Chciała "rozwodu kościelnego". Oto co musiała wykazać
– Dwadzieścia miesięcy i było po wszystkim. Nasze małżeństwo zostało przez Kościół katolicki uznane za nieważne – opowiada Elżbieta. – Starsza córka rozumie. Młodsza wciąż układa to sobie w głowie.
02.07.2023 | aktual.: 02.07.2023 11:53
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
W Kościele katolickim pojęcie "rozwodu" nie istnieje; małżeństwo – zawierane przed Bogiem – jest dożywotnim sakramentem. Są jednak przesłanki, aby starać się o stwierdzenie jego nieważności. Takich spraw jest coraz więcej: każdego roku to kilka tysięcy wniosków złożonych w sądach kościelnych. W 2022 r. 69 proc. spraw zostało rozstrzygniętych wyrokiem pozytywnym (dane za - zespół adwokatów kościelnych w składzie dr Michał Poczmański, mgr Maciej Góral, mgr Agata Nogaj).
Wydawać by się mogło, że stwierdzenie nieważności małżeństwa zawartego w kościele to proces długi i skomplikowany, a samo stwierdzenie nieważności jest trudne do uzyskania. Jednak ci, którzy przez to przeszli, nierzadko przyznają, że "poszło łatwiej, niż sobie wyobrażali". Dość dodać, że "rozwód kościelny" uzyskał Jacek Kurski po 24 latach trwania małżeństwa, z którego ma troje dzieci.
Czuła, że popełnia błąd
Stwierdzenie nieważności małżeństwa dostała Honorata (imiona bohaterów zostały zmienione). – Nie ma co ukrywać, ale moje małżeństwo do udanych nie należało. Właściwie to już w chwili brania ślubu przeczuwałam, że będzie ono porażką, chociaż łudziłam się, że może jednak coś się zmieni na plus – opowiada.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Honorata ma 36 lat, a tamto małżeństwo trwało 4 lata. Kobieta nie ukrywa, że było dla niej "ucieczką". – Wychowałam się w małej wiosce bez perspektyw. Arek był ode mnie o 10 lat starszy, miał pracę i mieszkanie w mieście. Zakochałam się w nim, ale miałam 21 lat i nie byłam gotowa na małżeństwo. Teraz widzę, że za wszelką cenę chciałam uciec, zmienić coś w swoim życiu, mimo że Arek był impulsywny i porywczy, zdarzało mu się krzyknąć na mnie przy ludziach albo popchnąć, gdy byliśmy sami. Był też uzależniony od internetu, a z czasem okazało się, że również od pornografii.
Dla Honoraty w pewnym momencie stało się jasne, że popełniła życiowy błąd i powinna jak najszybciej zakończyć małżeństwo z Arkiem. – Wiedziałam, że będzie mi ciężko, ale musiałam ratować siebie – przyznaje.
Zobacz także
Spodziewała się walki i oporu, jednak ku jej zdziwieniu Arek nie oponował. Zgodził się na rozwód bez orzekania o winie, a gdy poprosiła o "rozwód kościelny", nie protestował. – Dla niego kwestie wiary nie były aż tak ważne, a dla mnie są. To jeden z sakramentów, bardzo potrzebowałam to uregulować – mów Honorata, dodając, że nietrudne okazało się wykazanie, że biorąc ślub, była niedojrzała emocjonalnie.
– Nie obyło się bez "prania brudów", by sąd biskupi mógł stwierdzić, że Arek ma nałogi i jest przemocowy, choć obrońca węzła małżeńskiego nie wniósł uwag, od których musiałabym się odwołać. Mimo wszystko kosztowało mnie to dużo stresu. Całość była rozciągnięta w czasie i zajęła prawie dwa lata. Ostatecznie stwierdzam jednak, że nie było to takie straszne i męczące, po prostu było o co zawalczyć. Ogólnie poszło łatwiej, niż sobie wyobrażałam.
Dziś Honorata jest w związku małżeńskim (po ślubie konkordatowym), ma córkę.
Uzbroić się w cierpliwość
Małżeństwo 45-letniej Elżbiety zostało uznane za nieważne po 19 latach. Z tego związku urodziło się dwoje dzieci. – Dostałam unieważnienie małżeństwa i mogę powiedzieć, że trzeba uzbroić się w cierpliwość, bo to trwa, i że należy się do tego dobrze przygotować. Ja radziłam się u adwokata kościelnego, który powiedział mi, że tak naprawdę nie ma znaczenia, czy małżeństwo było dobre, czy są z niego dzieci itp. Po prostu trzeba wykazać, że jest nieważne, ponieważ zostało zawarte z niewłaściwych przyczyn – opowiada Elżbieta.
Wady zgody małżeńskiej to najczęstsza grupa przeszkód wskazywanych w procesie o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Powołała się na nie Honorata, powołała się też Elżbieta. – Mój mąż po kilkunastu wspólnie spędzonych latach porzucił mnie dla innej kobiety – wyznaje. – Rozwód z orzekaniem o winie trwał ponad rok i był mocno obciążający psychicznie, bo mąż mnie bardzo zranił swoją zdradą i odejściem, chociaż faktem jest, że psuło się między nami od dawna. Potem musiałam ochłonąć, więc na parę miesięcy odłożyłam proces o "unieważnienie małżeństwa". W końcu oboje z wtedy już byłym mężem stwierdziliśmy, że nie ma co dłużej czekać i zajęliśmy się tym "unieważnieniem".
Elżbieta nie chce opowiadać o szczegółach, ale przyznaje, że w jej przypadku nietrudno było udowodnić, że nie była dojrzała emocjonalnie do zawarcia małżeństwa, a także że ślub wzięła pod przymusem. – Matka bardzo na mnie wtedy naciskała, bo była w Arku niemalże zakochana. Umiał czarować ludzi, zawsze mu to wychodziło. Dwadzieścia miesięcy i było po wszystkim. Nasze małżeństwo zostało przez Kościół katolicki uznane za nieważne – mówi Elżbieta.
Nie kryje, że po otrzymaniu wyroku poczuła się… dziwnie. Elżbieta: – Czytasz, że twoje małżeństwo zostało uznane za nieważne i prawnie nieobowiązujące, co brzmi irracjonalnie po prawie dwudziestu razem spędzonych latach, ale tak to już jest.
Elżbieta dodaje, że największy problem z uznaniem tego faktu miały ich córki. – Starsza rozumie. Jesteśmy katolicką rodziną, dla niej sakramenty są ważne i wciąż ma ogromny żal do ojca za to, co zrobił, więc całkowicie popiera moje decyzje. Natomiast młodsza córka się obraziła. Ma żal do nas obojga, że formalnie nasze małżeństwo nigdy nie istniało. Ona wciąż układa to sobie w głowie. Ja żyję już nowym życiem.
Kiedy można stwierdzić nieważność małżeństwa?
W teorii proces o stwierdzenie nieważności małżeństwa (a nie "unieważnienie małżeństwa") jest długi i trudny, trzeba bowiem udowodnić, że związek małżeński był nieważny od samego początku. A stwierdzenie nieważności należy interpretować tak, jakby małżeństwa nigdy nie było.
Zgodnie z prawem kanonicznym istnieją trzy grupy przesłanek do przeprowadzenia takiego procesu: przeszkody zrywające (niezdolność do zawarcia małżeństwa wynikająca m.in. z wieku, pokrewieństwa, impotencji, uprowadzenia, święceń), wady zgody małżeńskiej (m.in. alkoholizm, niedojrzałość emocjonalna, choroby psychiczne, nerwice, "nieodcięta pępowina", seksoholizm, ciąża czy symulacja zgody małżeńskiej, czyli wprowadzenie w błąd otoczenia, że się chciało wziąć ślub wbrew temu, co się ówcześnie myślało i czuło) oraz wady formy kanonicznej.
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!