Blisko ludzi„Chcemy kochać, nie umierać!”. Czarny protest pod Sejmem

„Chcemy kochać, nie umierać!”. Czarny protest pod Sejmem

- Solidarność naszą bronią! Chcemy kochać, nie umierać!– słychać było na Wiejskiej. Kiedy politycy debatowali w Sejmie nad projektem zaostrzenia ustawy aborcyjnej, kobiety postanowiły wyjść na ulicę i pokazać, że będą walczyć o prawo do decydowania o sobie, a szczególnie o swoim ciele.

„Chcemy kochać, nie umierać!”. Czarny protest pod Sejmem
Źródło zdjęć: © PAP
Magdalena Drozdek

22.09.2016 | aktual.: 30.09.2016 15:11

O Czarnym Proteście zrobiło się głośno na kilka dni przed samym wydarzeniem. W mediach społecznościowych internautki publikowały swoje zdjęcia w czarnych strojach. To tylko symboliczny gest, ale odzew okazał się ogromny.

- Czernią chcemy pokazać, że nie godzimy się na odbieranie nam godności. W prosty sposób każda i każdy z nas może dziś pokazać swój sprzeciw, niezależnie od tego, czy jest w pracy, w szkole. Nie trzeba jechać do Warszawy. Zachęcamy też do publikowana swoich zdjęć w czerni i udostępniania w mediach społecznościowych z hasztagiem #CzarnyProtest - apelowała jeszcze przed rozpoczęciem protestu Kinga Stańczuk z partii Razem.

- Jeśli ta ustawa przejdzie, kobiety będą wtrącane do więzienia za przerwanie ciąży. Niemożliwe będzie przeprowadzanie badań prenatalnych. Kobiety będą żyły w strachu przed państwem – dodała.

- Całe życie byłam przekonana, że mam prawo podejmować decyzje dotyczące mojego ciała. Urodzenie dziecka, które może mnie zabić lub będącego wynikiem brutalnego gwałtu mnie przeraża. To oczywiste, że nie każda kobieta znajdująca się w takiej sytuacji zdecyduje się na aborcję. Ja nie wiem, co bym zrobiła. Ważne jest to, żeby każda z nas miała możliwość dokonania wyboru - pisze jedna z internautek.

W akcję włączyli się także celebryci, a wśród nich m.in. Maja Ostaszewska, Anja Rubik, Maria Peszek, Borys Szyc i Maciej Zakościelny.

- Już dzisiaj ciężarne kobiety chore na raka muszą dopraszać się o chemioterapię. Jeżeli pozwolimy na wprowadzenie tej barbarzyńskiej ustawy, takie sytuacje staną się codziennością. Nie chcemy żyć w państwie, w którym kobiety boją się zajść w ciążę ze strachu o własne zdrowie i życie. Nie zgadzamy się na to, by oszalała prawica robiła z Polski piekło kobiet. Nie zgadzajmy się na życie w lęku, na torturowanie kobiet. Prokuratura badająca przyczyny poronień i przesłuchująca kobiety na łóżku szpitalnym. Zgwałcone dziewczynki przymuszone do rodzenia. Ciężarne zmuszane do donoszenia ciężko uszkodzonych, niezdolnych do życia płodów. Czy tak ma wyglądać Polska? Apelujemy do posłów i posłanek o odrzucenie tego barbarzyńskiego projektu - mówiła Marcelina Zawisza z zarządu krajowego partii Razem.

Tymczasem kilkanaście metrów dalej w Sejmie rozpatrywane były dwa projekty dotyczące ochrony życia i aborcji. Jeden z nich złożył Komitet „Stop Aborcji”, który przewiduje karę od 3 miesięcy do 5 lat więzienia dla kobiet, które poddały się zabiegowi aborcji. Drugi został skierowany do Sejmu przez Komitet „Ratujmy Kobiety”. Ten zakłada z kolei, że kobieta miałaby prawo do przerwania ciąży do końca 12. tygodnia. Aborcja dopuszczalna byłaby w tych przypadkach, co obecnie, czyli gdy ciąża stanowi zagrożenie dla zdrowia lub życia matki, kiedy występuje prawdopodobieństwo nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu, oraz wówczas, gdy ciąża jest następstwem czynu zabronionego.

Barbara Nowacka podkreślała z sejmowej mównicy, że zakaz aborcji to prezent dla gwałcicieli, a ich ofiary będą bały zgłaszać się na policję. - Jeśli macie serca, to zauważcie, że niechciane ciąże to także cierpienia niechcianych dzieci - powiedziała Nowacka. - Polska nie może być krajem, w którym kobiety są wsadzane do więzienia za chęć decydowania o własnym życiu - dodała.

- Klub PiS jest za skierowaniem obu projektów obywatelskich dotyczących aborcji do dalszych prac w komisji - poinformował poseł PiS Tomasz Latos. Zaznaczył także, że rządząca partia nie wspiera projektu komitetu „Ratujmy Kobiety”.

Komentarze (19)