Cyberchondria - nowa odmiana hipochondrii
Szukanie w internecie informacji dotyczących zdrowia, czyli korzystanie z porad tzw. dr Google, jest zjawiskiem powszechnym. Jednak pewna grupa osób, która zatraca się w takim zachowaniu, może popaść w cyberchondrię, internetową odmianę hipochondrii.
23.10.2013 | aktual.: 24.10.2013 11:16
Szukanie w internecie informacji dotyczących zdrowia, czyli korzystanie z porad tzw. dr Google, jest zjawiskiem powszechnym. Jednak pewna grupa osób, która zatraca się w takim zachowaniu, może popaść w cyberchondrię, internetową odmianę hipochondrii. Tak wynika z badań przeprowadzonych na Baylor University of Waco w Teksasie (USA).
Cyberchondria to nieuzasadnione, wzmożone zamartwianie się swoim stanem zdrowia, spowodowane poszukiwaniem w internecie informacji medycznych na temat objawów, które - choć zupełnie normalne - niepokoją pacjenta. Jest to zaburzenie neurotyczne uważane za odmianę hipochondrii.
Szacuje się, że cyberchondria jest już równie powszechna co klasyczna hipochondria, a wkrótce stanie się od niej powszechniejsza, ze względu na łatwy dostęp do wielu nienaukowych, często wątpliwych, źródeł wiedzy, które potęgują uczucie niepokoju i sprzyjają dopasowywaniu objawów chorobowych do reakcji własnego organizmu.
Autor najnowszego badania na temat cyberchondrii - dr Thomas Fergus z Baylor University - uważa, że szczególnie narażone na to zaburzenie są osoby mające na co dzień problemy z przeżywaniem niepewności, nie umiejące radzić sobie w sytuacjach niejasnych.
"Ktoś, kto nie lubi niepewności, poszukując diagnozy na własną rękę, tylko się >nakręca<. Staje się bardziej niespokojny, szuka więc dalej, coraz bardziej wsłuchuje się w swoje ciało, coraz częściej chodzi do lekarzy, popada w obsesję" - tłumaczy naukowiec.
"Jeśli taka osoba trafi na stronę dotyczącą urazów mózgu, z dużym prawdopodobieństwem zacznie się martwić, że np. jej bóle głowy świadczą o guzie mózgu" - dodaje.
Ferguson podkreśla, że cyberchondria może mieć dość poważne implikacje.
"Mogą to być duże, nawet przekraczające możliwości finansowe danego człowieka, wydatki na lekarzy, przyjmowanie leków na własną rękę, co nierzadko kończy się zatruciami, zaniedbywanie codziennych obowiązków, a w efekcie nawet utrata pracy" - mówi.
Na potrzeby swojego badania Fergus poprosił 512 zdrowych, dorosłych osób, w średnim wieku 33,4 lat o wypełnienie specjalnych kwestionariuszy. 55 proc. badanych stanowiły kobiety, 59 proc. miało co najmniej tytuł licencjata, 53 proc. pracowało co najmniej 20 godzin tygodniowo, a 67 proc. było stanu wolnego.
Za pomocą otrzymanych formularzy uczestnicy mieli ustosunkować się do kilkunastu stwierdzeń, m.in.: "Zawsze chcę wiedzieć, co przyniesie przyszłość", "Spędzam dużo czasu martwiąc się o swoje zdrowie", itp. Pytano ich także subiektywną ocenę swojego stanu zdrowia (niezależną od faktycznej kondycji) oraz o to, gdzie i w jaki sposób poszukują w internecie informacji medycznych.
Jak wyjaśnia autor badania, poszukujący wyjaśnienie swoich problemów zdrowotnych ludzie trafiają na ogromną ilość informacji medycznych. Niektóre z nich pochodzą z bardzo wątpliwych źródeł.
„Takie zachowanie powoduje większy niepokój niż gdybyśmy o to samo zapytali lekarza lub chociażby poszukali informacji w podręcznikach medycznych - uważa Fergus. - W klasycznych podręcznikach medycznych nie znajdziemy bowiem aż tak wielu możliwych schorzeń na raz. W internecie - owszem”.
Badania dr Fergusa zostały opublikowane w czasopiśmie „Cyberpsychology, Behavior and Social Networking”.
(PAP/ma)