Chrzest święty w dobie koronawirusa. Odwoływać czy się nie bać?
Epidemia koronawirusa stała się faktem. Przez najbliższe dwa tygodnie zaleca się zostać w domu i unikać miejsc publicznych. Także kościoły przygotowane są na te chwile. Msze święte będą transmitowane w telewizji i mediach internetowych. Przed trudną decyzją stanęli rodzice dzieci, którzy na marzec i kwiecień zaplanowali chrzciny i towarzyszące im rodzinne uroczystości.
- Obecny czas jest szczególny i nadzwyczajny, także w liturgii i życiu wiernych, nie tylko kościoła katolickiego. Chrzest jest pierwszym i najważniejszym sakramentem, dlatego Kościół, a w nim rodzice dbają o to, by udzielać go swoim dzieciom. W normalnych okolicznościach chrzci się dzieci zwykle w niedziele, uroczyście wprowadzając je do wspólnoty parafialnej – mówi w rozmowie z WP Kobieta ks. dr Wojciech Kućko, dyrektor Wydziału ds. Rodzin Kurii Diecezjalnej Płockiej.
Większość rodziców w ostatniej chwili zrezygnowała z przyjęcia sakramentu chrztu świętego przez swoje dzieci. Są jednak sytuacje, w których rodzice chcą ochrzcić dzieci i w specjalnych warunkach można to zrobić zachowując bezpieczeństwo.
W takich okolicznościach znalazła się Agnieszka Nowak, która sakrament chrztu dla swojego dziecka zaplanowała na 15 marca. Kobieta nie odwołuje uroczystości, bo jak sama mówi, chce i musi ochrzcić swoje dziecko. Konsultowała w parafii sytuację, zaproponowała, aby chrzest odbył się w zakrystii, bądź podczas mszy w tygodniu, w których uczestniczy mniej wiernych, ale nie udało się. – Ksiądz powiedział, że nie ma takiej potrzeby – mówi nam młoda mama. Dlatego Agnieszka podjęła decyzję, że nie odwołuje sakramentu, ochrzci dziecko, a jedynie zrezygnowała z obiadu rodzinnego.
Zobacz także: SIŁACZKI – program Klaudii Stabach. Sezon 2 odc. 1. Historie inspirujących kobiet
W wyjątkowych okolicznościach
- W sytuacjach nadzwyczajnych, na przykład choroby dziecka albo takich jak teraz – pandemii, prawo kościoła przewiduje możliwość ochrzczenia nawet w domu, jeśli na to pozwoli miejscowy biskup. Wtedy także wystarczy jedynie jeden chrzestny. Mamy nadzieję, że takich sytuacji nie będzie wiele – mówi Ks. dr Wojciech Kućko, dyrektor Wydziału ds. Rodzin Kurii Diecezjalnej Płockiej.
Przed trudnym wyborem znalazła się Paulina Czyżewska, mama 4-miesięcznego chłopca. - Moje odczucia są różne. Ciężko jest mi powiedzieć, co zrobić. Na razie czekam, ale mam w planie zadzwonić do restauracji i spytać się czy jest możliwość przełożenia terminu na czerwiec czy lipiec – mówi młoda mama w rozmowie z WP Kobieta.
– Z kościołem jest taka sytuacja, że msza, gdzie przeważnie jest chrzest jest już zarezerwowana i ksiądz mi zaproponował, że mogę ochrzcić dziecko po mszy dla dzieci o 12.30. Nie zapisywałam się jeszcze w kościele na chrzest, bo teraz czekam na to, jak się sytuacja rozwinie. Ale jeżeli nie zostaną podjęte takie kroki jak we Włoszech to pewnie ochrzczę dziecko po mszy – przyznaje pani Paulina. Kobieta zastanawiała się też, jak podejdą do tematu właściciele restauracji, w której zapłaciła zaliczkę i zarezerwowała termin. – Po konsultacji z rodziną postanowiliśmy przełożyć chrzciny na lipiec – przyznała. W restauracji, w której miała odbyć się rodzinna uroczystość, nikt nie robił problemu i wyrażono zgodę na przeniesienie chrzcin na okres letni.
Przed dylematem ochrzczenia dziecka w najbliższym czasie stanęła też pani Agnieszka, która miała zaplanowany chrzest na 14 marca. Kobieta zdecydowała się jednak odwołać chrzest na kilka dni przed uroczystością. - Decyzja zapadła wczoraj wieczorem, poinformowaliśmy rodzinę, wszyscy zgodziliśmy się, że to słuszne. Księdza poinformowałam dzisiaj rano, też przyjął te informację z pełnym zrozumieniem i uzgodniliśmy, że jak tylko sytuacja się uspokoi uzgodnimy kolejny termin. Planowaliśmy obiad, właścicielka restauracji zachowała się bardzo w porządku - mówi Agnieszka, z którą rozmawialiśmy w czwartek.
Jak podkreśla ksiądz Przemysław Śliwiński, rzecznik Archidiecezji Warszawskiej, z tej sytuacji jest wyjście. - Należy zadzwonić do proboszcza i skonsultować możliwość udzielania sakramentu chrztu poza mszą świętą. Wtedy są obecni tylko rodzice i przynajmniej jeden rodzic chrzestny. Sam sakrament może odbyć się w kościele, w zakrystii, w miejscu specjalnym, nie ma to znaczenia. Takie rozwiązanie nie jest problemem - powiedział nam przedstawiciel Archidiecezji Warszawskiej. Dodał też, że osoby z zagrożeniem życia mogą być ochrzczone przez kogokolwiek – są to sytuacje ekstremalne, ale takie też się zdarzają.
Tylko bez paniki
W ostatniej chwili chrzest swojego dziecka odwołała Marta Musz. Sakrament zaplanowany był na 15 marca. Na początku kobieta rozważała odwołanie tylko rodzinnego obiadu. Podjęła decyzję o chrzcie po mszy świętej, w obecności rodziców i chrzestnych. – Byłam już na takiej uroczystości, gdzie dziecko zostało ochrzczone po mszy i stwierdziłam, że to jest jakieś wyjście z sytuacji – mówi Marta w rozmowie z WP Kobieta. - Rozmawiałam z księdzem, nie ma problemu żeby chrzest był po mszy – dodała.
Spokojniej do sprawy podchodzą rodzice, którzy zaplanowali chrzest święty swojego dziecka na kwiecień. Mają nadzieję, że narodowa kwarantanna, która potrwa dwa tygodnie, przyniesie skutki. - Zachowuje spokój, nie panikuje. Mój synek ma teraz cztery miesiące, jeśli nie ochrzcimy go za miesiąc, to przecież nic się nie stanie. Niczego nie odwołuje, bo może Polacy zaczną być odpowiedzialni i zostaną w domach, żeby wirus się nie rozprzestrzeniał tylko zanikał. Trzeba czekać – powiedziała nam Iza Pietrzak, która chrzest ma zaplanowany na 13 kwietnia. I dodaje: przecież panika nie poprawi sytuacji.