Dlaczego kobiety kochają drani?
W powszechnej opinii mężczyźni dzielą się na dwie kategorie: miłych, uczynnych, pomocnych i statecznych oraz tych drugich - twardych, cynicznych, szorstkich nawet w kontaktach z kobietami, nieokrzesanych drani. I choć na zdrowy rozsądek przedstawiciele drugiej z owych kategorii nie stanowią najlepszego materiału na życiowych partnerów, wiele kobiet pragnie właśnie ich. Dlaczego z własnej woli wchodzimy w relacje z człowiekiem, o którym wiemy niemal na pewno, że prędzej czy później nas skrzywdzi lub zrani?
16.03.2016 | aktual.: 27.04.2016 11:04
Lana Del Rey w swoim przeboju „You Can Be The Boss” śpiewa: „Jesteś niedobry, ale z tobą dobrze się bawię / Mówisz, że traktujesz ich podle, żeby byli grzeczni / Nie jesteś zbyt miły / Ale smakujesz jak czwarty lipca / Słodowe piwo w twoim oddechu”. I chyba nie ma kobiety na świecie, która przynajmniej czasem nie czułaby podobnie. Tak, „źli chłopcy” nas pociągają, choć często same nie chcemy się do tego przyznać. W końcu stereotyp idealnego partnera – ciepłego, wyrozumiałego, opanowanego – zupełnie rozmija się z fantazją o byciu z łobuzem.
Potwierdzają to obserwacje speców od randkowania z serwisu YourTango.com. Mówią oni wprost: „choć kobiety twierdzą, że szukają miłego faceta, najczęściej umawiają się z kimś zupełnie innym”. I podają 12 brutalnie szczerych powodów tłumaczących, dlaczego od wieków Brontë'owski Heathcliff wydaje się nam bardziej pociągający niż Edgar Linton, dlaczego kibicowałyśmy Annie Kareninie, kiedy porzucała poczciwego Aleksieja na rzecz pełnego namiętności Wrońskiego i dlaczego wolałyśmy, by Scarlett O'Hara wybrała faceta z krwi i kości Rhetta Butlera niż nijakiego Ashleya.
Przede wszystkim ma chodzić o to, że tzw. z miłym facetem często jest po prostu nudno. Stabilizacja, którą pragnie nam zaoferować, kojarzy się tylko i wyłącznie z rutyną. Co więcej, związek z kimś takim nie jest dla kobiety żadnym wyzwaniem. Na „złego chłopca” trzeba uważać, można związek z nim potraktować jak projekt – zmiana mężczyzny to nasz cel do osiągnięcia, a przy tym kobieta czuje, że jest mu niezbędna do życia – bez niej upadnie, stoczy się, rozpije.
Co więcej, „mili faceci” są często w oczach kobiet... niewiarygodni. Jak długo w końcu można być miłym? A jaki okaże się naprawdę, kiedy nie będzie już musiał się starać? Żyjąc w związku z draniem, przynajmniej wiemy, czego możemy się po nim spodziewać.
Jak dalej przekonują publicyści z YourTango, kobiety nie lubią mężczyzn mało stanowczych – takich, z którymi można zrobić wszystko i którzy nam na wszystko pozwolą. Zdaniem wielu pań, jest to oznaka słabości i braku pewności siebie. Przecież to zazwyczaj „porządni goście” żyją w strachu, że ukochana kiedyś będzie chciała odejść, bezustannie się więc starają, są mili, co paradoksalnie bywa irytujące. A kogoś takiego trudno szanować. „Ten zły” z kolei jest bezczelnie pewny siebie. Jego obojętność jest intrygująca, o kogoś takiego warto samej powalczyć.
W tym kontekście ciekawe są też wyniki przeprowadzonego przez TNS OBOB kilka lat temu badania wśród tysiąca Polek. Wyniki były dość zaskakujące. Okazało się, że paniom najbardziej zależy na tym, aby ich partner był twardy, silny i niezależny (w tym emocjonalnie i finansowo), aby był dla nich podporą i by mogły się przy nim czuć bezpiecznie. Dopiero na dziewiątym - przedostatnim miejscu - respondentki zaznaczyły, że powinien być także mądry.
Co jednak najważniejsze, bycie niegrzecznym jest diabelnie seksi. To nie o statecznym „misiu” marzą kobiety, tylko o tajemniczym i nieobliczalnym... Christianie Greyu, którego dusza ma 50 odcieni szarości, a pokój zabaw tyle samo pejczy, kajdanek i krawatów do zasłaniania oczu.
Obserwacje te dobrze korespondują z wynikami badań przeprowadzonych przez naukowców z Bradley University w USA, którzy analizując typy osobowości ponad 35 tys. mężczyzn z 35 krajów świata, doszli do wniosku, że to właśnie "źli faceci" mają w życiu najwięcej partnerek seksualnych. Udało im się także zaobserwować wyraźny związek między negatywnymi cechami osobowości a płodnością.
Wydawałoby się jednak, że od związku z „zimnym draniem” kobiety oczekują jedynie przeżycia przygody, zaspokojenia seksualnego, niezapomnianych, acz chwilowych doznań. Bo o ile z kimś takim chętnie wiele pań poszłoby do łóżka, o tyle trudno sobie wyobrazić, aby sprawdził się on w roli przewijającego pieluchy ojca i przynoszącego co miesiąc do domu pensję męża. Teoretycznie do założenia rodziny wybrałyby kogoś bardziej statecznego, a więc godnego zaufania. Cóż, tylko teoretycznie...
Jak dowiodły bowiem badania naukowców z University of Texas, to owulacja powoduje, że kobiety nie tylko oceniają łobuzów jako bardziej atrakcyjnych, ale również uważają, że są doskonałym materiałem na dobrych ojców. Oznacza to ni mniej ni więcej, że w momencie, kiedy kobieta jest najbardziej płodna, najbardziej także ma ochotę na „seksownego łajdaka”. I to nie tylko oceniając go pod względem fizycznym, ale także cech charakteru. Buzujące hormony sprawiają, że taki typ faceta wydaje się wielu z nas bardziej niezawodnym niż jest w rzeczywistości. Jakie mogą (i często są) konsekwencje poddania się takiemu myśleniu, tłumaczyć nie trzeba.
Nie dziwi jednak, że wielu psychologów łączy kwestię naszego pociągu do drani z problemem życia w nieudanych związkach z nieodpowiedzialnym, zdradzającym nas, często zaglądającym do kieliszka lekkoduchem. Z kimś, kto przychodzi, kiedy chce, i odchodzi, kiedy mu wygodnie. A my czekamy, mając nadzieję, że tym razem zmądrzał, że same zmądrzałyśmy na tyle, żeby już wiedzieć, jak go przy sobie zatrzymać. W takim błędnym kole wiele kobiet tkwi całymi latami.
Zanim jednak którakolwiek z nas wyda potępiającą ich lekkomyślność opinię, twierdząc, że sama nigdy nie skusiłaby się na podobną przygodę z nieokrzesanym draniem, przypomnijmy sobie, jak wiele z nas podkochiwało się w Carterze "Docu" McCoyu z „Ucieczki gangstera” lub zazdrościło Alicji Bachledzie-Curuś, kiedy ta rzucała się w ramiona wiecznego łobuza Colina Farrella...