"Czy mogę prosić sól?". Gdy spotkanie z teściami wywołuje ucisk w żołądku
– "Mamo" nie przeszłoby mi przez gardło – odpowiada oburzona koleżanka na pytanie, jak zawraca się do teściowej. Chociaż wydaje się, że w XXI wieku odchodzimy od tradycji, ta forma wciąż przeważa. A przecież można inaczej.
Monika ma 37 lat, męża i czworo dzieci. Nie wyobraża sobie mówić do teściowej inaczej niż "mamusiu". Jej tata nie żyje, z mamą nie utrzymuje bliskiej relacji. To teściowa jest dla niej największym autorytetem. "Cud, nie człowiek" – opisuje ją Monika.
Gdy pytam ją o relację z teściową, zapewnia, że nigdy nie pozwoli nikomu powiedzieć na nią złego słowa. Śmieje się, bo wie, że jest ewenementem i całkowitym zaprzeczeniem dowcipów o synowych i teściowych. – Przecież to one zazwyczaj rujnują związki – przyznaje.
To właśnie teściowa towarzyszyła Monice w najtrudniejszych chwilach. Była wtedy, kiedy nie było nikogo innego. Wspierała, zwilżała usta wodą – i nie jest to metafora. Teściowie Moniki wspierali ją i jej męża jeszcze przed ślubem. Pomagali finansowo, gdy była taka potrzeba, jednak to nie pieniądze są najważniejsze, a obecność i towarzyszenie w chwilach, gdy wydawało się, że wszystko runie.
– Byłam w szpitalu na usuwaniu nadżerki, innym razem na zakładaniu szwów z powodu zagrożonej ciąży. Wtedy to właśnie teściowa była przy mnie od początku do końca. Mąż musiał wtedy zająć się trójką dzieci, praniem, sprzątaniem, gotowaniem i dojazdami do mnie. Teściowa czekała przy łóżku, aż się wybudzę z narkozy. Brała wolne, aby zwilżać mi usta wodą – wspomina Monika.
Więź z teściową jest na tyle silna, że Monika chciała, aby to ona towarzyszyła jej przy czwartym porodzie. Z powodu komplikacji trafiła do szpitala kilka tygodni przed planowanym rozwiązaniem. Lekarze zadecydowali o przeprowadzeniu cesarskiego cięcia. Osobami, do których zadzwoniła, byli mąż i właśnie teściowa. To oni czekali na nią przed salą.
– Tak ją zapamiętam. Zawsze bliska, ciepła i serdeczna. Nigdy nie dam rady być tak dobrą osobą, jak ona, bo to wręcz nierealne. Wystarczy jeden telefon, a wiem, że mi pomoże. Bez grymasów i wypominania. Zawsze doradzi, nigdy nie skrytykuje. Jak trzeba ochrzanić, to ochrzani, jak trzeba pochwalić, pochwali – przyznaje Monika.
– Nigdy nie mogłabym powiedzieć do niej inaczej, jak tylko "mamusiu". Zasługuje na ogromny szacunek nie tylko za okazaną pomoc, ale za całokształt. Z własną mamą nigdy nie miałam tak dobrych stosunków, jakie mam właśnie z teściową! Życzę każdemu tak wspaniałych teściów – dodaje.
Nie ulega wątpliwości, że Monika to wyjątek. Może nie na skalę światową, ale na polską – na pewno. "Smakowało?", "Czy mogę prosić o sól?", "Podobał się film?", "Czy mogę prosić o płaszcz?" – to tylko kilka przykładów, które królują w wielu polskich domach. Forma bezosobowa jest najbezpieczniejszym rozwiązaniem dla osób, które czują dyskomfort na myśl o nazywaniu teściów "mamą" i "tatą". W końcu "mamę i tatę ma się tylko jednych" – tłumaczą zwolennicy tej bezosobowej formy.
Aleksandra Pakuła, trenerka etykiety, uczula jednak na stosowanie formy bezosobowej. – Teściom należy się odpowiedni szacunek, więc zgodnie z obyczajem po ślubie do teściów należy się zwracać używając formy "mamo" i "tato". Stosowanie form bezosobowych i robienie czasem śmiesznych uników nie ma nic wspólnego z elegancją, a teściowie mogą czuć się urażeni – wyjaśnia Pakuła.
Nie zaprzecza jednak, że podążanie za tradycją i zwracanie się do teściów słowami "mamo" i "tato" może być kłopotliwe, szczególnie na początku małżeńskiej drogi. – Jeśli w okresie narzeczeństwa nie udało się odpowiednio poznać przyszłych teściów, to zwracanie się do nich w sposób identyczny, jak do własnych rodziców, może być bardzo krępujące – przyznaje trenerka.
Pakuła proponuje zastosowanie triku, dzięki któremu przejście z bezosobowej formy (czy innej, z którą nowożeńcy czują się niekomfortowo) na formę akceptowaną przez obie strony zmniejszy dyskomfort u obu stron.
– Warto, by żona, która nie chce zwracać się do teściów tak, jak do własnych rodziców, zasugerowała swojemu mężowi, by ten porozmawiał szczerze ze swoimi rodzicami. By zasugerował, żeby sami zaproponowali synowej przejście na "ty". Jeśli relacja rodziców z synem jest odpowiednio bezpośrednia, to rodzice nie powinni poczuć się urażeni i, jeśli forma będzie dla nich odpowiednia, sami zaproponują synowej przejście na "ty" – radzi trenerka. Tę samą metodę powinien zastosować mąż, który nie wie, jak zwracać się do rodziców żony.
Czasem zwracanie się do teściów na "ty" wydaje się o wiele stosowniejsze niż mówienie "mamo", "tato" czy "pan" i "pani". Potwierdza to historia Beaty i jej narzeczonego.
Para mieszka poza granicami Polski, dlatego spotkanie z przyszłymi teściami było nie lada wyzwaniem dla obu stron. Gdy przedstawiła partnera mamie i jej konkubentowi, pojawił się problem, jak powinien się zwracać do przyszłych teściów. Wszystko przez różnicę wieku – przyszły mąż Beaty jest tylko o 12 lat młodszy od jej mamy.
Nazywanie więc jej "mamą" byłoby co najmniej nie na miejscu. W związku z okolicznościami (które wcale nie są aż tak rzadkie!), mama Beaty ustaliła z przyszłym zięciem, że będzie się zwracał do niej i do jej partnera po imieniu.
Różnica wieku między Beatą a rodzicami jej narzeczonego jest większa, przez co zwracanie się do nich per "ty" nie było aż tak oczywiste.
– Przedstawił mnie jako swoją narzeczoną. Świetni ludzie, ale wystąpił pewien problem – mamo czy pani, tato czy pan? Jego tata jest w wieku mojej babci. No i stwierdziłam, że będzie "pan" i "pani". Poniekąd dlatego, że ja mam tylko mamę – tłumaczy Beata. Nie chciałaby zwracać się do teścia "tato" z myślą, że jej własny tata nie żyje.
Gdy na świecie pojawia się dziecko, przestaje być tak kolorowo. W tej sytuacji nazywanie teściów "pan" i "pani" może stać się nieco kłopotliwe i mylące, przede wszystkim dla dziecka. Wielu parom pojawienie się nowego członka rodziny przynosi ulgę, a krępujące "czy mogę prosić sól?" przy niedzielnym obiadku znika. Bezosobową formę zastępują słowa "babcia" i "dziadek".
Dla Sylwii zwracanie się do teściów w ten sposób przyszło naturalnie. – Nasze dzieci mówią na moich rodziców "babcia" i "dziadek". Jak ja opowiadam o czymś córce, też ich tak nazywam. No i tak mi zostało – przyznaje Sylwia.
Ile rodzin, tyle zwyczajów. Nie ma jednej formy, która zadowoli każdego. I tak, jak wiele kobiet nie odważyłoby się nazwać teściowej "mamusią", jak robi to Monika, drugie tyle miałoby ogromny problem zwrócić się do teścia po imieniu czy per "pan". Aleksandra Pakuła podkreśla, że kluczem jest zapewnienie komfortu wszystkim członkom rodziny – zarówno nowożeńcom, jak i ich rodzicom.
– Pamiętajmy, że w rodzinie wszyscy członkowie powinni czuć się komfortowo. Jeśli więc forma zwracania się do siebie ma niepotrzebnie krępować, to należy szukać sposobów na rozwiązanie tej niekomfortowej sytuacji. Mamy to szczęście, że żyjemy w XXI wieku i relacja teściowej z synową coraz częściej przypomina relację przyjaciółek niż znane wszystkim historie z dowcipów – wyjaśnia trenerka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl