Blisko ludziDian Fossey - nikt nie kochał goryli bardziej niż ona

Dian Fossey - nikt nie kochał goryli bardziej niż ona

Dian Fossey - nikt nie kochał goryli bardziej niż ona
Źródło zdjęć: © Eastnews
Katarzyna Gruszczyńska
23.12.2015 11:08, aktualizacja: 11.12.2017 14:56

W Święta Bożego Narodzenia 1985 roku została zabita maczetą. Ochroniła życie wielu goryli górskich, które kochała może nawet bardziej niż ludzi. Niektórzy twierdzą, że oddanie dla tego gatunku przerodziło się w obsesję, która doprowadziła do tragicznej śmierci Dian Fossey. Badaczka, której 200-kilogramowe olbrzymie goryle nigdy nie skrzywdziły, zginęła z rąk ludzi. Okazuje się, że „samotna kobieta z lasu” miała wiele sekretów.

Urodziła się w 1932 roku w Kalifornii. Jej ojciec był alkoholikiem. To było przyczyną rozwodu jej rodziców. Dorastała z mamą i ojczymem. Jako sześciolatka zaczęła naukę jazdy konnej i to zdeterminowało całe jej życie. Odnalazła pasję, ale przede wszystkim pokochała zwierzęta. Mimo to rodzina nie wspierała jej zainteresowań. Nie pozwolono jej, by przygarnęła do domu jakieś zwierzę. Ojczym, który był biznesmenem, wciąż naciskał, by uczyła się ekonomii.

Jako 19-latka dorabiała do kieszonkowego na ranczu w Montanie. Tam uświadomiła sobie, że nie wyobraża sobie życia bez pracy ze zwierzętami. Studiowała weterynarię, ale przerósł ją poziom fizyki i chemii na uczelni. W 1954 roku Fossey zdobyła dyplom wyższej uczelni w dziedzinie terapii zajęciowej upośledzonych dzieci na San Jose State College. Pracowała w kalifornijskich szpitalach. Opiekowała się też m.in. chorymi na gruźlicę. Jednak wciąż czuła niespełnienie, niedosyt. Znajomi, którzy wracali z podróży po Afryce, dzielili się z nią swoimi wrażeniami, co rozpalało jej wyobraźnię. Zdecydowała, że musi tam kiedyś pojechać. W 1963 roku wzięła pożyczkę (na 18 procent!), listownie wynajęła kierowcę i wyruszyła w drogę.

Pierwszym przystankiem była Kenia. W ramach podróży marzeń odwiedziła też Tanzanię, Kongo i Zimbabwe. Największe znaczenie miała wyprawa do Wąwozu Olduvai w Tanzanii, gdzie pracował doktor Louis Leakey, brytyjski archeolog i paleontolog. Jego odkrycia dostarczyły dowodów, że człowiek jest gatunkiem znacznie starszym, niż sądzono. - To wtedy ziarenko zaczęło kiełkować w moim umyśle. Pomyślałam, że mogłabym kiedyś powrócić w to miejsce i zająć się badaniami nad gorylami górskimi – pisała Dian Fossey w swoim pamiętniku.

Przełomem była też wizyta w Ugandzie. Zatrzymała się w hotelu „Uganda”, który prowadził Walter Baumgartem, nieformalny adwokat goryli górskich. Bronił tego gatunku, ale też zdawał sobie sprawę z korzyści, jakie regionowi może przynieść turystyka. Wiedział, że te rzadkie zwierzęta mogą przyciągnąć pieniądze. Polecił Dian skontaktowanie się z Joan i Alanem Root, fotografami dzikiej przyrody, którzy robili zdjęcia gorylom. Po kilku dniach Dian rozbiła małe obozowisko i wybrała się z nimi do lasu w poszukiwaniu włochatych gigantów. Po powrocie z tej wyprawy już wiedziała, że chce i musi badać ich zwyczaje, naturę.
- Wyjeżdżałam stamtąd z bólem serca, ale zdawałam sobie sprawę, że wrócę do tych goryli we mgle - mówiła Fossey.

Jednak chwilowo musiała powrócić do Ameryki, by spłacić pożyczkę zaciągniętą na podróż życia. Pracowała w dziecięcym szpitalu w Kentucky, ale znalazła czas, by w magazynach opublikować swoje zdjęcia i artykuły z Afryki.
Gdy dr Leakey przyjechał na gościnny wykład do Louisville, Dian ustawiła się grzecznie w kolejce, by pokazać mu swoje artykuły. Zainteresowały go na tyle, że zaczął snuć wizję współpracy przy projekcie badania goryli górskich.

Osiem miesięcy zajęło mu pozyskanie finansów na tę wyprawę i badanie. W tym czasie Dian nie próżnowała. Spłaciła do końca kredyt, który zaciągnęła na pierwszą podróż i zgłębiała tajemnice języka suahili uzbrojona w podręcznik dla samouków. - Mimo że miałam spełnić swoje marzenie, nie było mi łatwo powiedzieć „do widzenia” rodzinie, przyjaciołom i moim psom. Ktoś może to nazwać przeznaczeniem, inny czymś niepokojącym – pisała w pamiętniku.

W 1966 roku była z powrotem w ukochanej Afryce. W drodze zatrzymała się w Gombe Stream Research Centre, gdzie poznała Jane Goodall, brytyjską prymatolog, która rozpoczęła wtedy swoje badania nad szympansami. Goodall również czerpała siłę napędową z kombinacji fascynacji małpami i podziwu dla dorobku Leakey’a. – On celowo dobierał sobie do współpracy kobiety. Doceniał to, że jesteśmy bardziej cierpliwe, co procentuje podczas obserwacji zwierząt – mówiła Jane Goodall w dokumencie „Zaginiony film Dian Fossey” z 2002 roku.

Dian mogła obserwować jej pracę i się inspirować. Zaprzyjaźniły się. Goodall nie była typowym naukowcem. Odeszła od tradycyjnych metod w studiowaniu naczelnych, nadając zwierzętom imiona, zamiast je numerować, co do tej pory było powszechne w praktyce uniwersyteckiej. Jednym z jej najważniejszych osiągnięć było dowiedzenie, że szympansy posługują się narzędziami. Odkryła, że niektóre z nich wkładają patyki do gniazd termitów, które są ich pożywieniem - termity przywierają do patyków i zwierzęte mogą je wyciągnąć z gniazda.

Dian Fossey przez kolejne 19 lat miała fascynować się gorylami. Miała być nazywana „samotną kobietą z lasu”. – Nigdy nie czułam się samotna, ale były chwile, gdy desperacko pragnęłam dzielić moje doświadczenia i myśli z innymi – podkreślała.
Obserwowała zachowania największych małp człekokształtnych w ich naturalnym środowisku. Jej maleńki namiot był sypialnią, łazienką, biurem, suszarnią ubrań. W nocy spisywała swoje obserwacje i notatki na maszynie do pisania. Raz w miesiącu schodziła z gór i jechała do miasta uzupełnić zapasy w „spiżarni”. Dzięki swojej cierpliwości odkryła trzy grupy goryli w swojej okolicy.

Po jakimś czasie zwierzęta zaczęły akceptować jej obecność. Z pewnością pomogło jej imitowanie ich zachowań i odgłosów. Poruszała się na czterech kończynach, udawała, że żuje łodygi selera, którymi odżywiały się małpy. Później, ze względu na napiętą sytuację w regionie – trwała tam wojna domowa, musiała przenieść się z Konga i kontynuować badania w górach Wirunga we wschodniej Afryce, gdzie założyła stację badawczą Karisoke.

Drogę do bycia swoistą celebrytką, znaną na całym świecie, przyspieszył Bob Campbell, fotograf „National Geographic”. Przyjechał do jej stacji badawczej zrobić zdjęcia i nakręcić film. Dzięki zdjęciom, drukowanym w magazynach na całym świecie, przysporzył jej popularności i wsparcia ze strony świata nauki i rozmaitych fundacji.
Najpierw Dian postrzegała go jako intruza, potem miejsce niechęci zajęła fascynacja. - Którejś nocy przyszła do mojego namiotu i próbowała mnie pocałować – opowiadał Bob. Zostali kochankami.
Bob ze wzruszeniem filmował, jak Dian zabiera na spacery dwa oswojone goryle – sieroty. Cieszyli się, gdy małe goryle bawiły się z Cindy – rozbrykanym psem Dian.

Na przeszkodzie szczęściu stała tylko i aż żona Campbella, która po latach twierdziła, że Fossey lubiła manipulować mężczyznami. Bob Campbell wciąż obiecywał, że się rozwiedzie, ale brakowało mu odwagi. Fossey była z nim w ciąży, ale dokonała aborcji podczas swojej wizyty w Anglii (robiła doktorat na uczelni w Cambridge). – Nie możesz być dziewczyną z okładki „National Geographic” i być w ciąży – tłumaczyła potem tę decyzję.

Ich burzliwy romans zakończyła decyzja Campbella o powrocie do żony. W swoim pamiętniku Fossey nawet o nim nie wspomniała, mimo że łączyło ich nie tylko uczucie, ale i wspólna, trzyletnia praca. Na jednej z okładek „NG” kochanek uwiecznił Dian, której plecy obejmuje goryl górski. Inny słynny kadr: Dian kroczy przez łąkę z małym gorylem uwieszonym na jej szyi. Po odejściu Campbella zaczęła szukać ukojenia w alkoholu.

W latach 70. Dian z badaczki przeistoczyła się w adwokata goryli, narażonych na pastwę kłusowników. To oni zabili jej ukochanego osobnika – Palucha. Został tak nazwany, ponieważ miał zniekształcony palec. Oprawcy odcięli mu głowę i ręce. Odpowiednio spreparowane małpie dłonie sprzedali potem za 20 dolarów jako popielniczki – kłusowniczy hit dla bezmyślnych turystów. Oczywiście Paluch nie był jedyną ofiarą. To wtedy Dian wypowiedziała oprawcom otwartą wojnę, za którą zapłaciła życiem.

Zginęła 26 grudnia 1985 roku. Znaleziono ją martwą na terenie jej stacji badawczej dzień po śmierci – 27 grudnia. Do dziś nie ustalono sprawców makabrycznej zbrodni. Z pewnością nie był to napad rabunkowy. Z jej domku nic nie zginęło, nawet kilkanaście tysięcy dolarów, które tam przechowywała.
Fossey została pochowana w Karisoke, na małym cmentarzu, który założyła dla małp. Spoczęła obok Palucha. „Nikt nie kochał goryli bardziej niż ona” - te słowa wyryto na jej nagrobku.

Jej działalność była na tyle kontrowersyjna, że po śmierci nie wszyscy chcieli budować jej symboliczne pomniki.
Tunku Varadarajan, dziennikarz „Wall Street Journal”, napisał, że pod koniec życia była „rasistką i alkoholiczką, która bardziej ceniła goryle niż Afrykańczyków żyjących wokół niej”. Mimo skrajnych opinii jej nazwisko stało się symbolem determinacji w walce o ochronę środowiska naturalnego. Jej pamięć i dzieło nadal są żywe. W 1988 roku Michael Aptek nakręcił film biograficzny pt. „Goryle we mgle” na podstawie pamiętników Fossey. Na ekranie wcieliła się w nią Sigourney Weaver. Od 1992 roku prężnie działa fundacja „The Dian Fossey Gorilla Fund”, dbając o ochronę jej ukochanych goryli we mgle.

Katarzyna Gruszczyńska/(kg)/(md), WP Kobieta

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (8)
Zobacz także