GwiazdyCiągle się czerwienisz? To choroba!

Ciągle się czerwienisz? To choroba!

Czerwienienie się na twarzy to problem, który trapi wielu nastolatków. Część z nich z erytrofobii zwyczajnie wyrasta, inni muszą nauczyć się radzić sobie z tą przypadłością. Często staje się ona przyczyną fobii społecznej, kiedy wolimy w ogóle unikać spotkań z ludźmi, niż przeżywać skrępowanie spowodowane rumieńcem na twarzy. Mało kto zadaje sobie sprawę z tego, że erytrofobię należy leczyć.

Ciągle się czerwienisz? To choroba!
Źródło zdjęć: © sxc.hu

15.02.2011 | aktual.: 25.05.2018 15:15

Czerwienienie się na twarzy to problem, który trapi wielu nastolatków. Część z nich z erytrofobii zwyczajnie wyrasta, inni muszą nauczyć się radzić sobie z tą przypadłością. Często staje się ona przyczyną fobii społecznej, kiedy wolimy w ogóle unikać spotkań z ludźmi, niż przeżywać skrępowanie spowodowane rumieńcem na twarzy. Mało kto zadaje sobie sprawę z tego, że erytrofobię należy leczyć.

Rumieniec pojawia się w najmniej oczekiwanym momencie, podczas rozmowy, spotkania, konferencji. Najpierw się czerwienimy, a potem wstydzimy się plam na twarzy, co powoduje, że stają się bardziej rozległe, a skrępowanie dojmujące, bo to właśnie stres w dużej mierze przyczynia się do wystąpienia tej przypadłości. Często erytrofobia sama się napędza. Osoby cierpiące na nią boją się plam, zanim jeszcze się pojawią. Napięcie z tym związane wywołuje rumieniec na twarzy.

Nie da się ukryć, iż przypadłość nie sprzyja bujnemu życiu towarzyskiego. U części ludzi prowadzi do powstania fobii społecznej. W skrajnych przypadkach osoby te nie chcą wychodzić z domu i rozmawiać z ludźmi ze strachu, że znowu „spieką raka”. U niektórych ta fobia warunkuje wybór zawodu czy stanowiska pracy. Bo jak tu być spikerem telewizyjnym, agentem nieruchomości, czy dziennikarzem, kiedy każde spotkanie z drugim, szczególnie nieznajomych człowiekiem kończy się ceglastą twarzą?

Skąd się bierze rumieniec?

Erytrofobia to pozostałość po naszych dalekich przodkach. W sytuacji zagrożenia, która wymagała walki, czerwony kolor twarzy informował przeciwnika, że jesteśmy groźni i gotowi do natarcia. Problem purpurowej twarzy dotyka szczególnie często w sytuacjach krępujących lub podczas wysiłku fizycznego. Właśnie wtedy nasz organizm jest w formie najwyższej aktywności.

Stresujące momenty, jak wystąpienia publiczne, egzaminy czy ważna rozmowa powodują, że naczynia krwionośne rozszerzają się i twarz oblewa czerwień. Dzieje się tak również w chwili zaskoczenia, kiedy nie spodziewamy się czegoś lub kogoś. Przy czym rzadko są to urocze rumieńce na policzkach, zazwyczaj cała twarz czerwienie, a na dekolcie i szyi pojawiają się plamy. Towarzyszy temu nieprzyjemne pieczenie policzków i atak gorąca. To, co niegdyś ratowało życie, dzisiaj jest już tylko niepotrzebnym nikomu balastem.

Wyleczyć się z rumieńców

Większości wydaje się, że z erytrofobią muszą po prostu żyć. Tymczasem, można ją leczyć. Najczęściej jest spowodowana zaburzeniami układu współczulnego. Warto pójść do lekarza, który po badaniach może zalecić specjalne blokery. Gorzej, jeśli pojawianie się rumieńca doprowadziło już do fobii społecznej i na samą myśl o spotkaniu z drugim człowiekiem ogarnia nas strach. Wtedy konieczna jest wizyta u psychologa. Psychoterapia polega głównie na walce z kompleksami, podniesieniu poczucia własnej wartości, samoakceptacji oraz nauczeniu się relaksowania i pracy z własnymi emocjami.

Jeśli już nie pomagają ani blokery, ani praca z psychologiem, ostatnią deską ratunku może być operacja nacięcia nerwu pod pachą. Metoda jest dość skuteczna. Mimo to, zabieg wykonuje się w ostateczności, ze względu na skutki uboczne. Uszkodzony nerw odpowiada bowiem nie tylko za rumieniec na twarzy, ale też za pocenie się. W chwili, kiedy zostaje odcięty od części twarzowej, nadmiar wody szuka innego ujścia, a wtedy bardziej pocą stopy, dłonie i pachy. U niektórych do tego stopnia, że muszą zmieniać kila razy dziennie koszulki i skarpety. Dlatego operację przeprowadza się wtedy, kiedy są już wyczerpane wszelkie inne możliwości.

Nowoczesną i wciąż dość rzadko stosowaną metodą jest zabieg ETS, który polega na założeniu klamry uciskowej na nerw współczulny. Można regulować zacisk klamry, a z czasem zdjąć ją w ogóle, zapomnieć o czerwienieniu się i cieszyć się spotkaniami z innymi ludźmi.

mos/sr

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (27)