Faceci nie płaczą?
Oczywiście, że płaczą. I to nie tylko podczas wzruszających scen na „Królu lwie” oraz gdy grany jest hymn narodowy przed ważnym meczem. Nie traktujemy płaczu jako symbolicznego oczyszczenia, nie otaczamy się pudełkami z chusteczkami higienicznymi, nie wypłakujemy się w ramię najlepszemu kumplowi.
Zwykle uronimy kilka łez, kiedy po kilku dniach od rozstania, znajdziemy przez przypadek koszulkę swojej byłej dziewczyny, albo wpadnie nam w ręce wspólne zdjęcie, którego nie zniszczyliśmy. Zaciągamy wtedy zasłony w mieszkaniu, ustawiamy basy w naszym sprzęcie stereo i puszczamy najcięższy heavymetalowy album, jaki mamy w naszej płytotece, albo coś Johnny’ego Casha – on najlepiej rozumiał męski smutek.
POLECAMY: * Atrakcyjna w mgnieniu oka*