Co z tego, że schudłam 38 kilogramów? Jak Anna Kalata będzie teraz pomagać innym kobietom?
Jej działalność polityczną i biznesową przyćmiła jedna wiadomość. W 2010 roku przeszła totalną metamorfozę. Zrzuciła 38 kilogramów, a nietwarzowe garsonki i szarą grzywkę zamieniła na seksowne sukienki i blond loki. Nam opowiada o swojej autorskiej diecie, o tym, czy gdy była ministrem pracy i polityki społecznej, piła z kolegami whisky i paliła cygara i jak zamierza teraz pomagać innym kobietom.
13.01.2014 | aktual.: 12.12.2017 11:41
Jak radziła sobie pani z krytyką i komentarzami po swojej metamorfozie w 2010 roku? Sugerowano, że odessała sobie pani tłuszcz i zrobiła lifting.
W 2010 roku, kiedy zostałam namierzona przez media, pojawiło się mnóstwo opinii, że coś odessałam, gdzieś się porozcinałam, pozszywałam. Trochę się śmiałam, trochę sama żartowałam z tych komentarzy. Do dzisiaj żałuję, że nie zrobiłam zrzutów z ekranu, bo bym miała dla swoich prawnuczków swoistą pamiątkę.
Myślę, że trzeba się uodpornić na negatywne opinie. To jest kwestia pewności siebie i tego, że ja najlepiej wiem, jaka była prawda. To, co zrobiłam, zrobiłam dla siebie i byłam w pewnym sensie zaskoczona szumem medialnym. Myślałam sobie, co z tego, że schudłam 38 kilogramów? Przecież nie ja pierwsza i zapewne nie ostatnia.
Ale ja skorzystałam wyłącznie z naturalnych metod. Zrozumiałam, że wartość mojej metamorfozy tkwi w tym, jak zmienić siebie nie dając się pokroić. Przecież można pójść na skróty, udać się na miesiąc do kliniki i się poprawić. Jednak uważam, że jeśli coś nie wypływa z naszego wnętrza, a ktoś nas przerabia, to nigdy nie będzie to trwałe.
Na czym polegała pani autorska dieta?
Przede wszystkim trzeba nauczyć się korzystania z tabeli kalorii. Potem na podstawie tej wiedzy zrobić sobie listę produktów, które lubimy oraz tych, za którymi nie przepadamy i skomponować swój własny jadłospis. Jeżeli ktoś mi coś każe jeść i mówi, że to jest dla mnie korzystne, ale ja tego nie lubię, to nie jestem w stanie z tego skorzystać.
Jest kilka założeń, które wychodzą poza to, co jemy. Chodzi o to, jak jemy. Moją najważniejszą zasadą jest jedzenie często, ale po trochu, nienapychanie się. Nie jestem zwolenniczką podejścia, by spożywać ostatni posiłek o godzinie 17 lub 18 i potem kłaść się spać z pustym żołądkiem i uczuciem głodu.
Jeśli chcę zjeść późnym wieczorem kanapeczkę, żeby móc spokojnie zasnąć, to sobie na to pozwalam, nie jestem restrykcyjna. Trzeba poznać siebie, swoje możliwości, mieć elastyczne podejście. Warto wykorzystać tak zwane zdrowe zapychacze, jak kapusta czy arbuzy, by trochę oszukaćNajważnie dla osób, które chcą się zmierzyć ze sobą, jest wiara w to, że jest to możliwe. Wiele osób wszystko, co chce osiągnąć, planuje zacząć od jutra, które nigdy nie nadchodzi. Dobrze, żebyśmy zaczęli już dziś, wtedy mamy szansę na sukces. Ważna jest kwestia wytrwałości, uczenie osób, jak mają sobie radzić w trudnych chwilach. Jest wiele technik pracy ze sobą, jak medytacja, joga, techniki oddechu.
* Przez pewien czas jadła pani tylko warzywa i owoce.*
Przez pierwszy miesiąc drastycznej diety, kiedy zgubiłam 13 kilogramów, prawie nie jadłam. Spożywałam tylko warzywa i owoce, piłam wodę. Trudno nazwać to dietą, bo dostarczałam organizmowi zaledwie pięciuset kalorii dziennie. To było oczyszczanie organizmu, które każdemu z nas się przyda i jak przez dwa czy trzy dni zjemy mniej, to nic nikomu się nie stanie.
Do 30-dniowego głodowania nie zachęcam, bo z mojej strony było to nierozważne. Warto potrenować tęż siłę woli. Potem już sama skonstruowałam dietę 1000 kalorii dziennie i chudłam 3 kilogramy miesięcznie, a nie 13 i w ciągu roku ważyłam tyle, ile chciałam i sobie zaplanowałam.
Ile wysiłku włożyła Pani w tę zmianę?
Potrzebowałam dużo silnej woli, ale również umiejętności określania celów oraz konsekwencji w działaniu. Od jakiegoś czasu pracuję nad moim projektem Instytut Zmian Anny Kalaty, gdzie przygotowuję zestaw szkoleń, które są związane z motywacją, ale również dietetyką i budowaniem swojego wizerunku.
Myślę, że wiele kobiet mogłoby skorzystać z mojego know-how. Chciałabym, żeby moje szkolenia wyszły poza krąg diety. Właściwe odżywianie się jest elementem zmiany, ale tak naprawdę większy nacisk będę kładła na aspekt pracy z sobą, budowanie odwagi do podejmowania różnych wyzwań, nie tylko tych związanych ze zrzuceniem zbędnych kilogramów. Chcę trafić do osób, które pragną zmienić pracę, ale nie mają do tego odwagi. Albo takich, które są w związku, a nie mają odwagi go naprawić albo zakończyć.
Teraz prowadzę cykl spotkań-szkoleń „Akademia kobiet z pasją” w Galerii Lanoro, przy Pl. Konstytucji w Warszawie, gdzie omawiam z kobietami różne aspekty w zakresie wizerunku, stylu, jak i motywacji do działania. Po mojej metamorfozie stałam się inspiracją dla wielu pań, z czego bardzo się cieszę.
Inspiracje inspiracjami… Czy nie jest tak, że stały za nią spore nakłady finansowe np. na doradców wizerunku?
Jeśli chodzi o produkt pod tytułem Anna Kalata (śmiech), to można to bardziej sklasyfikować jako oszczędzanie pieniędzy, bo nie wydawałam tyle na jedzenie. Wszystko, co chciałabym przekazać kobietom, to umiejętność wejrzenia w swoją głębię i wykorzystanie własnego potencjału, który każdy z nas posiada, ale nie zawsze wie, jak go użyć dla budowania lepszego jutra. Do wszystkiego dochodziłam metodą prób i błędów. To nie było tak, że wszystko szło gładko i nie przechodziłam gorszych chwil…
„Anna Kalata wciąż zachwyca”, „Piękna i odmłodzona Anna Kalata” – to tylko niektóre z tytułów w mediach podsumowujących pani metamorfozę. Czy patrząc na kobiety aktywne w polityce miałaby pani ochotę którejś z nich pomóc zmienić wizerunek?
Jestem bardzo otwarta, zapraszam, jeśli panie ze świata polityki chciałyby skorzystać z mojego doświadczenia.
* Była minister Joanna Mucha przyznała, że odeszła przez mężczyzn, bo nie piła z nimi whisky i nie załatwiała w ten sposób ważnych spraw. Jak Pani postrzegała to zjawisko? Piła pani z mężczyznami whisky i paliła cygara?*
- Każda z nas ma zapewne własne doświadczenia. Ja nie odbierałam tego w ten sposób. Większość swojego życia przepracowałam w męskim gronie. Biznes na poziomie kadry zarządzającej ma to do siebie, że około 80 procent stanowią mężczyźni. Nigdy nie byłam osobą, która paliła cygara, musiała pić whisky, żeby osiągać sukcesy i cele. Nie wyobrażam sobie, że aby z sukcesem wykonywać swoje obowiązki, musiałabym pić alkohol.\r\nPani minister miała z pewnością na myśli nieoficjalne spotkania. Podczas pełnienia przeze mnie funkcji ministra byłam zbyt zajęta i nie miałam czasu na prywatne spotkania, zatem ten element jest mi obcy.
Czy tęskni pani za polityką?
Mimo że mam bardzo dobre wspomnienia z czasów kilkuletniej aktywności politycznej, to jestem na tyle zaangażowana w moje sprawy biznesowe, że nie jestem w stanie obecnie skupić się na innych projektach, w tym na działaniach politycznych.
Rozmawiała Katarzyna Gruszczyńska / (kg) / (mtr), kobieta.wp.pl