Drink kosztował tam tyle, co przeciętna pensja. Jaka przyszłość czeka Maxima w Gdyni?
To jedno z najbardziej tajemniczych miejsc nocnej rozrywki w czasach PRL-u. Jak wygląda teraz słynny lokal rozsławiony przez piosenkę zespołu Lady Pank? Młody architekt ma na niego plan. Czy w Gdyni wyrośnie ogromna, podświetlana palma?
01.09.2023 | aktual.: 01.09.2023 09:52
U Maxima w Gdyni zabawa trwała zawsze do białego rana, często kończąc się na gdyńskim molo. Mówiono, że tutaj kocha się, zdradza i robi wielkie pieniądze.
W Maximie kręcone były sceny do dwóch odcinków "07 zgłoś się", a także do serialu "Czterdziestolatek. Dwadzieścia lat później". Największą sławę przyniósł mu jednak zespół Lady Pank z piosenką "Tańcz głupia tańcz", w której całą zwrotkę poświęcił urokowi Maxima.
Obecnie budynek popadł w ruinę. Dawny blask chce pomóc mu odzyskać architekt Maciej Witwicki. - Zobaczyłem, jak olbrzymi potencjał architektoniczny oraz marketingowy drzemie w tym miejscu - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską. Czy Maxim ma jeszcze szanse na nowo podbić serca koneserów dobrej zabawy?
Peerelowska śmietanka
Lata 80. Polska pogrążona jest w głębokiej komunie. Polacy stoją w kolejkach, telewizor jest na talony, mięso na kartki, a o zakupie butelki bezkartkowej wódki można tylko pomarzyć.
W tym samym czasie w słynnym Maximie w Gdyni skąpo odziane kelnerki serwują szampana, który kosztował tyle, ile wynosiła przeciętna pensja Polaka. Na stołach królują wykwintne dania, m.in. krewetki, kawior i węgorze. Goście bawią się w rytm przebojów Boney M.
Obowiązującą w Maximie walutą jest dolar. Przeciętnego człowieka z ulicy nie stać tu nawet na butelkę wody mineralnej.
Pod lokal podjeżdża limuzyna, z której wysiadają panie w drogich futrach obwieszone biżuterią. Towarzyszą im mężczyźni w starannie skrojonych garniturach.
Każdy, kto coś znaczy, chce się tu pokazać. Fakt bywania w Maximie w pewnych kręgach nobilituje znacznie bardziej niż zakup nowego auta. Gości tu śmietanka towarzyska lat 80. z całego kraju.
Bawią się tu takie gwiazdy, jak Violetta Villas, Roman Polański, Bohdan Łazuka, Bogusław Linda, Günter Grass czy zespół Boney. M. Licznie przychodzą tu także marynarze, bogaci obcokrajowcy, trójmiejscy cinkciarze i luksusowe prostytutki. W Maximie przesiadują również agenci służb bezpieczeństwa. Legendy głoszą, że podobno to oni namówili właściciela, aby otworzył ten lokal.
Wnętrze kipiące luksusem
Scenę i bary otaczają dzieła sztuki, drogie i stylowe meble. Ściany lokalu są szklane, dzięki czemu goście mają wspaniały widok na morze.
- Wnętrze klubu zaskakiwało skalą rozwiązań jak na ówczesne, peerelowskie standardy - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską architekt Maciej Witwicki, który stworzył projekt reaktywacji Maxima. - W klubie można było zobaczyć scenę, która podczas nocnych imprez podnosiła się razem z tancerkami. W jednej z sal klubu rosło dużych rozmiarów drzewo, którego korona wystawała ponad dach.
Całość była wykonana na poziomie najwyższych światowych klubów. - Dodatkowej egzotyki dodawały rosnące wewnątrz palmy czy abażury z bambusa. W tamtym czasie były to rozwiązania przebijające standardy wnętrzarskie o kilka epok - ocenia Maciej Witwicki.
U Maxima w Gdyni pozostał kurz
Po zmianie ustroju klub zaczął podupadać. Przyczyniły się do tego kłopoty finansowe założyciela, który popadł w długi. Jeszcze w latach 90. imprezy uwielbiali tu urządzać lokalni gangsterzy. Klub coraz bardziej tracił na renomie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Trwające do białego rana bankiety najczęściej kończyły się kłótniami pomiędzy biesiadnikami, nierzadko dochodziło do bójek.
Budynek nie był remontowany, a jego wnętrze wymagało odświeżenia. To zniechęcało potencjalnych inwestorów.
PRL-owska perełka nie odnalazła się w nowej, kapitalistycznej rzeczywistości. Obecnie to ruina.
- Pomimo bogatej historii, dziś klub bardziej odstrasza, niż zachęca do obejrzenia. Lokalna społeczność marzy o tym, by w końcu przestał straszyć, a zaczął żyć w symbiozie z brzegiem morza - stwierdza architekt.
Maxim - reaktywacja?
Maciej Witwicki stworzył projekt, który ma na celu wskrzesić ducha Maxima. - Zobaczyłem, jak olbrzymi potencjał architektoniczny oraz marketingowy drzemie w tym miejscu. Postanowiłem, że ideą przewodnią projektu będzie doprowadzenie do odzyskania blasku sprzed lat oraz otwarcie klubu na mieszkańców oraz turystów - mówi architekt.
Architekt chce, aby miejsce przypominało to z lat jego świetności.
Centralne miejsce projektu zajmuje palma, znajdująca się tuż przed wejściem do klubu. Są też charakterystyczne łuki, a w środku podnoszona scena.
Klub działać może zarówno w ciągu dnia (jako znajdująca się na pierwszym piętrze restauracja z tarasem i widokiem na orłowskie molo i klif) oraz w nocy (jako dwupiętrowy klub ze strefą gastronomiczną u góry i koktajlową na dole).
- W moim projekcie zdecydowałem się, również nawiązać do okresu modernizmu, jednak w bardziej spektakularnej, amerykańskiej odsłonie. Inspiracją był Frank Lloyd Wright, który słynął z pięknych domów w duchu modernizmu, niekoniecznie ograniczając architekturę do betonowej bryły.
W centralnej części stałby bar. - Składa się z ponad dwóch tysięcy lampek. Okrągłe ułożenie setek rurek w różnych płaszczyznach tworzy wrażenie wielkiego, złotego żyrandola, na którym wystawione są najdroższe alkohole.
Czy gdynianom spodoba się taka ekstrawagancja i czy projekt ma szansę na realizację? Obecnie prowadzone jest postępowanie sądowe. Jeśli sprawy spadkowe zostaną wyjaśnione, nieruchomość trafi pod młotek. Decyzja o tym, czy powstanie tam klub, będzie należała więc do przyszłego inwestora.
- Chyba dziś nikt nie myśli poważnie o tym, by miasto za pieniądze podatników otwierało klub. Z wielką uwagą przygotowaliśmy plan zagospodarowania tego miejsca, w które to opracowanie zresztą mocno włączyli się mieszkańcy i ufam, że efekt pozwoli wydobyć przyszłemu inwestorowi wszelkie walory tego reprezentacyjnego terenu, a jednocześnie zabezpieczy go przed zbyt intensywną czy chaotyczną zabudową, która ograniczałaby możliwości korzystania z niego mieszkańcom - mówi Wirtualnej Polsce Agata Grzegorczyk, rzecznika prasowa Urzędu Miasta Gdyni.
Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Samodbałość. To tu będziemy informować na bieżąco o wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!