Myślała, że "pół samolotu" odpadło. Lot z Katowic był koszmarem
Renata Piżanowska nie mogła przypuszczać, że lot na wakacje okaże się koszmarem. "Jak samolot wypuścił podwozie, to myślałam, że pół samolotu odpadło. Patrzę, a my przecież jesteśmy... na lotnisku w Pyrzowicach" - zdradziła "Gazecie Wyborczej" zdruzgotana kobieta.
Kiedy znalazła korzystną ofertę w jednym z biur podróży, nawet nie przyszło jej do głowy, że coś może pójść nie tak. Niestety pierwsze problemy pojawiły się tuż po przyjeździe na lotnisko. Renata Piżanowska w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" nie ukrywała, że podczas lotu przeżyła prawdziwe chwile grozy.
Awaria samolotu pokrzyżowała jej wakacyjne plany
"Jest gorąco, duszno. Nie startujemy. Od ludzi słyszę, że inne samoloty z Katowic mają nawet po dwie godziny opóźnienia. Nie wiemy, co się dzieje" - taką wiadomość wysłała kobieta do swoich bliskich prosto z samolotu, którym miała wylecieć na Kretę.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
#dziejesiewsporcie: Rajskie wakacje Cristiano Ronaldo i jego partnerki
Pasażerka feralnego lotu nie ukrywa, że już na początku wydało jej się podejrzane to, że stewardessy nie oferowały pasażerom żadnego poczęstunku. Uznała jednak, że to wina opóźnienia, z jakim wystartowali. Szybko okazało się, że to był dopiero początek ich koszmaru.
"Mieliśmy problemy z ciśnieniem, marzyłam, żeby już wylądować. Niespodziewanie usłyszeliśmy, żeby przygotować się do lądowania, ale awaryjnego" - relacjonowała.
Kobieta zdradziła, że nikt z załogi nie informował pasażerów, o tym, co tak naprawdę się dzieje, przez co w ich głowach tworzył się różne scenariusze.
"Jak samolot wypuścił podwozie, to myślałam, że pół samolotu odpadło. Patrzę, a my przecież jesteśmy... na lotnisku w Pyrzowicach".
Czytaj też: Armagedon w Zakopanem. "Ludzie się kłócą"
Załoga nie pozwoliła im wyjść z samolotu
Po wylądowaniu załoga nie pozwoliła pasażerom opuścić samolotu. Wszyscy siedzieli w dusznej i gorącej kabinie w oczekiwaniu na jakiekolwiek wiadomości.
"W samolocie panował ukrop. Było potwornie gorąco, a do tego jeszcze emocje: nerwy, stres. Ja się cała trzęsłam" - opisywała w "Wyborczej".
Zlokalizowanie usterki trwało ponad dwie godziny. Renata Piżanowska przyznała, że w tym czasie członkowie załogi rozdali zdenerwowanym pasażerom wodę w plastikowych kubeczkach. Finalnie wszyscy przesiedli się do innego samolotu, którym dolecieli na długo wyczekiwane wakacje.
Ruszył plebiscyt #Wszechmocne. W formularzu poniżej zgłoś swoją kandydatkę w kategorii #Wszechmocne wśród kobiet.
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl