Droga po olimpijskie medale. Jak sportowcy pokonują przeszkody dzięki wsparciu rodziny
Niebawem w koreańskim Pjongczangu rozpoczną się XXIII Zimowe Igrzyska Olimpijskie. To doskonała okazja, by przyjrzeć się sylwetkom sportowców, którzy dzięki własnej wytrwałości oraz wsparciu rodziny sięgnęli po olimpijskie medale.
Podziwiamy zwycięskich sportowców nie tylko za rekordy i puchary. Stanowią oni dla nas namacalny przykład tego, że dzięki ciężkiej pracy każdy człowiek może spełnić swoje marzenia. Nic jednak nie przychodzi łatwo. Za każdym medalem zdobytym na igrzyskach olimpijskich kryje się historia ciężkiej pracy, chwil zwątpienia oraz ciągłego pokonywania własnych słabości.
Bardzo ważną rolę w kształtowaniu osobowości młodych sportowców odgrywają ich mamy. To właśnie one na co dzień mobilizują swoje dzieci do wysiłku na treningach. One również zaszczepiają im wiarę w siebie i własne możliwości. Zasługi kochających mam dla świata sportu docenił wieloletni partner igrzysk olimpijskich, firma Procter&Gamble. Swoją kampanię "Dziękuję Ci, Mamo" dedykuje tym domowym trenerom olimpijskich medalistów.
Spójrzmy na ambasadorów tegorocznej edycji kampanii, a szybko zauważymy, że każde z nich ma za co swojej mamie dziękować.
Mknąc w przestworzach
Maciej Kot, urodzony w Limanowej młody skoczek narciarski, ma już na swoim koncie spore sukcesy. Jest m.in. wicemistrzem świata juniorów (2009), zdobył również puchar Letniego Grand Prix w skokach narciarskich (2016). W marcu 2017 r. został jednym ze zwycięzców drużynowych mistrzostw świata w Lahti. Obecnie przygotowuje się do olimpiady w Pjongczangu, gdzie polscy skoczkowie narciarscy znajdują się w ścisłej czołówce medalowych faworytów.
Prywatnie Maciej wielokrotnie przekonał się, jak ważne jest wsparcie rodziców w karierze sportowca. To dzięki nim udało mu się pogodzić treningi z edukacja szkolną. Mama Macieja, Małgorzata Kot, będzie oczywiście obecna pod olimpijską skocznią w Korei. Jest najwierniejszym kibicem swojego syna. Na pytanie "Gazety Krakowskiej" o wychowanie sportowca odpowiedziała:
- Jak wychować olimpijczyka? Trzeba być bardzo cierpliwym, mieć samozaparcie. I trzeba wierzyć w sens tego, co się robi. Że to jest dobre dla dziecka i przyniesie jakiś efekt.
Kręcąc piruety
Mało jest kobiet równie utytułowanych w świecie łyżwiarstwa figurowego, co Michelle Kwan. Aż dziewięciokrotnie zdobywała tytuł mistrzyni Stanów Zjednoczonych (1996, 1998–2005). Posiada też pięć złotych medali mistrzostw świata w łyżwiarstwie figurowym (1996, 1998, 2000, 2001 i 2003). Do kompletu brakuje jej jedynie olimpijskiego złota, jednak zdobyła na igrzyskach zarówno srebrny (1998), jak i brązowy (2002) medal.
Michelle Kwan dorastała w Kalifornii. Jej rodzice, Danny i Estella, ciężko pracowali, by umożliwić trójce swoich dzieci realizację sportowych marzeń. Ich wsparcie nie było jednak wyłącznie materialne. Również duchowo wytrwale wspierali swoje pociechy w drodze po sukces. Jak wspomniała kiedyś Michelle w wywiadzie dla portalu AOL:
- Kiedy zaczynasz sobie dobrze radzić, bywa ciężko, bo droga na szczyt jest bardzo samotna […]. Wtedy szczególnie ważne są słowa matki: "Dasz radę, tylko skup się. Ludzie będą zazdrośni, ale nie pozwól im odwrócić swojej uwagi od celu, który chcesz osiągnąć".
Biegnąc ile sił w nogach
Na Zimowych Igrzyskach Olimpijskich w Calgary (1988) kibice przecierali ze zdziwienia oczy na widok jamajskiej drużyny bobslejowej. Z kolei 26 lat później w Soczi (2014) to Mathilde Petitjean, biegaczka narciarska rodem z Togo wprawiła wszystkich w osłupienie. Co prawda w klasyfikacji generalnej zajęła odległe 68 miejsce, udowodniła jednak niedowiarkom, że nawet zawodniczka z małego afrykańskiego kraju może rzucić wyzwanie światowym potęgom narciarskim.
Nie będzie chyba żadnym zaskoczeniem, jeśli dodamy, że w drodze na olimpijskie zawody najwierniej kibicowała Mathilde jej mama, Odette. To ona zachęciła ją do występów w barwach narodowych Togo, mimo że obydwie spędziły dużą część życia we Francji. W ramach kampanii "Dziękuję Ci, Mamo" Mathilde zachęca ludzi do otwartości i tolerancji pod szyldem hasła #loveoverbias ("miłość ponad uprzedzenia"). Jak twierdzi:
- Nie chcę, by ludzie oceniali mnie tylko po moim wyglądzie.
Jadąc slalomem
Gus Kenworthy jest gwiazdą obfitującego w powietrzne ewolucje narciarstwa w stylu slopstyle. Pokochał stok na tyle, że zrobił sobie dla niego nawet roczną przerwę od nauki w liceum. Na szczęście jego miłość do nart okazała się odwzajemniona. Kenworthy ma już na koncie srebrny medal na Igrzyskach w Soczi (2014), gdzie slopstyle zadebiutował w programie olimpijskim. Zdobył również drugie miejsce na mistrzostwach świata slopstyle'u (2017) w hiszpańskim Sierra Nevada.
Ale prywatne życie Gusa nie zawsze było usłane różami. 22 października 2015 r. zdobył się na poważny krok i publicznie ujawnił, że jest gejem. Nie wszyscy fani i sportowi koledzy przywitali jego oświadczenie ze zrozumieniem. Jednak jego mama, Pip Kenworthy, ani na chwilę nie zwątpiła w słuszność postępowania swojego syna. Jak stwierdził sam Gus:
- Moja mama od początku stała na stanowisku, że dla każdego, kto zareaguje negatywnie (na moje oświadczenie) po prostu nie ma miejsca w moim życiu. – W innym miejscu dodaje: - Gdyby każdy patrzył na drugiego człowieka w sposób, w jaki matka widzi swoje dziecko, świat byłby o wiele lepszym miejscem.
Partnerem artykułu jest firma Procter & Gamble