Córka najbogatszego człowieka na świecie żyje jak pączek w maśle. Tatuś pieniędzy jej nie daje
Tata mówił, że ma znaleźć swój pomysł na siebie. Mówił też, że nie dostanie pieniędzy na życie, bo ma sama na nie zarobić. Tatą w tej historii jest Bill Gates, a córką – Jennifer. Słynny i najbogatszy ojciec na tej planecie twierdzi, że jego dzieci nie odziedziczą fortuny. Ale 21-latka i tak żyje jak w bajce. Tylko spójrzcie na zdjęcia.
19.01.2018 | aktual.: 19.01.2018 20:27
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Bill i Melinda Gates mają trójkę dzieci. Całą rodziną odwiedzają kraje Trzeciego Świata. W wywiadach przyznają, że nie chcą, żeby ich dzieci żyły jak w bańce mydlanej, gdzie nic złego się nie dzieje. Dzieci nie odziedziczą miliardów po rodzicach. Większość pieniędzy dostanie fundacja. - Chcemy, żeby miały na tyle dużo wolności, by robiły to, co będą chciały robić w życiu, ale nie chcemy, by miały tak dużo pieniędzy, by nie musiały robić zupełnie nic – przyznał Bill w jednym z wywiadów. Rodzice opowiadają pięknie o wartościach i zasadach, ale jak się to ma do rzeczywistości?
Jennifer Gates to jedno z trzech dzieci pary. Wydaje się, że 21-latka dorastała w perfekcyjnych warunkach. I tak w dużej mierze było, ale dziewczyna razem z mamą spędziła mnóstwo czasu w Afryce, pomagając przy kolejnych projektach rodziców. Jennifer prowadzi wyjątkowo bogate życie, co dokumentuje na Instagramie. Nie jest to tak skromne życie, o jakim mówią rodzice.
Na początku roku skoczyła ze spadochronem, pochwaliła się już kilkoma imprezami i randkami z narzeczonym. Instagram Jennifer puchnie od przepychu. Konie, imprezy ze znajomymi, luksusowe jachty i wakacje w Kuwejcie – córka miliardera żyje jak prawdziwa księżniczka. Jennifer chętnie dzieli się też zdjęciami, do których pozuje razem z chłopakiem. To Egipcjanin - Nayel Nassar.
Kocha konie, chce pomagać dzieciom
Jennifer jeszcze do niedawna studiowała biologię na Uniwersytecie Stanforda. Ma tytuł magistra. W rozmowie z "Horse Network" przyznaje, że chciałaby się w przyszłości zająć pomaganiem dzieciom, szczególnie w Stanach Zjednoczonych. Ale zanim na dobre wkręci się w pomaganie i pracowanie nad własnymi projektami, odnosi sukcesy w sporcie. Konkretnie – w jeździectwie. Można powiedzieć, że to jej drugi zawód. Dziewczyna plasuje się na 19. miejscu w oficjalnym rankingu USA.
- Nasze codzienne rozmowy opierają się głównie na tym, co dzieje się w fundacji. Kiedy dzieci były małe, zastanawiałam się, czy nie przesadzamy z mówieniem im o wszystkim, co dzieje się na świecie. Któregoś dnia, gdy córka miała jeszcze 3 lata, usłyszałam, jak mówi do swojej lalki: "Leż grzecznie, masz AIDS! Muszę zrobić ci zastrzyk!". Pomyślałam wtedy: "Mój Boże, co ja zrobiłam? Trzylatka bawi się w AIDS". Staramy się, żeby ich życie wyglądało normalnie – opowiadała w wywiadzie dla "The Telegraph".
Do 14. roku życie żadne z potomstwa miliardera nie miało własnego telefonu, a urządzenia te są ściśle zakazane podczas rodzinnych posiłków. - Nie używamy telefonów przy stole podczas posiłków, nie daliśmy dzieciom smartfonów, zanim nie ukończyły 14. lat i skarżyły się, że inne dzieci miały je wcześniej – wspominają rodzice. Jennifer udowadnia, że nijak się ma do innych dzieci bogaczy. Nie epatuje fortuną ojca, nie bywa na ściankach – chyba że jest to impreza otwierająca zawody jeździectwa, nie wypowiada się w mediach na każdy temat. Nie kryje tego, że ma fajne życie. Pokazuje jednak, że mimo ogromnych oczekiwań rodziców i społeczeństwa, można iść swoją drogą.