Blisko ludzi"Czułam się idiotką". Martyna Kaczmarek o zaburzeniach odżywiania

"Czułam się idiotką". Martyna Kaczmarek o zaburzeniach odżywiania

Martyna Kaczmarek jest jedną z najpopularniejszych aktywistek młodego pokolenia i wzorem do naśladowania dla wielu kobiet. Jeszcze do niedawna pilnie strzegła tajemnicy, przez którą wiele w życiu straciła. - Byłam świadoma, że zachowuję się nierozsądnie, ale chęć zobaczenia choćby kilkudziesięciu gram mniej na wyświetlaczu była silniejsza - przyznaje w rozmowie z WP Kobieta.

Martyna Kaczmarek
Martyna Kaczmarek
Źródło zdjęć: © Instagram
Klaudia Stabach

22.09.2021 09:02

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Martyna Kaczmarek postanowiła opowiedzieć o zaburzeniach odżywiania, z którymi boryka się od czasów szkolnych. Wcześniej nie wspominała, z czym się mierzy. Wyznanie wzbudziło ogromne zainteresowanie w sieci, a wiele internautek zdecydowało się przedstawić swoje historie.

Klaudia Stabach, WP Kobieta: Ludzie zazwyczaj uważają, że zaburzenia odżywiania dotyczą wyłącznie modelek, które są szczupłe, ale i tak robią głodówki. Tymczasem ty mówisz, że problem może spotkać każdego i w każdym wieku.

Martyna Kaczmarek, aktywistka: To fakt, z którego nadal mało kto zdaje sobie sprawę. Zaburzenia odżywiania są traktowane w Polsce po macoszemu i niewiele o nich wiemy, bo nie przykładamy odpowiedniej wagi do problemów związanych ze zdrowiem psychicznym.

Mam wrażenie, że dopiero niedawno zrozumieliśmy jako społeczeństwo, czym jest depresja, a do oswojenia się z występowaniem innych chorób czy zaburzeń psychicznych jest jeszcze daleka droga.

Właśnie dlatego zdecydowałam się podzielić swoimi doświadczeniami. Chciałam nie tylko oczyścić się wewnętrznie, ale też zapalić lampkę w głowie innych osób.

Udało się?

Tak i przyznam, że nie spodziewałam się aż tak dużego odzewu. W ankiecie, którą udostępniłam, ponad dziesięć tysięcy osób zaznaczyło, że miało bądź obecnie ma zaburzenia odżywiania. Ponadto dostałam mnóstwo wiadomości, zarówno od młodych, jak i dojrzałych osób, które napisały, że również odmawiały sobie jedzenia, ważyły się kilka razy dziennie z wypiekami na twarzy i notorycznie analizowały skład spożywanych posiłków, ale nie sądziły, że takie zachowania są szkodliwe.

Wiem, że ankieta na Instagramie nie może być traktowana jako miarodajne źródło informacji, ale moim zdaniem jest dobrym dowodem na to, że oficjalne statystyki nie odzwierciedlają rzeczywistości. Według badań problem dotyczy pięciu procent dorosłych i siedmiu procent nastolatków. Moim zdaniem jest ich, a właściwie nas, o wiele więcej.

Zaburzenia odżywiania należą do grupy zaburzeń psychicznych, dlatego niektórzy mogą po prostu być na nie bardziej podatni. W twoim przypadku pojawiło się jeszcze jedno konkretne podłoże.

Tak, komentowanie mojego wyglądu. Nigdy nie byłam w kanonie. W wieku dwóch lat wyglądałam na cztery i obcy ludzie pytali się mojej mamy, czy jestem niedorozwinięta, bo zachowuję się nienaturalnie do wieku, który mi przypisywali. W szkole śmiali się, że jestem wielkoludem. Kończąc podstawówkę, miałam 183 cm wzrostu i 78 kg wagi. Teraz wiem, że były to proporcjonalne wymiary, ale wtedy wstydziłam się, że mam o 20 kilo więcej niż koleżanki.

Pamiętasz moment w swoim życiu, w którym zaczęłaś tracić kontrolę nad jedzeniem?

To były wakacje po pierwszej klasie liceum. Zakochałam się bez wzajemności i chciałam za wszelką cenę zmienić swój wygląd. Najpierw przeszłam na dietę 800 kalorii i codziennie pływałam. Później odkryłam, że środki przeczyszczające pomagają w utracie wagi, więc zaczęłam je regularnie zażywać. Z czasem odmawiałam sobie nawet szklanki wody.

Po miesiącu schudłam 10 kilogramów, ale mój organizm zaczął szwankować. Źle się czułam, byłam notorycznie osłabiona i, jedyny raz w życiu, miałam krótkie włosy. Ścięłam je, bo zrobiły się bardzo cienkie, zaczęły wypadać garściami.

Nie zdawałaś sobie sprawy, że robisz sobie krzywdę?

Doskonale o tym wiedziałam! Na maturze zdawałam biologię i uważam, że już wtedy miałam rozległą wiedzę na temat konsekwencji głodzenia się. Byłam świadoma, że zachowuję się nierozsądnie, ale chęć zobaczenia choćby kilkudziesięciu gram mniej na wyświetlaczu była silniejsza. Czułam się idiotką. W myślach mówiłam do siebie: "Martyna, jaka ty jesteś głupia!", ale i tak dalej robiłam swoje. Zaburzenia odżywiania to choroba. Ludzie zdrowi psychicznie świadomie nie wyrządzają sobie krzywdy, a ja to robiłam, bo jedzenie na dziewięć lat przejęło kontrolę nad moim życiem.

Straciłaś coś z tego powodu?

Mnóstwo okazji do spędzenia fajnie czasu, bycia szczęśliwą. Pamiętam, że nie poszłam na osiemnastkę mojej dobrej koleżanki tylko dlatego, że kilka dni wcześniej sama miałam urodziny i pofolgowałam sobie. Gdy zobaczyłam pół kilograma więcej na wadze, stwierdziłam, że nie idę na jej imprezę. Wymyśliłam przeziębienie i zostałam w domu.

Ktoś próbował z tobą porozmawiać, pomóc?

Nie, bo chyba mało kto wiedział, co się u mnie dzieje. To była moja pilnie strzeżona tajemnica. Uważałam, żeby nikt się nie dowiedział. Wchodziłam na wagę każdego dnia, po kilka razy, ale zawsze, gdy wiedziałam, że nikt nie zauważy. Mówiłam, że już jestem po posiłku, a tak naprawdę nic nie jadłam. Myślę, że jeszcze do niedawna wielu moich znajomych nie zdawało sobie sprawy z mojego problemu i to wyznanie jest dla nich zaskoczeniem.

Bałaś się reakcji otoczenia?

Wstydziłam się, bo miałam poczucie, że jestem z tym sama, że nikt inny na świecie nie zachowuje się tak idiotycznie jak ja. Gdyby wtedy ktoś powiedział, że to nie moja wina, że zachorowałam, na pewno byłoby mi łatwej spróbować wyjść z błędnego koła.

Kiedy to zrozumiałaś?

W grudniu ubiegłego roku poszłam na terapię, ale z zupełnie innych powodów. Przy okazji wyszedł temat mojego podejścia do jedzenia. Wtedy terapeutka zdiagnozowała u mnie zaburzenia odżywiania.

Jaka była twoja pierwsza myśl?

Poczucie ulgi. Ucieszyłam się, że ktoś głośno nazwał to, co podejrzewałam i w końcu mi pomoże.

Jak czujesz się dzisiaj?

O wiele lepiej, ale to nie zmieniło się z dnia na dzień. Przez ostatnie miesiące naprawdę ciężko pracowałam nad sobą i wiem, że jeszcze nie skończyłam. Dawniej nie wyobrażałam sobie jakiegokolwiek wyjazdu bez wagi w walizce, a ostatnio, jadąc na swój panieński, zostawiłam ją w domu. Ktoś pomyśli, że muszę być głupią dziewczyną, skoro tak robiłam, ale ja już na szczęście na tyle przepracowałam problem, że nie wstydzę się do niego przyznać.

W jaki sposób można pomóc osobom z zaburzeniami odżywiania?

Okazać wsparcie i zrozumienie. Rozmawiać, słuchać, ale nie oceniać ani nie oskarżać. Najgorsze, co można zrobić, to drwić z naszego obiektywnie absurdalnego zachowania i spłycać problem, bo wtedy jeszcze bardziej się zamykamy i pogrążamy.

Co byś powiedziała wszystkim osobom, które są teraz w tym miejscu, gdzie ty byłaś sama jeszcze nie tak dawno temu?

Nie jesteście sami, nie jesteście same. To, co robicie, nie wynika z waszej głupoty, tylko jest efektem zaburzenia. Nie wstydźcie się poprosić o pomoc.

Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!

Komentarze (48)