Dlaczego nienawidzimy dwunastego listopada. Rząd nie potrafi robić prezentów
Ewa nie dostanie rozwodu. Małgosia musi zapłacić opiekunce, a Bartosz musi kupić nowy bilet na samolot. Posłowie uszczęśliwili miliony Polaków dniem wolnym 12 listopada, ale tysiące, albo setki tysięcy innych są ofiarami tego wolnego.
25.10.2018 | aktual.: 25.10.2018 18:22
Polacy doskonale wiedzą, jak długo trwa czekanie na rozprawy w sądach, dlatego nie dziwi mnie frustracja Ewy. Kobieta mieszka od kilku lat w Rzymie i - jak sama przyznaje - nie interesuje się tematami ze świata polskiej polityki. – Gdyby moja mama nie zadzwoniła do mnie, to bardzo możliwe, że dziewiątego listopada wsiadłabym w samolot do Warszawy – mówi wyraźnie poirytowana 38-latka. Kobieta planowała przylecieć na kilka dni do ojczyzny, ponieważ właśnie na dwunastego sąd wyznaczył jej termin rozprawy rozwodowej. – Dostaję białej gorączki na samą myśl, że będę musiała jakimś cudem wygospodarować sobie kolejny dzień wolny w pracy, a co najgorsze - znowu kupić bilety lotnicze – dodaje niedoszła rozwódka.
"Ddodatkowy wolny dzień pozwoli Rodakom na godne uczczenie 100. Rocznicy odzyskania przez Polskę Niepodległości” - twierdzi partia rządząca w uzasadnieniu projektu. Według polityków "skutki uboczne” będą znikome. "Osoba, która miała oddać samochód do naprawy 12 listopada 2018 r., zrobi to innego dnia i w rezultacie nie będzie miało to wpływu na aktywność gospodarczą” – czytamy dalej. Jednak wbrew optymistycznemu podejściu polityków, niespodzianka od rządu mocno da się we znaki większości z nas. Niezależnie czy dwunastego będziecie pracować, czy nie, na pewno odczujecie, że będzie to dziwny poniedziałek - ani świąteczny, ani regularny dzień pracy.
Kilka stów w plecy
Niespodziewany dzień wolny staje się problemem przede wszystkim dla rodziców. – Przedszkole będzie zamknięte, a ja muszę pójść do pracy. Ściągnięcie niańki do dwóch córek kosztuje mnie 240 złotych. Mam niewiele wyższą dniówkę – narzeka Małgorzata z Warszawy, którą pracuje w mediach. Z kolei ci, którzy zdecydują się wziąć jednodniowy urlop, żeby zaopiekować się dzieckiem, a pracują np. w służbie zdrowia, nie skorzystają z wyższej świątecznej stawki.
W kiepskiej sytuacji są osoby, które nie mają umowy o pracę: "Z jednej strony fajnie, że odpoczniemy, z drugiej będziemy z mężem dniówkę w plecy (razem 260 zł), a mamy teraz bardzo dużo wydatków. OC pod koniec października trzeba opłacić, dach w domu do naprawy, więc nawet te 260 zł by nas odrobinkę ratowało" – narzeka Krystyna. Problem będą mieć również osoby pracujące w systemie zmianowym. Niespodziewany dzień wolny wiąże się z wielkim chaosem w grafiku, który trzeba będzie wywrócić do góry nogami, bo pracodawcy muszą dopilnować, by wszyscy po równo odpracowali liczbę godzin.
Wizyta przełożona na grudzień
Pacjenci również nie mają powodów do radości. "Mi niestety przepadnie tego dnia wizyta u dentysty i co teraz? Muszę czekać na kolejny termin i zmienić plany" – martwi się jedna z internautek, która od miesiąca czekała leczenie kanałowe.
Z kolei recepcjonistki rwą sobie włosy z głowy, próbując przepisać pacjentów. – Jest sporo zamieszania, bo musimy przesuwać wizyty o jeden, a nawet i dwa tygodnie – mówi nam pracownica z kliniki stomatologicznej "Elektoralna”.
Ustanownie wolnego dwunastego listopada jest do tego stopnia niespodziewane, że niektórzy wciąż nie wiedzą, czy będą tego dnia musieli pracować. Koleżanka z pracy zadzwoniła do kosmetyczki, żeby dopytać, czy ma po co przychodzić tego dnia. - Pani, która odebrała telefon nawet nie wiedziała o czym mówię i dopiero po skonsultowaniu się z menagerem, powiedziała mi, że nie będą pracować tego dnia. Na pytanie o najbliższy wolny termin, usłyszałam: 'Piąty grudnia, godzina 11.30' - mówi Ola.
Dzień wolny, paszportu nie będzie
Pod ścianą został postawiony również piłkarz Bartosz Salamon. Sportowiec przyznaje, że przez decyzję polskiego rządu nie będzie mógł załatwić ważnej sprawy w urzędzie. "Od wielu miesięcy czeka na mnie paszport w Polsce. W końcu znalazłem dzień, w którym klub daje mi pozwolenie przylotu po jego odbiór. Bilety i rezerwacja kolejki w biurze już zrobiona od paru tygodni... A tu nagle sejm ogłasza, że 12 listopada będzie wolny od pracy" - napisał rozżalony zawodnik.
W sieci nie brakuje głosów, że jedynie urzędnicy, nauczyciele i studenci będą zadowoleni. Jednak w przypadku tych ostatnich również jest to wątpliwe. "Na uczelniach godziny zajęć dydaktycznych muszą być zrealizowane w 100 procentach. W każdym semestrze planuje się więc 15 poniedziałków, 15 wtorków itd. Jeśli ich brakuje przed rozpoczęciem roku akademickiego, wyznacza się terminy zastępcze" - komentuje studentka Dorota.
Zdaniem socjologa, społeczne oburzenie wynika przede wszystkim z tego, że ludzie zostali nagle i niespodziewanie postawieni przed faktem. – Mają poczucie nierówności, bo jedni będą musieli pracować, a drudzy nie – twierdzi w rozmowie z WP Kobieta Tomasz Kasprzak, – Istotnym czynnikiem jest również dostrzeżenie politycznego fałszu. Wiele osób jest przekonanych, że politycy uchwalili wolne, bo mają w tym swój cel, a nie dlatego, żebyśmy wszyscy wspólnie świętowali. Nie pamiętam, kiedy ostatnio była podobna sytuacja – dodaje Kasprzak.
Tego typu "prezenty" powodują, że tracimy zaufanie do rządzących, którzy podczas jednego nocnego posiedzenia potrafią zmienić nasze życiowe plany. Pozostaje jeszcze kwestia wpisanego w nasz narodowy charakter narzekactwa. Dostaliśmy bonus w postaci wolnego dnia, ale i tak czujemy niesmak, że nie mamy szansy, aby lepiej go wykorzystać.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl