Drożyzna i komercja? Ślub w Vegas nie taki straszny, jak go malują
W stolicy ślubów – Las Vegas – odbywa się co najmniej 120 tysięcy ceremonii zaślubin rocznie. Miasto nęci nie tylko imprezowiczów, ale także tych zakochanych aż-po-życia-kres. Można mieć tu bowiem ceremonię rodem z chrześcijańskiego obrządku. Jest kaplica i pastor – tylko spowiedzi i komunii brak.
Dla niektórych ślub w Las Vegas to spełnienie małolackiego marzenia o Elvisie Presleyu jako kaznodziei i szalonej imprezie, o której nie będzie się wspominało wnukom, bo nie daj boże ją powtórzą. Dla innych to symboliczne małżeństwo, które nie wiąże się z milionem wypełnianych papierków i naciskiem rodziny, żeby koniecznie zaprosić ciocię Krysię, którą ostatni raz widziało się na własnym chrzcie.
Ludzie od dawna mówią na ten temat różne rzeczy, bo generalnie ludzie mówić lubią, a "nie znam się, to się wypowiem" to wciąż pierwsza i nienaruszalna zasada każdego spotkania towarzysko-rodzinnego w naszym pięknym kraju.
Dlatego – tak w domach, jak i na forach - powtarzają się legendy, że ślub w Las Vegas to inicjatywa przeraźliwie droga, mało intymna, zbyt spektakularna i nieuznawana w Polsce. Tymczasem - jak mawiała moja babcia - to wszystko bujda na resorach. – Za cały pakiet, czyli za ceremonię, wynajęcie miejsca, płytę ze zdjęciami i obrączki zapłaciliśmy może 500 dolarów, jak nie mniej – opowiada Natalia Siwiec, która ślub w Vegas wzięła prawie 6 lat temu. Patrząc na koszty ceremonii (a zwłaszcza wesela) w Polsce, kwota 500 dolarów wydaje się śmiesznie niska.
Decyzja Natalii i Mariusza o ślubie zapadła w ten sam dzień, w którym im go udzielono. Przyszli małżonkowie pojechali z paszportami do amerykańskiego Urzędu Stanu Cywilnego, gdzie złożyli formularz z prośbą o udzielenie licencji na ślub. Koszt: 60 dolarów. Dopiero po tej namiastce papierologii (w porównaniu z tym, czego doświadczamy w Polsce) mogła odbyć się ceremonia. Impreza nie nosiła znamion ekstrawaganckiego melanżu – odbyła się w urokliwej kapliczce, w której ślubu udzielił im pastor w tradycyjnym ubraniu. Chociaż parze proponowano m.in. kuszącą możliwość przebrania się za wampiry, nie chcieli urządzać sobie drugiego Halloween. – Chciałam, żeby wyglądało to jak najbardziej tradycyjnie. I tak się właśnie stało. Pastor wygłosił przepiękną mowę, która na pewno daje do myślenia osobom zakochanym. Było to dużo bardziej wzruszające, niż przemowy księdza w kościele i na pewno bardziej romantyczne niż ślub w Urzędzie Stanu Cywilnego – mówi Natalia.
Małżeństwo zawarte w Vegas jest uznawane również w Polsce – pod warunkiem, że w ciągu miesiąca od daty ceremonii, dowiezie się kopię aktu ślubu (wraz z aktami urodzenia) do Urzędu Stanu Cywilnego. Kopię zamawia się za 15 dolarów przez internet i otrzymuje pocztą. Nic prostszego. - Jak byłam małą dziewczynką, to ślub w Las Vegas kojarzył mi się z czymś nieosiągalnym i cudownym. Media to chyba zawsze tak przedstawiają, więc ten medialny wizerunek zapadł mi w głowie – opowiada Natalia Siwiec. – Okazało się to bardzo łatwe i cieszę z tego, że to małe marzenie zostało spełnione – dodaje.
Nie zgadza się z nią cała rzesza użytkowniczek forów internetowych, które wesołym chórkiem informują, że ceremonia zaślubin w Vegas to skomercjalizowana akcja dla ludzi bez pomysłu na siebie, "a tak w ogóle to Las Vegas jest brzydkie". – Ja kiedyś się nad tym zastanawiałam, ale teraz już wiem, że nie zrobiłabym tego rodzicom. Jeśli wzięłabym taki ślub, to nie legalizowałabym go w Polsce i na pewno nie powiedziałabym o tym rodzinie. To fajna przygoda, ale prawdziwy ślub chcę jednak wziąć w Polsce, w gronie najbliższych – mówi mi koleżanka.
I nie jest w swoich poglądach odosobniona. Nawet Natalia Siwiec potwierdza, że niezależnie od wyznawanych poglądów zaślubiny dla rodziny dalej funkcjonują. – Wciąż zastanawiamy się nad organizacją ślubu dla rodziców, bo na pewno chcieliby to zobaczyć. Ale jakoś nie możemy się zebrać – śmieje się celebrytka.