"Daj jej ciastko, to się zamknie". Kobieta opisała, jak potraktowano ją i córkę
Wydaje się, że coraz więcej się o tym mówi. W telewizji, internecie pojawiają się kampanie informujące o zachowaniach dzieci z ADHD i tym, co one przeżywają, jak reagują i dlaczego tak się dzieje. Niestety okazuje się, że nadal wiele osób daje sobie prawo do krytykowania matki i jej dziecka, gdy tylko nadarzy się okazja.
02.08.2017 | aktual.: 02.08.2017 18:37
Według Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychiatrycznego co najmniej 5 procent dzieci ma ADHD. Dzieci takie mają (mówiąc w dużym skrócie) problemy z koncentracją i skupieniem uwagi. Mogą być również nadaktywne i impulsywne. Przez to często bywają stygmatyzowane, co skutkuje ich niską samooceną i trudnościami w szkole.
26 lipca Taylor Myers napisała post na Facebooku o swoim doświadczeniu, jakie miała w popularnym hipermarkecie. Wybrała się na zakupy ze swoją dwójką maluchów, w tym 4-letnią Sophie, która ma ADHD. Kobieta wie, jak takie wielkie sklepowe przestrzenie mogą działać na jej córkę. Może zdarzyć się tak, że zupełnie straci nad nią kontrolę, ale nie miała wyjścia. Przecież nie może i nie chce też trzymać jej w domu, czy w jakikolwiek sposób izolować ją od społeczeństwa.
Taylor napisała, że kiedy Sophie się na coś uprze lub zafiksuje na jakimś wydarzeniu, właściwie tylko sen lub coś równie zajmującego może być ratunkiem. "Miliony razy opuszczałyśmy sklep z powodu jej zachowania. Wiele razy wychodziliśmy z niczym. Jedno dziecko za rękę, drugie na biodrze i ucieczka, ale tym razem nie miałam wyjścia" - pisze Sophie.
Kobieta stojąca za nią w sklepie nagle powiedziała: "Och, na miłość boską, daj jej ciasteczko, to się zamknie!".
Tylor starała się być spokojna, ale tym razem nie wytrzymała: "Mogłam odpowiedzieć, tłumacząc, że dziecko ma ADHD, że cierpi na ostrą jego formę i że wychowuję dwójkę dzieci sama. I że się staram, ale nie miałam wyboru i musiałam je zabrać na zakupy. Zamiast tego usłyszałam, jak z moich ust wypływa: "Nie wtrącaj się w nie swoje pie.rzone sprawy!"
Łzy popłynęły jej po twarzy. Spakowała zakupy i jak najszybciej starała się opuścić sklep. Czuła się okropnie. Wszyscy na nią patrzyli i wytykali palcami.
Kobieta poczuła się przegrana i zraniona. Nie może iść po prostu do sklepu z dziećmi, bo to zawsze wiąże się z jakimś dramatem. Nie da się miło i przyjemnie spędzić czasu, ot po prostu pójść na spacer czy na lody. Trudno jej opiekować się córką. Jeszcze trudniej, gdy ludzie ją linczują.
Wśród klientów sklepu znalazła się jedna osoba, która okazała jej wsparcie. Inna kobieta, również mama, jakimś cudem uspokoiła jej 4-latkę. Dzięki temu Taylor udało się spakować wszystkie rzeczy z koszyka.
Miły gest jednej osoby nie sprawił, żeby Taylor odzyskała wiarę w ludzi. Oczywiście czuje wdzięczność za pomoc, jakiej udzieliła jej kobieta, ale to kropla w morzu, dlatego musiała podzielić się tą historią. Na co dzień takich gestów zrozumienia prawie nie doświadcza. A krytyczne spojrzenia towarzyszą jej na niemal każdym kroku. To jej krzyk, żebyśmy przestali oceniać, wydawać pochopne opinie. Krzywdzimy tym ludzi. Na koniec dodała: "Nigdy nie wiesz, przez co przechodzi drugi człowiek. Nie znasz powodów, dla których dziecko zachowuje się źle i dopóki nie dowiesz się, jak to jest być rodzicem takiego, jak moje, nie masz prawa mnie osądzać".