Co pamiętamy z dzieciństwa?
Pomiędzy 3. i 10. rokiem życia zapominamy to, co się wydarzyło, zanim nauczyliśmy się mówić. To dziecięca amnezja. A później jest jeszcze ciekawiej, bo kiedy zdmuchniemy 10 świeczek na urodzinowym torcie, zaczynamy zapominać i to, co działo się przez poprzednie siedem lat. Ale nie wszystko!
29.04.2015 | aktual.: 30.04.2015 10:12
Pomiędzy 3. i 10. rokiem życia zapominamy to, co się wydarzyło, zanim nauczyliśmy się mówić. To dziecięca amnezja. A później jest jeszcze ciekawiej, bo kiedy zdmuchniemy 10 świeczek na urodzinowym torcie, zaczynamy zapominać i to, co działo się przez poprzednie siedem lat. Ale nie wszystko!
Jest to zjawisko, o którym psychologowie wiedzą od przynajmniej 100 lat i nadal mają problemy z jego wytłumaczeniem. Choć dziś przychodzi im na pomoc neurobiologia. Wydaje się, że powodem jest to, w jaki sposób „dorasta” nasz mózg. Kiedy dziecko zaczyna mówić, zapamiętuje świat nową metodą. Wtedy rozwija się pamięć oparta na słowach i opowiadaniach, a nie obrazkach i wrażeniach. Wcześniejsze wspomnienia ulegają zatarciu i o ile pięciolatki są jeszcze w stanie coś sobie przypomnieć, o tyle kilka lat później... nie pamiętają już prawie nic.
Wśród ludzi badających to, w jaki sposób gubimy wczesne dzieciństwo z naszej pamięci, są między innymi Patricia Bauer i Marina Larkina. Psycholożki z Emory University wzięły na tapetę dużą grupę dzieciaków i kiedy te miały trzy lata, nagrały ich rozmowę z rodzicami o ważnych wcześniejszych wydarzeniach. A później sprawdzały, co, kto i jak długo pamięta. Kiedy dzieciaki skończyły siedem lat, przypominały sobie jeszcze 60 proc. tych ważnych zdarzeń. Dwa lata później już mniej niż 40 proc. Z czasem zatarciu ulega wszystko. ‒ Większość dorosłych nie ma żadnych wspomnień z pierwszych trzech‒pięciu lat życia – mówiła Bauer. Gdy w innym eksperymencie spróbowała to policzyć, okazało się, że pierwsze wspomnienie wśród badanych dotyczyło średnio momentu, w którym mieli 3,68 roku. Wcześniej – nic. I u dorosłych, i u nastolatków.
Jest jednak pewien wyjątek, a właściwie wyjątków kilka, bo potrafimy zapamiętać rzeczy związane z emocjami, a w głowie pozostaje też wiele rzeczy, których świadomie nie potrafimy przywołać.
Języki zostają z nami
Tak jest na przykład z umiejętnościami językowymi, o ile na poziomie nieświadomości można w ogóle mówić o umiejętnościach. Wiemy o tym dzięki świeżutkim badaniom z Kanady. Neurobiolożka Lara Pierce wykorzystała to, że bardzo chętnie adoptuje się tam niemowlaki z Chin, które później nie uczą się chińskiego, i sprawdziła, jak ich mózgi reagują na słowa z tego języka. A – to było podstawą badań – mózgi Azjatów i ludzi posługujących się językami tonicznymi reagują inaczej. Chiński jest bowiem językiem tonicznym i wymaga innej pracy mózgu niż w przypadku języków europejskich.
Okazało się, że badani reagowali tak samo jak ludzie dorastający w Azji. Choć – przypominam – nie znali chińskiego. Wniosek Lary Pierce: „Podobieństwo między ludźmi adoptowanymi jako dzieci i mówiącymi językiem chińskim wyraźnie wskazuje, że wcześnie zdobyte informacje są utrzymywane w mózgu i wczesne doświadczenia nieświadomie wpływają na to, jak działamy przez lata, a może całe życie”. Jednak język to nie wszystko. Zostaje z nami też to, co wywoływało wielkie emocje.
Strach przed dentystą
Caroline Peterson z Nowej Funlandii na cel wzięła dzieciaki, które w wieku dwóch lat trafiły na szpitalną izbę przyjęć i okazało się, że akurat to wydarzenie z życia w późniejszym wieku pamiętają dokładnie. Najwcześniejsze traumatyczne wspomnienie, które przywołali uczestnicy badania, dotyczyło sytuacji, w której jeden z nich miał 18 miesięcy. Chłopiec doskonale pamiętał, jak zanosił się płaczem, siedząc na kuchennej podłodze, i opowiadał nawet o wzorach, w jakie układały się łzy. Zapamiętał to, bo trauma była poważna. Matka pojechała do szpitala... rodzić i miała wrócić z małym braciszkiem.
Emocje zapamiętujemy lepiej, bo części mózgu odpowiedzialne za ich przetwarzanie stają się w pełni funkcjonalne wcześniej niż te odpowiadające za pamięć. I pozwalają na dobre zakodować lęk nie tylko swój, ale też rodzica. Tak jest na przykład z dentystą. Dzieci – to wyniki badań Ameriki Lary Sacido z Madrytu ‒ boją się go tak jak... ojcowie. I tak im już zostaje, więc, panowie! Jak bierzemy dzieciaka do dentysty, to pokerowa twarz, a wcześniej w razie potrzeby coś na uspokojenie. Inaczej strach zostanie z nimi na zawsze. Uwierzcie mi na słowo.
Trzy i pół roku to jedna z granic (zależnie od człowieka może to być również lat pięć lub dwa). Inna to dziesięć lat. Z okresu między trzecim i dziesiątym rokiem życia coś już pamiętamy, ale znacznie mniej niż z tego, co się wydarza, kiedy wchodzimy w okres dojrzewania. Do tego ze wspominaniem trzeba uważać, bo wiele z tego, co pamiętamy, wcale nie musiało się wydarzyć. Ludzie mają bowiem niezwykłą zdolność tworzenia wspomnień fałszywych.
To co jest waszym najwcześniejszym, prawdziwym wspomnieniem?
hellozdrowie.pl//Tomasz Borejza