"Są w potrzasku". Mówi, co się dzieje na rynku mieszkaniowym

– Jeżeli podwyższą nam czynsz, nie będziemy mieć wyjścia. Nie wyobrażam sobie jednak znów mieszkać z rodzicami, żeby "odbić się" i uzbierać na wkład własny. Wizja powrotu mnie przeraża – mówi Julia, która obawia się o swoją sytuację mieszkaniową. Takich jak ona jest więcej.

Niepokojąca sytuacja na polskim rynku mieszkalnymNiepokojąca sytuacja na polskim rynku mieszkalnym
Źródło zdjęć: © Getty Images
Zuzanna Sierzputowska

Co trzeciego Polaka nie stać na najem lub kupno mieszkania - wynika z raportu Habitat for Humanity Poland nt. sytuacji mieszkaniowej w Polsce. – To są bardzo ostrożne dane, ponieważ według różnych badań w takiej sytuacji może być nawet aż 40 proc. Polek i Polaków. Wiele zależy od metodologii oraz momentu przeprowadzenia badań – zauważa Justyna Nakielska, ekspertka ds. mieszkalnictwa.

Osób, które znajdują się w tzw. luce czynszowej, z jednej strony, nie stać na kupno ani najem odpowiedniego w stosunku do swoich potrzeb mieszkania, a z drugiej strony, nie spełniają kryteriów, by otrzymać pomoc państwa, np. w formie lokum komunalnego.

– Takie osoby są w potrzasku. Siła nabywcza pieniądza spada, pokazują nam to wszystkie badania, jednocześnie mamy kryzys mieszkaniowy, a pośrodku jest człowiek, którego nie stać na to, aby zaspokoić jedną z najważniejszych potrzeb bytowych – dodaje Nakielska.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Jak wybrać mieszkanie z rynku wtórnego?

Jak zaznacza, problem z luką czynszową dotyczy nie tylko młodych ludzi. – Mamy pewne przyzwolenie na ciśnięcie się na małej powierzchni podczas studiów czy na początku "wchodzenia w dorosłość". Jednak ta kwestia mieszkaniowa dotyczy też osób, które mają stabilną pracę na etat. Wynagrodzenie za tę pracę powinno być wystarczające, aby opłacić koszty mieszkaniowe i życia. To jest prawdziwy problem. Wydatki na samo mieszkanie często przekraczają barierę 30 proc. pensji - wyjaśnia.

"Sytuacja bez wyjścia"

Julia Grochowska od 11 lat mieszka w Warszawie. Najpierw wynajmowała pokój z obcymi dla siebie ludźmi. Później, już z narzeczonym, przeprowadzili się do dwupokojowego mieszkania.

– Obecne lokum wynajmuję od kilku lat. Jest malutkie, ale w świetnej lokalizacji. Właściciele dobrze nas znają. Przez ten czas nie podnosili nam zbyt mocno czynszu. Jednak wiem, że to kwestia czasu. Wtedy nie będzie nas stać na wynajem. Za kawalerkę obecnie trzeba płacić od 3,5 tys. w górę. Mieszkamy na tykającej bombie, bo nie wiemy, kiedy właściciele mieszkania zdecydują się je sprzedać lub będą chcieli wynająć je za więcej pieniędzy – wyjaśnia 30-latka.

Marzeniem Julii i jej narzeczonego jest kupno własnego mieszkania lub domu. Jednak obecna sytuacja na rynku sprawia, że nie są w stanie podjąć konkretnych kroków. 

– Ceny zwaliły nas z nóg. Kawalerki zaczynają się od 500 tys. zł. To jakiś nieśmieszny żart. Nawet jeśli kupilibyśmy mieszkanie poza Warszawą, to i tak musielibyśmy mieć przynajmniej 120 tys. zł wkładu własnego. Później rata wynosiłaby ok. 5 tys. zł. A gdzie w tym wszystkim jeszcze pieniądze na czynsz, rachunki i życie? To jest sytuacja bez wyjścia – mówi Wirtualnej Polsce.

Trudna sytuacja mieszkaniowa stawia przed nimi wyzwanie: albo kredyt, albo powrót do rodziców.

– Jeżeli podwyższą nam czynsz, nie będziemy mieć wyjścia. Nie wyobrażam sobie jednak znów mieszkać z rodzicami, żeby "odbić się" i uzbierać na wkład własny. Wizja powrotu mnie przeraża - podsumowuje.

"Przykre i przerażające"

Basia wraz z narzeczonym zdecydowali się wziąć kredyt na 60-metrowe mieszkanie. Obydwoje mają około 30 lat. Rozmówczyni Wirtualnej Polski przyznaje, że jest im ciężko. Oprócz raty wysokiej raty kredytu dochodzą przecież rachunki i codzienne wydatki.

– Rata kredytu jest ponad dwa razy wyższa niż wynajem. Musiałam się z tym pogodzić. Mam też wielu znajomych, którzy nadal mieszkają z rodzicami, perspektyw na coś własnego brak. Jest to przykre i przerażające. Ceny mieszkań raczej nie będą spadać, lepiej nie będzie – mówi Wirtualnej Polsce.

Dodaje, że nie wyobraża sobie, jak obecnie funkcjonują młodsi ludzie, jeszcze studiujący, którzy muszą zmierzyć się z cenami wynajęcia własnego kąta lub też myślą o tym, aby w przyszłości kupić własną nieruchomość.

– Sensowne mieszkanie w Warszawie to koszt ok. miliona złotych. Wkład własny - 20 proc. Wszyscy trąbią o niskiej dzietności, a jaka ona ma być?Uważam, że potrzebujemy systemowych zmian, tanich mieszkań na wynajem, regulacji prawnych w kontekście wysokości kredytów – zauważa.

Basia wspomina sytuację swojej znajomej, która wraz z mężem zamieszkała w Warszawie. Po powiększeniu się rodziny wynajmowane lokum stało się stanowczo za małe, jednak ceny większych nieruchomości nie były już na ich kieszeń.

– Mieszkali z dzieckiem w kawalerce. Kiedy zdecydowali się na drugie dziecko, musieli wrócić do rodziców, bo nie byli się w stanie utrzymać. Jako osoba pracująca w korporacji, w teorii nie mam teraz na co narzekać, ale w praktyce, jeżeli mojemu partnerowi coś się stanie i będę nas musiała utrzymać tylko z mojej pensji, to nie wiem, co to będzie – zaznacza.

Wszelkie marzenia o wielkim weselu, własnym domu czy gromadce dzieci, przy obecnej sytuacji rynkowej, powoli stają się nieosiągalne. – Bo to jednak nie jest tak, że "kasę się zawsze da jakoś zorganizować", jak w "Nigdy w życiu". Domu nie wybuduje się w trzy miesiące, a działki nie kupi za 20 tys. – kwituje.

Odkładanie na wkład własny i mieszkanie "kątem" u rodziny jest bez sensu?

Z wysokimi cenami najmu i trudnościami z uzyskaniem kredytu wiąże się kolejna kwestia - odkładanie w czasie założenia rodziny, co przekłada się na polską demografię.

– Mówimy o tym, że młodzi ludzie bardzo często nie decydują się na dzieci. Faktycznie to bardzo wybrzmiewa w naszym raporcie: 29 proc. badanych odkłada decyzję o założeniu lub powiększeniu rodziny. W rezultacie na więcej dzieci nie wystarcza nam czasu albo w ogóle się na nie nie decydujemy. Tu polityka mieszkaniowa spotyka się z demografią, a zapewnienie stabilności mieszkaniowej może stanowić jedno z kluczowych rozwiązań kryzysu demograficznego w Polsce – wyjaśnia Justyna Nakielska.

Co natomiast z osobami, które decydują się na powrót w rodzinne strony, aby odłożyć na wkład własny i w przyszłości zaciągnąć kredyt? Ekspertka widzi tu niestety kolejny problem.

– Ciężko zaprzeczyć, że część z osób, szczególnie tych znajdujących się w większych miastach i zostających na studia, mieszka dłużej ze swoimi rodzicami, aby faktycznie coś zaoszczędzić. Tylko problem w tym, że moment, w którym odłożymy wystarczająco na wkład własny, żeby wziąć kredyt, się wydłuża, oddala. Oszczędzamy latami, a końca nie widać - wg raportu liczba gniazdowników wzrasta, ciężko nam się wyprowadzić "na swoje".

Nakielska mówi, że sytuacja jest jeszcze bardziej złożona, ponieważ banki mają różne kryteria procentowe. Niektóre żądają 10 proc. wkładu własnego, inne 20 proc. Jednak w Polsce mieliśmy do czynienia z sytuacją, w której dopłaty do kredytów spowodowały lawinowy wzrost kosztów mieszkań.

– Więc co nam po tym, że odłożyliśmy na wkład własny, jeśli w przeciągu kilku miesięcy ten wkład staje się zupełnie niewystarczający? Badania ankietowe jasno pokazują, że młode pokolenie jest raczej zrezygnowane, prawie wręcz pogodzone z tym, że nie będzie mieć własnego mieszkania – kwituje Nakielska.

Najem czy kredyt?

Z raportu wynika również, że około 70 proc. społeczeństwa sądzi, że rata kredytu nie jest wcale większa od kosztów najmu. Ekspertka zaznacza, że potrzebujemy zrównoważonej, stabilnie finansowanej polityki mieszkaniowej, inwestycji w rozwój mieszkań społecznych, aby ustabilizować absurdalne ceny najmu.

– Wydaje mi się, że kluczową kwestią jest również odpowiednia regulacja biznesu deweloperskiego. Bez tego nie ruszymy dalej. Najem musi się opłacać zarówno właścicielowi, jak i poszukującemu lokum. A jeśli raty kredytu właściciela wzrastają, to przecież automatycznie będzie podnosić czynsz najemcom. Tutaj państwo powinno pełnić funkcję regulacyjną i zacząć działać w temacie – wyjaśnia Justyna Nakielska.

- Jeśli natomiast dodatkowo będziemy inwestować w najem komunalny z konkurencyjną ceną najmu i w efekcie tańszych mieszkań ze stabilnym najmem wystarczająco dużo, to rynek prywatny sam będzie musiał się dostosować. Potrzeba nam też ambitniejszego myślenia o tym, że można mieszkać inaczej i nie wydawać na mieszkanie ponad 50 proc. pensji – podsumowuje ekspertka.

Zuzanna Sierzputowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Wzięła bułki na tapet. Mówi, która będzie najzdrowsza
Wzięła bułki na tapet. Mówi, która będzie najzdrowsza
Rozsyp pod śliwą we wrześniu. Nie nadążysz ze zbieraniem owoców
Rozsyp pod śliwą we wrześniu. Nie nadążysz ze zbieraniem owoców
Tak mówi o małżeństwie. "Nigdy nie chciałam być żoną"
Tak mówi o małżeństwie. "Nigdy nie chciałam być żoną"
Nie może mieć dzieci. "Powiedział mi, że była akcja ratowania życia"
Nie może mieć dzieci. "Powiedział mi, że była akcja ratowania życia"
Oszustwo na L4? Utrata świadczenia to dopiero początek
Oszustwo na L4? Utrata świadczenia to dopiero początek
Wyrzucasz do żółtego pojemnika? Nigdy więcej tak nie rób
Wyrzucasz do żółtego pojemnika? Nigdy więcej tak nie rób
Kupiła plecak ewakuacyjny. "Kto nie widział wojny, to nie zrozumie"
Kupiła plecak ewakuacyjny. "Kto nie widział wojny, to nie zrozumie"
Kot wskakuje na kolana? Daje ci jasny znak
Kot wskakuje na kolana? Daje ci jasny znak
Odeszła nagle w wieku 39 lat. Tak brzmiał ostatni SMS do męża
Odeszła nagle w wieku 39 lat. Tak brzmiał ostatni SMS do męża
Margot Robbie współczesną ikoną mody? Tylko spójrzcie na te kreacje
Margot Robbie współczesną ikoną mody? Tylko spójrzcie na te kreacje
Powiedziała "dość". Tak planuje uciąć plotki na temat swojej płci
Powiedziała "dość". Tak planuje uciąć plotki na temat swojej płci
Zrób to we wrześniu. Chwasty nie wrócą na wiosnę
Zrób to we wrześniu. Chwasty nie wrócą na wiosnę