Blisko ludziCiężarna Australijka aresztowana za wpis na Facebooku. Szokująca interwencja policji

Ciężarna Australijka aresztowana za wpis na Facebooku. Szokująca interwencja policji

Kontrowersyjne zatrzymania zdarzają się nie tylko w Polsce. Ciężarna Australijka Zoe Lee została zatrzymana za poparcie protestu przeciwników obostrzeń w objętym lockdownem stanie Wiktoria. Swoje stanowisko wyraziła w mediach społecznościowych.

Zatrzymanie ciężarnej za wpis na Facebooku
Zatrzymanie ciężarnej za wpis na Facebooku
Źródło zdjęć: © Getty Images, Facebook.com
Anna Podlaska

28-letnia Australijka Zoe Lee we wpisie na Facebooku sprzeciwiła się obostrzeniom obowiązującym w australijskim stanie Wiktoria. Ograniczenia wprowadzono ze względu na wysoką liczbę dziennych przypadków zakażeń koronawirusem. Gdy liczba spadła z 700 do 100, restrykcji nadal nie zniesiono, co budzi oburzenie niektórych.

Swoją dezaprobatę wyraziła w sieci również ciężarna 28-latka. Jak podaje BBC, kobieta w mediach społecznościowych poparła organizację protestu przeciwko obostrzeniom. Nie spodziewała się jednak, że na jej wpis niemal natychmiast zareagują służby.

Policja zapukała do drzwi

W środę 2 września Zoe Lee rozpoczęła transmisję w mediach społecznościowych, podczas której poparła organizację zgromadzenia się i protestowania przeciwko obowiązującym w stanie restrykcjom. Do jej drzwi zapukali policjanci z nakazem. Mundurowi poinformowali, że zostaje zatrzymana pod zarzutem przestępstwa podżegania. Kobieta nagrywała przebieg interwencji.

Na nagraniu widać, że jest przestraszona, stoi w piżamie i tłumaczy się, że nie zdawała sobie sprawy, że łamie prawo. Zoe Lee proponuje również usunięcie wpisu. Prosi, aby jej nie aresztować ze względu na badanie USG, które ma zaplanowane za godzinę. Policjanci jednak nie jest skora do ustępstw.

W pewnym momencie kobieta zaczyna płakać, a policjanci zakuwają ją w kajdanki. Całe zajście odbywa się na oczach męża ciężarnej oraz jej dzieci. Nagranie z zajścia, które rodzina opublikowała na Facebooku, zobaczyło ponad 8,5 mln osób.

Do przebiegu zdarzenia odniosła się Elaine Peason z Human Rights Watch oraz premier stanu Wiktoria w Australii Daniel Andrews. Aktywistka powiedziała telewizji BBC, że aresztowanie za organizację i zachęcanie do udziału w pokojowych protestach jest czymś, co często zdarza się w reżimach autorytarnych. – To nie powinno mieć miejsca w państwie demokratycznym, jakim jest Australia – tłumaczyła. Z kolei premier bronił policjantów. Stwierdził, że protesty w dobie pandemii nie są bezpieczne i "osłabiają wysiłki na rzecz zdrowia publicznego".

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (1)