Co Polki mają do zarzucenia Monice Zamachowskiej? Odpowiedź jest prosta
"Otwieram jedno oko, drugie oko, zwlekam się z łóżka koło południa. Przechodząc z sypialni do łazienki, potykam się o stosy ubrań - w ciasnym mieszkaniu szaf zawsze niedosyt. Na szczęście na stoliku czeka poranna prasa. Rzut oka wystarcza - jak mnie dzisiaj obsmarowała moja ukochana małżonka.
04.01.2018 | aktual.: 04.01.2018 16:23
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Intencje na pewno miała dobre, diabeł jednak tkwi w szczegółach. O tym, że mam talent i ziemskie troski nie powinny zaprzątać mi głowy - całkiem słusznie. Potem mina mi nieco zrzedła. – Przyzwyczaiłam się do tego, że na zapchane rury pomaga hydraulik, a na zepsuty kaloryfer pan "złota rączka" – powiedziała dziennikarzowi pani mego serca. I potem coś o przesypianiu momentów kryzysowych. Kiedy już myślałem, że po kłótniach z moimi dziećmi sytuacja się nieco uspokoiła, ona znów poleciała do prasy i naplotła swoje. Wybaczę, bo zawsze wybacza, ale jednak..."
Wyobrażam sobie, że mniej więcej taka gonitwa myśli towarzyszyła Zbigniewowi Zamachowskiemu, który o poranku dowiedział się, że jego żona znów postanowiła zdradzić mediom kilka szczegółów z ich prywatnego życia. Od tygodni trwa wzmożona obecność Zamachowskiej w kolorowej prasie. I samemu Zamachowskiemu się to nie podoba, na razie zaciska zęby. – Prowadzimy mały prywatny spór - ja żeby ograniczyć jej obecność w mediach tabloidowych, a ona, by wyjaśnić, jak jest naprawdę – mówił w rozmowie z dziennik.pl.
Szczere dążenie do ujawnienia prawdy wydaje się być dla Zamachowskiej ważniejsze od rozsądku w ujawnianiu mediom szczegółów z jej życia małżeńskiego. Niegdyś uchodziła za osobę taktowną i nie rzucającą słów na wiatr. Po programie "Europa da się lubić", który zaczęła prowadzić w 2003 roku, Polki ją pokochały. Filigranowa blondynka o pięknym uśmiechu i na dodatek żona lotnika o obco brzmiącym nazwisku - był w tym powiem egzotyki i świeżości. Monika piełą się po kolejnych szczeblach kariery, aż w końcu w 2013 roku trafiła do "Pytania na śniadanie" w duecie Zbigniewem Zamachowskim. Trudno powiedzieć, czy to była miłość od pierwszego wejrzenia. Na pewno od pierwszego wyjazdu służbowego do Belize w Ameryce Środkowej, po którym zaczęły się plotki.
W tej uśmiechniętej, łagodnej prezenterce, która zaśmiewała się z żartów Conrado Moreno trudno dziś rozpoznać osobę, która toczy twardy bój w mediach przeciwko Aleksandrze Juście i jej dzieciom. – Maria ma 23 lata i jest rzecznikiem prasowym swojej mamy. Mieszka z mamą i rodzeństwem, nie ma chłopaka ani pomysłu na życie – Zamachowska pisała bez ogródek na Instagramie o córce swojego męża. I choć potem się z tego wycofała i przeprosiła, nic dziwnego, że po podobnych komentarzach nazwisko dziennikarki co chwila pojawia się w kolorowej prasie.
Współczucie Polaków
Mało komu się to podoba, nie tylko dlatego, że publiczne pranie rodzinnych brudów nigdy nie wzbudza zbyt wielu ciepłych uczuć. Zamachowska postanowiła jednak przekonać Polki o tym, jak ciężko jej w życiu. Co jednak wolno zwykłemu zjadaczowi chleba, to nie przystoi gwieździe telewizji. W kraju, w którym utyskiwanie na ciężki los uchodzi za sport narodowy, celebryci mają rozświetlać nam ten padół łez i pokazywać, że gdzieś tam żyje się lepiej.
Zamachowska wyłamała się z tego schematu. Jej skargi na wysokość alimentów, które płaci jej mąż dzieciom z pierwszego małżeństwa, przybrały ogromne rozmiary. – Boję się, że pewnego dnia nie starczy nam na jedzenie – powiedziała w rozmowie z "Na żywo". – Praktycznie wszystko, co mamy, wydajemy na zobowiązania finansowe Zbyszka i prawników, a zdarza się, że prosimy o pożyczki znajomych albo rodzinę – mówiła.
Zamachowska przyznała, że ona i mąż musieli wynająć dom w Wilanowie, który zaprojektował dla dziennikarki jej ojciec, i przeprowadzić się do małego mieszkania aktora na Żoliborzu. – Całe życie podporządkowaliśmy spłacaniu alimentów – skarżyła się. Rozchwytywany aktor i popularna prezenterka w żadnym razie nie kojarzą się jednak z żebrakami. Mimo że – jak wynika z ustaleń WP Gwiazdy – miesięczne dochody aktora nie przekraczają 10 tys. zł, a jego zobowiązania wobec dzieci, opiewające na kwotę 18 tys. zł miesięcznie, faktycznie mogą stanowić dla małżeństwa Zamachowskich duży problem finansowy.
Zamachowska dba o to, by nikt nie zapomniał o jej poświęceniu i wyrzeczeniach. – 10 tys. złotych miesięcznie. Życzę pani Aleksandrze, żeby długo cieszyła się za te pieniądze pobytem w ciepłych krajach albo nowym samochodem, bo ta suma tylko w nikłym ułamku była przeznaczana na dzieci. To widać na pierwszy rzut oka! – mówiła "Twojemu Imperium". Justa odpowiedziała jej z kolei, że jest zmuszona "zbierać paragony", by udowadniać wydatki na dzieci, co jest dla niej upokarzające.
Problemy, jakie mają Zamachowska i jej rywalka, Aleksandra Justa, dotyczą bardzo wielu osób w Polsce. Z jednej strony matkom zarzuca się, że traktują byłych mężów jak bankomaty. Z drugiej strony wiele kobiet ma trudności z egzekwowaniem alimentów od byłych partnerów. Jest to problem systemowy i dotyczący społecznej wrażliwości, którego podobne internetowe przepychanki nie rozwiążą.
Internauci nie mają zresztą dla słynnej pary zbyt wiele współczucia. – Za 2,5 tysiąca to ludzie utrzymują całe rodziny. Ciekawe, kto płaci tyle kasy tym celebrytom i za co, skoro stać ich na wystawne życie – napisał jeden z komentujących.
Muza artysty
Gdyby tylko o te nieszczęsne alimenty i biedę piszczącą po kątach warszawskiego mieszkanka Zamachowskich chodziło! Prezenterka od początku swojego związku ze Zbigniewem Zamachowskim chętnie wypowiada się na temat ich życia prywatnego. – Robiłam to przedwczoraj – mówiła w programie "Raz lepiej, raz gorzej" o seksie z żonatym wówczas jeszcze z Justą aktorem. Nie miała żadnych skrupółów, w końcu program był o seksie, a Zamachowski zdążył już odejść od żony i czwórki dzieci.
Dziennikarka czuje się jednak rzeczniczką męża i chętnie wychwala jego zalety. Komplementów w związku, jak wiadomo, nigdy dość. Dlatego słyszymy na przykład o powinowactwie dusz Zamachowskiego i Wisławy Szymborskiej. – Czytam właśnie biografię Wisławy Szymborskiej – mówiła prezenterka w "Pytaniu na śniadanie". – Uważam, że Zbyszek i Wisława Szymborska mieliby wiele wspólnego, gdyby kiedykolwiek mieli szansę się spotkać. Może nie zdążyliście odkryć tego powinowactwa dusz, ale Szymborska mówiła, że lubi spotkania towarzyskie do 12 osób i Zbyszek jest z tej samej parafii – stwierdziła rzeczowo Zamachowska. I nie uważa tego za gafę.
Monice najwyraźniej bardzo podoba się idea bycia muzą wielkiego artysty, któremu stwarza doskonałe warunki do rozwijania swojego talentu. – Przyzwyczaiłam się do tego, że na zapchane rury pomaga hydraulik, a na zepsuty kaloryfer pan "złota rączka". Żyję, pracuję i zarabiam, więc od lat radzę sobie sama z takimi sprawami. Obym mogła to robić jak najdłużej, żeby Zbyszek mógł w końcu napisać doktorat, nagrać płytę, pisać wiersze. Wiem, że wszystko to robi świetnie i dużym nietaktem byłoby kazać mu wieszać pranie – stwierdza. Swoją drogą ciekawe, czy dziennikarka sama wpadła na pomysł, że "nietaktem" jest obarczać męża obowiązkami domowymi, czy też sam jej to zasugerował w ferworze pracy nad wierszem.
Choć Zamachowska bez wątpienia stara się wspierać męża najlepiej, jak potrafi, zdaje się nie zauważać, że przy okazji robi z niego pośmiewisko, sugerując, że jest nieporadny życiowo i na dodatek tchórzliwy. – Jeśli ktoś żyje sztuką, to prawdopodobnie będzie miał problem z wypełnieniem PIT-u. Może nawet się okazać, że odebranie listu poleconego nastręcza pewnych problemów. A w sytuacjach trudnych może okazać się, że... Zbyszek idzie spać. Już nieraz tak było – opowiada.
Idealizowanie męża to jeszcze nie grzech. Nie można jednak oczekiwać, by tego typu wypowiedzi przysporzyły jej mężowi popularności, a chyba taki był ich cel. W tym samym wywiadzie Zamachowska zdradza, że ma trudny charakter i jest "strasznie zapiekła". – Faceci się mnie boją od zawsze. Trzeba tak mocnego mężczyzny jak Zbyszek, żeby mnie okiełznać. Jak dotąd mu się to udaje – mówi. Czyli trochę poeta, a trochę jednak macho. Ogólnie – nie wiadomo.
Sądząc po furii internautów, którzy nie pozostawiają na Zamachowskiej suchej nitki, jej rewelacje dotyczące męża i ich życia prywatnego ani nie uczą, ani nie bawią. Sam Zamachowski zapowiadał przed świętami w wywiadzie z Dziennik.pl, że "jest na granicy zabrania głosu i opowiedzenia o swojej sytuacji osobistej". Można sobie wyobrazić, że trudno wciąż dowiadywać się o tym, co żona mówi na jego temat, z kolorowej prasy. Może sugestia, że przesypia trudne sytuacje życiowe popchnie go do wyjaśnień – zobaczymy.