Drwiny z żeńskich końcówek, żarty o sukienkach. Jesteśmy w Sejmie od prawie stu lat, a posłowie nadal nas obrażają
"Nie szkoda wam sukienek na to…". "Asiu, patrz mi w oczy". "Dyktatura kobiet!". Nie złożyły parasolek, ale "mózgi złożyły". W 1918 roku osiem odważnych kobiet po raz pierwszy w historii zasiadło w polskim Sejmie. Mamy rok 2017, a wielu posłów – i posłanek! – nadal nie widzi problemu w publicznym obrażaniu kobiet.
25 maja przez Sejm przetoczyła się – przegrana dla środowisk kobiecych – batalia o pozostawienie bez recept tak zwanej pigułki "dzień po". Najwięcej do powiedzenia na tematy dotyczące zdrowia i życia kobiet jak zwykle mieli mężczyźni. Dyskusja nie zawsze była merytoryczna, częściej przybierała znamiona ideologicznej batalii. I kolejny raz niektórzy posłowie dali wyraz swojemu lekceważącemu stosunkowi do kobiet.
Przy mównicy była akurat Monika Wielichowska z PO, pełnomocniczka ds. równego traktowania.
– To też duży wydatek, bo koszt jednej tabletki to około 130 złotych. Więcej wiedzy, drodzy państwo, a mniej ideologii. Być może, pośle Kaczyński, wygra pan bitwę…
– Proszę z szacunkiem, pani poseł – wtrąciła się Elżbieta Witek z PiS.
– Ale obiecuję: wojnę pan przegra – kontynuowała Wielichowska. Przegra pan z kobietami, bo kobiety nie złożyły parasolek.
– Mózg złożyły – skwitował poseł Dominik Tarczyński.
Tego typu odzywki pasujące bardziej do podwórkowej pyskówki niż do obrad parlamentarzystów, są w Sejmie na porządku dziennym. Nie zawsze rejestrują je mikrofony, czasami o tym, że do posłanki woła się „zajmij się dzieckiem, kobieto!”, jak było w przypadku Joanny Muchy jesienią ubiegłego roku, kiedy występowała w obronie uczestniczek Czarnego Protestu, dowiadujemy się ze stenogramów sejmowych albo relacji zainteresowanych. O tym, co dzieje się poza salą obrad, wiemy niewiele.
– Wyborcy nie widzą 70 procent tego, co dzieje się w kuluarach i poza Sejmem. Nasi wyborcy widzą tylko pewien obraz pokazywany przez media, ale media też nie mają dostępu wszędzie – przyznaje posłanka Nowoczesnej, Joanna Scheuring-Wielgus.– Kiedy weszłam do Sejmu, już w pierwszym tygodniu spotkałam się z takim traktowaniem kobiet – przyznaje.
– To, co stało się z polskim parlamentaryzmem w ostatnich latach, jest przerażające. Kiedyś do Komisji Etyki Poselskiej posłowie trafiali za dużo mniejsze przewinienia – dodaje Barbara Nowacka, polityk i feministka. – Teraz na portalach społecznościowych część nawet prominentnych polityków, który dostają świetne miejsca na listach, mam na myśli na przykład panią Krystynę Pawłowicz, publikuje takie treści, które są przekroczeniem wszelkich norm współżycia społecznego – dodaje.
Znamienne, że Nowacka wymienia akurat posłankę Pawłowicz. Obraźliwe, dyskryminujące uwagi zdarzają się również paniom posłankom. Scheuring-Wielgus wymienia również posłankę Bernadetę Krynicką. – Bardzo często, szczególnie na komisjach, na których poruszamy tematy dotyczące kobiet, odzywa się w sposób dosyć wulgarny i obcesowy – przyznaje posłanka. – Natomiast nie spotkałam się z tego typu odzywkami ani ze strony posłanek Nowoczesnej, Platformy Obywatelskiej, Kukiz ’15 czy PSL – wymienia.
Kiedy pytam, co trzeba zrobić, żebyśmy wreszcie przestały słyszeć ze strony polityków szowinistyczne komentarze, moje rozmówczynie są zgodne – trzeba reagować.
– Czasami widzę, że kobiety machają ręką i mówią "aaa, powiedział". Tymczasem reagować powinniśmy wszyscy, czy obraźliwy komentarz dotyczy nas, czy innych osób. Sama za każdym razem tłumaczę danemu mężczyźnie, dlaczego nie powinien się w taki sposób odzywać. Są tacy, którym nagle otwierają się zwoje w mózgu i zaczynają patrzeć na takie zachowanie zupełnie inaczej. Są też tacy, którym trzeba to powtarzać kilkakrotnie. Albo którzy kompletnie tego nie rozumieją i w momencie, gdy zwraca się im uwagę, natychmiast odpowiadają, że jestem zdenerwowana, bo na pewno mam miesiączkę, albo że jest „agresywną feministką”, narzucanie łatek jest bardzo popularne – dodaje Scheuring-Wielgus.
– Bardzo istotne jest dla nas, czyli środowisk kobiecych, żeby odpowiadając na takie odzywki nie schodziły do poziomu tych panów – dodaje rysowniczka Marta Frej. – Pamiętajmy, że obserwują nas młode kobiety, młodzi mężczyźni czy dzieci i ważne jest, żeby zachowywać pewne standardy dobrego wychowania. Jedyne co można zrobić, to nie dać się wciągnąć w spiralę przemocy słownej i chamstwa – stwierdza rysowniczka. Jej memy same często dostają łątkę kontrowersyjnych, obraźliwe jednak nie są.
Frej dodaje też, że chyba powinniśmy lepiej zastanowić się, zanim oddamy na kogoś głos w wyborach. – To są nasi wybrańcy i nasze wybranki, a ich poziom kultury reprezentuje nas wszystkich – zauważa.
Po chwili Joanna Scheuring-Wielgus dochodzi do sedna problemu. – Prawie sto lat temu jedna z ośmiu posłanek, które wówczas, pierwszy raz w naszej historii, dostała się do Sejmu, powiedziała, że kobiety mają niezbywalne prawo do tego, aby współdecydować o losach Polski. Mija sto lat, a my znów mamy sytuację, że kobiety są traktowane w sposób bardzo obcesowy, z kobietami się po prostu nie liczy. Dlatego potrzeba jest nam przede wszystkim zmiana mentalna, głównie w głowach mężczyzn. I tu niestety wciąż jest bardzo wiele do zrobienia – mówi posłanka.
Podobnego zdania jest Barbara Nowacka. – Równość, również równość kobiet, jest rzeczą stosunkowo nową w naszej kulturze – przyznaje. – Przecież kiedy mówimy o przemocy domowej jako poważnym problemie społecznym, w niektórych kręgach politycznych nadal jest rechot! – zauważa. – Jeśli od wielu prominentnych polityków słyszymy drwiny z powodu używania żeńskich końcówek, albo w popularnych programach rozrywkowych słyszymy wypowiedzi dyskryminujące kobiety, to skąd społeczeństwo ma czerpać wzorce? – pyta.
A więc edukacja i jeszcze raz edukacja. Oraz uświadomienie sobie, że prawa nie zostały dane kobietom raz na zawsze. Że o tym, co nas krzywdzi i obraża, trzeba mówić głośno.
– Przecież z takimi sytuacjami, jakie ostatnio obserwowaliśmy w Sejmie, mamy do czynienia wszędzie – mówi Scheuring-Wielgus. – W zakładzie pracy, na uniwersytecie, na rynku, na poczcie. Kiedy zaczęłam mówić o tym, co dzieje się w Sejmie, dostałam mnóstwo listów od kobiet z całej Polski, opisujących własne doświadczenia. Oczywiście nie wszyscy mężczyźni dyskryminują kobiety, bo jest bardzo wielu świadomych. Wciąż nie brakuje jednak takich, którzy traktują kobiety przedmiotowo, a nie podmiotowo.
Od uzyskania przez polskie kobiety prawa wyborczego minęło niemal sto lat, a my wciąż nie możemy złożyć naszych parasolek.