Doładowują baterie na koniec lata. Jesienią i zimą mają energię do działania
Jeszcze kilka lat temu Dariusz i jego narzeczona latem zamieniali plaże w rodzinnym Trójmieście na greckie laguny i hiszpańskie wybrzeże. Dzisiaj nie wyobrażają sobie nie wyjechać pod koniec lata lub jesienią. – To nasz sposób na doładowanie baterii na najbrzydsze miesiące w Polsce – zgodnie przyznają.
22.08.2019 11:10
Wyspiarski klimat
Na co dzień mieszkają w dużym mieście i są przyzwyczajeni do ruchu i zgiełku, ale na urlop ciągle wybierają wyspiarską beztroskę. – Moim celem jest odwiedzenie wszystkich europejskich stolic, ale za każdym razem tak się składa, że na urlop wybieramy wyspy. Jest w nich coś niepowtarzalnego, beztroska i luz, których nie ma na lądzie. Kiedy Trójmiasto się wyludnia, we wrześniu jeszcze korzystamy z jego uroków. W październiku uciekamy przed kapryśną pogodą tam, gdzie jest słońce i gdzie możemy spakować letnie ubrania zamiast ciepłej bluzy – mówi nam Pani Karolina, która już nie może doczekać się wyjazdu na Lanzarote.
Darek przyznaje, że księżycowy krajobraz wydawał mu się nudny do czasu, kiedy nie odwiedził Islandii. - Zakochałem się w tym spokoju i przestrzeni, mniej znaczy po prostu więcej. Zimną Islandię zamieniamy w tym roku na zdecydowanie cieplejszą Lanzarote, gdzie temperatury przekroczą 25 kresek. Idealny klimat na spędzenie czasu ze sobą.
Przeglądają zdjęcia w telefonach. Dwa lata temu – Kreta we wrześniu. Wspominają wylegiwanie się na różowej plaży Elafonisi, romantyczne kolacje z rakiją gratis w portowych knajpkach w Rethymnonie i przygodę roku – przejście przez Samarię, najdłuższy wąwóz Europy.
– Byliśmy sprytni, bo we wrześniu te wszystkie pocztówkowe miejsca nie są przepełnione turystami i nie musieliśmy walczyć o skrawek różowego piasku ani miejsce przy stoliku. Uwielbiam ten spokój, którzy Grecy nazywają siga siga. Chłonęliśmy go, ile się dało, żeby po powrocie do pracy nie dać się zwariować – rozmarza się Karolina.
Chwalą się też fotkami z Wysp Zielonego Przylądka. Tym razem urlop w październiku, na wyspie Sal upał i słońce w pełni. Z głośnej Warszawy polecieli bez przesiadki, a po kilku godzinach wylądowali w miejscu, gdzie mottem życiowym jest proste „no stress”. Po tej podróży oboje noszą na rękach pamiątki – kolorowe bransoletki z wiadomym hasłem.
– Wyspę można objechać w jeden dzień, a resztę czasu po prostu robiliśmy to, na co mieliśmy ochotę. Tam czas płynie wolno, codziennie chodziliśmy patrzeć na rybaków na molo w Santa Marii i sprzedawców, którzy konkurowali wyrobami z tymi z Senegalu. Basen, plaża, skuter wodny, wieczorami pokazy capoeiry. Fajny czas – wspomina Darek.
Bez dzieci i taniej
Julita, prawniczka z Krakowa, też nie wyobraża sobie jesieni bez wcześniejszego wyjazdu na urlop. – Wakacje po sezonie to dla mnie oczywisty wybór co najmniej z dwóch powodów. Nie mam dzieci i szukam miejsc, gdzie nie będzie masy rodzin z dzieciakami. Po drugie, płacę mniej za wyjazd niż w szczycie lata, dzięki temu nie muszę się ograniczać w restauracjach czy w sklepach. Chodzę tam, gdzie mam ochotę i robię to, co chcę, nie wydając przy tym fortuny. To poczucie pełni wolności jest nie do przecenienia i ładuje mnie na jesień, której nie cierpię. To mój czas. Wracam do pracy wypoczęta i opalona, kiedy znajomi już dawno zdążyli zapomnieć, że w ogóle byli na urlopie.
34-latka regularnie lata do Włoch, poleca też Maltę i Portugalię. Najlepsza podróż? – Japonia. A kolejna będzie Tajlandia i Brazylia – zapowiada z pewnością realizacji planów.
Podróżowanie po wakacjach szkolnych jest coraz bardziej popularne wśród turystów. – Już ponad 1/4 Polaków więcej niż w ubiegłym roku o tej porze zaplanowała wyjazd na wrzesień i październik – mówi nam Klaudyna Fudala z portalu Wakacje.pl. Za urlop w końcówce lata można zapłacić o kilkaset złotych mniej niż w lipcu czy sierpniu, a pogoda w wakacyjnych kurortach sprzyja nie tylko plażowaniu, ale też zwiedzaniu. – Świadomość, że sprawiamy sobie przyjemność, robimy dla siebie coś dobrego, jednocześnie oszczędzając pieniądze, może nieźle naładować nasze akumulatory – kwituje.