać spo­koj­nie.

Wydanie Internetowe

Źródło artykułu:Magazyn Sukces
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (0)
Zobacz także