Czują śmierć "w duszy". Pracownicy hospicjum opowiadają o trudnych chwilach swoich pacjentów
Niektórzy nazywają to "egzystencjalnym kryzysem", inni po prostu "bolesnym ciosem". Pracownicy hospicjów opowiadają o trudnej chwili, w której ich pacjenci dowiadują się od lekarzy, że nic więcej nie można dla nich zrobić.
10.11.2017 | aktual.: 10.11.2017 19:09
Pacjenci mówią im, że czują "śmierć w duszy". Niektórzy reagują gniewem, inni depresją, a jeszcze inni jednym i drugim. Pracownicy hospicjów każdego dnia w ciszy przyglądają się największym ludzkim dramatom. W rozmowie z "The Atlantic" kilkoro z nich opowiedziało o traumie u pacjentów wywołanej wiadomością, że czeka ich śmierć.
– W takiej chwili zwykłe spychanie myśli o własnej śmierci gdzieś na ubocze świadomości staje się niemożliwe – tłumaczy pielęgniarka specjalizująca się w opiece paliatywnej Nessa Coyle z Nowego Jorku. Opowiada, że kryzys często zaczyna się w momencie, gdy lekarz przekazuje pacjentowi złe wieści. Ale niekoniecznie wówczas.
Czasami "egzystencjalny cios" spada na pacjenta później, gdy zaczyna dostrzegać, że jego ciało robi się coraz słabsze lub gdy widzi reakcje innych ludzi na swój wygląd. – Te reakcje niekoniecznie muszą być werbalne, tu często nie chodzi o to, co inni mówią. Czasami może ci to podpowiadać dusza albo to, co widzisz we wzroku innych – mówi pielęgniarka.
Wówczas pojawia się kryzys, a wraz z nim silne emocje – gniew lub rozpacz. Pracownicy hospicjum tłumaczą, że taki stan nie trwa długo. Większość pacjentów przechodzi od kryzysu do akceptacji swojego stanu. Virginia Lee, która pracuje z chorymi na raka, dodaje, że ci z jej pacjentów, którym udaje się w pełni zaakceptować to, że odchodzą, zaczynają również bardziej doceniać swoje dotychczasowe życie. Jest to jednak niewyobrażalnie trudne i wymaga przezwyciężenia mechanizmu wyparcia prawdy o stanie swojego zdrowia.
– To jak udawanie, że nie pada deszcz. Możesz to robić, kiedy to zaledwie mżawka, ale w końcu będziesz musiał zaakceptować, że jednak jest mokro – mówi Lee w rozmowie z "The Atlantic".
Własna śmierć to nie jest coś, nad czym większość z nas zastanawia się każdego dnia. Niemniej przynajmniej niektórzy z nas w przyszłości będą musieli poradzić sobie z diagnozą o nieuleczalnej chorobie. Nikt ani nic nie jest w stanie przygotować nas na te trudne chwile, możemy tylko mieć nadzieję, że będziemy wówczas otoczeni przez tych, których kochamy.
Badania przeprowadzone przez CBOS w 2012 roku pokazują, że jesteśmy dość refleksyjnym społeczeństwem. 72 proc. z nas myśli o własnej śmiertelności, jednak ponad połowa robi to rzadko lub bardzo rzadko. To samo badanie pokazuje też, jak bardzo obawiamy się nieuleczalnej choroby – aż 71 proc. z nas, gdyby miało wybór, wolałoby odejść w sposób niespodziewany.