Dawała rodzinie w potrzebie gotówkę, czuła się wykorzystywana. "Odmówiłam im pożyczki, przestali się odzywać"
Paulina wspierała znajomą rodzinę finansowo. Kiedy raz odmówiła, bała się, że dzieci zostaną odebrane rodzicom i nie wiadomo, jaki spotka je los. - Bieda nie jest przyczynkiem do tego, aby dzieci odbierać. Muszą być ewidentne zaniedbania - powiedziała Teresa Kostrzewska, dyrektorka pruszkowskiego MOPS-u.
15.04.2021 14:25
Na jednej z grup w mediach społecznościowych zaniepokojona internautka opisała sytuację rodziny, której pomagała finansowo. Byt rodziny nie polepszał się, a ona miała poczucie, że jest wykorzystywana. Postanowiła poradzić się internautów, czy dobrze robi, że przekazuje pieniądze, ponieważ rodzina po raz kolejny poprosiła ją o pożyczkę.
- To rodzina z mojego otoczenia, która nieustannie pożycza ode mnie pieniądze. Raczej drobne kwoty np. po 100 zł, ale ciężko było doprosić się o zwrot. Mężczyzna pracuje na czarno, ponieważ otrzymują sporo zasiłków i nie chcą ich stracić. Mimo to nie starcza im na życie. Czasami dawałam im też jedzenie, ale w pewnym momencie poczułam się wykorzystywana. Oni traktowali moją pomoc jako oczywistość – powiedziała Paulina w rozmowie z WP Kobieta.
W komentarzach pojawił się spory odzew, większość radziła, aby nie dawać gotówki, lecz zapewnić inną pomoc.
- Odmówiłam im pożyczki. Byli bardzo zdziwieni, mówili, że nie mają mleka dla dziecka. Zastanawiali się, co teraz zrobią. W końcu rodzinę odwiedził też kurator, a do mnie przestali się odzywać - informuje Paulina.
Przeczytaj: MZ zaleca robienie cytologii co trzy lata. Historia Agi Szuścik pokazuje, że to może być błąd
Skuteczna pomoc potrzebującym
Paulina oferowała rodzinie głównie wsparcie finansowe, po czasie czuła, że jej pomoc i tak nie jest skuteczna, a rodzina traktuje ją jako dodatkowe źródło dochodu. W takiej sytuacji może znaleźć się każda osoba, która zdecydowała się na pomoc finansową. Co można zrobić zamiast dawać gotówkę?
- Osobom, z którymi nie możemy przeprowadzić wywiadu środowiskowego, przygotowujemy paczki żywnościowe. Robimy zakupy przez internet, wysyłamy od razu do beneficjenta, dosyłamy też umowę darowizny i wtedy mamy pewność, że to jest pożywienie, które dostali. Jeżeli przekazujemy jakiekolwiek pieniądze, to na konto ośrodka rehabilitacyjnego czy np. na jakieś lekcje. Myślę, że to najlepsza opcja. Ludzie nie są w stanie w 100 proc. zweryfikować komu dają pieniądze – powiedziała w rozmowie z WP Kobieta Aleksandra Karaś z fundacji "Na przekór losowi".
To świetne rozwiązanie nie tylko dla organizacji, ale również dla osób prywatnych. Jeśli ktoś potrzebuje pieniędzy na jedzenie, możemy zamiast przekazywać gotówkę, możemy zrobić mu zakupy. Jest też inne wyjście.
- Jeżeli ktoś widzi, że w jego otoczeniu jest rodzina, która być może potrzebuje pomocy, ale nie mamy pewności jak najlepiej ją wspomóc, to warto przyjść do MOPS-u i poinformować o tym. Jeśli organizacja nie zna tej rodziny, to przyjdzie pracownik socjalny, zrobi wywiad i rozeznanie. Od tego jesteśmy. Natomiast jeśli ktoś chce dodatkowo sam pomagać, doradzimy, czy warto kupić ubrania, czy zrobić zakupy spożywcze, czy dawać pieniądze – powiedziała pani Teresa Kostrzewska z MOPS-u w Pruszkowie.
Do znajomej rodziny Pauliny wkroczył kurator, który otrzymał sygnały ze szkoły jednego z dzieci. Kobieta obawiała się, że dzieci zostaną odebrane i nie wiadomo, jaki los je spotka.
- Zastanawiałam się, czy nie pomóc im ostatni raz, żeby nie zabrali dzieci. Ale sama nie wiedziałam, co robić – podkreśla.
- To nie jest tak, że ktoś sobie wymyśla i od razu kieruje sprawę do sądu o odbiór dzieci. Muszą być symptomy. Pedagog szkolny może dać nam sygnał, że dziecko jest zaniedbane. My się wówczas przyglądamy, czy rodzina szczepi dzieci czy nie, czy dzieci odrabiają lekcje czy nie, czy są bite, czy są zostawiane same w domu. Jeśli coś niepokojącego się dzieje, to w to środowisko wkracza kurator. Nie ma tak, jak niektórzy mówią, że wchodzi pracownik socjalny i od razu odbiera dzieci – podkreśla Teresa Kostrzewska z pruszkowskiego MOPS-u.
W rozmowie z WP Kobieta poinformowała, że są dwa tryby postępowań. W zależności od sytuacji, stosuje się jeden z nich.
- Jest tryb sądowy, kiedy do rodziny wchodzi kurator, a my mówimy im, że mają czas na poprawę swojej sytuacji. Dajemy kilka szans, uświadamiamy. Jeśli zaniedbania dalej są, to może zdarzyć się tak, że decyzją sądu dzieci zostaną odebrane. Jest też drugi tryb, np. ktoś do nas dzwoni i informuje o libacji, dzieci płaczą, a my wchodzimy i rodzice są pijani, dziećmi się nikt nie zajmuje. Szukamy rodziny, która mogłaby się nimi zaopiekować. Jeśli nie ma nikogo, zawiadamiamy kuratora, sąd, służby medyczne i w ciągu paru godzin sąd podejmuje decyzje, czy dzieci zostają odbierane. To jest tryb nagły i wtedy dzieci umieszczane są w ośrodku opiekuńczym – kwituje Kostrzewska.
Dzieci nie są odbierane przez biedę
Kuratorka rodzinna Agnieszka Walicka podkreśla, że bieda nie jest czynnikiem, który determinuje decyzję o pozbawieniu rodziców opieki nad dziećmi.
- Dzieci są odbierane z rodzin dysfunkcyjnych, kiedy wszystkie instytucje nie są w stanie już pomóc, kiedy nie widać u rodziny żadnej poprawy przez dłuższy czas. Tylko wtedy dzieci są odbierane. Według mnie wszystkie rodziny mogą wystarać się o 500+ i inne dodatki, więc o taką biedę finansową jest dzisiaj trudno. Często to używki rujnują rodziny - mówi.
Warunki mieszkaniowe nie determinują decyzji sądu
Maciej Pertkiewicz, architekt z programu "Nasz nowy dom", w rozmowie z WP Kobietą powiedział, że poznał rodzinę, która żyła w fatalnych warunkach. Przez brak podstawowych mediów wnuk mógł być odebrany babci.
- Zgłoszenia do programu często przychodzą z MOPS-u, więc my z nimi współpracujemy. Nie chcę mówić, że system w ogóle nie działa, bo tak nie jest. W wielu polskich rodzinach są sytuacje bez wyjścia, dlatego właśnie bliscy czy osoby z ich otoczenia zgłaszają się do nas z prośbą o wsparcie. Mieliśmy kilka takich sytuacji, że potrzebna była natychmiastowa pomoc, więc mając taką wiedzę, staramy się tak ułożyć plan pracy, aby ta rodzina otrzymała naszą pomoc, wsparcie. Pamiętam historię rodziny z okolic Rabki, kiedy babcia zajęła się swoim wnukiem. Bardzo chciała się nim zaopiekować, ale miała tragiczne warunki mieszkaniowe. Udało nam się zmienić sytuację i zostali razem - opowiada Pertkiewicz.
Kuratorka rodzinna podkreśla jednak, że warunki mieszkaniowe rzadko bywają jedyną przyczyną odbioru dzieci.
- Fatalne warunki mieszkaniowe to nie jest jedyny powód do odbioru dziecka z danej rodziny. Muszą występować jeszcze inne symptomy. Jeździmy po różnych wioskach i widzimy, co się dzieje. Mieszkania są w różnym stanie, w mieście pod Warszawą są miejsca, gdzie cały blok korzysta z jednego wychodka na zewnątrz i żaden sąd z tego powodu nie odebrałby dzieci. Musi być szereg innych sygnałów. Jeśli są kochające rodziny, które dbają o komfort psychiczny swoich dzieci, ale mieszkają w kiepskich warunkach, to chcemy im umożliwić poprawę jakości życia - tłumaczy Walicka.
- Są rodziny, które z różnych względów mają nadzór MOPS-u czy kuratora, ale widać, że się starają, że chcą poprawić swoją sytuację. Bieda nie jest przyczynkiem do tego, aby dzieci odbierać. Muszą być ewidentne zaniedbania – dodaje Teresa Kostrzewska z MOPS-u.
Nie ma jednak wątpliwości, że należy pomagać i wyciągać rękę do najbardziej potrzebujących. Trzeba być jednak czujnym i reagować na sytuacje, które mogą stanowić zagrożenie dla rodziny czy dzieci.
- Każdy obywatel ma prawo zainteresować się sytuacją, jeśli ma podejrzenie, że źle się u kogoś dzieje. Trzeba reagować. Każdy pracownik socjalny jest odpowiednio wyszkolony, ma doświadczenie. Nie możemy pozostać obojętni. Zgłaszajmy nie jako anonim, tylko odważnie jako obywatel – kwituje kuratorka.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Chętnie poznamy wasze historie, podzielcie się nimi z nami i wyślijcie na adres: wszechmocna_to_ja@grupawp.pl