Blisko ludziDziecięca kradzież. Rodzice tracą nie tylko pieniądze, ale i zaufanie do dziecka

Dziecięca kradzież. Rodzice tracą nie tylko pieniądze, ale i zaufanie do dziecka

Z reguły zaczyna się od kilku złotych. Bo zabrakło na lody, bo koledzy mają więcej kieszonkowego. Skradają się do torebki i podbierają drobne z portfela. Dzieci nie zawsze wiedzą, że to, co robią jest złe. Czasami taka drobna kradzież może wywołać poważne problemy.

Dziecięca kradzież. Rodzice tracą nie tylko pieniądze, ale i zaufanie do dziecka
Źródło zdjęć: © 123RF
Paulina Brzozowska

12.07.2019 | aktual.: 12.07.2019 15:56

Nowa bluzka, błyszczyk i gazetki

Emilia zauważyła, że ze szkatułki, w której przechowuje małe oszczędności, notorycznie giną niewielkie kwoty. Nikogo nie złapała za rękę, ale jest przekonana, że pieniądze zabiera jej 13-letnia córka. – Czasami znajduję w jej pokoju rzeczy, na które nie dawałam jej pieniędzy. A to nowa bluzka, a to jakieś gazetki, błyszczyk. Staramy się z mężem, żeby jej niczego nie brakowało. Regularnie dostaje kieszonkowe. A pieniądze i tak giną. Kiedy ją o to pytam, wścieka się i zaprzecza. Nie wiem, co o tym myśleć – opowiada księgowa z Warszawy.

- Zaczyna się zwykle od drobnych. 2-5 złotych na jakieś niewielkie przyjemności. Czasami dlatego, że koledzy na coś namawiają, a nasze dziecko nie ma takiej kwoty i brakuje im tych kilku monet. Czasami wstydzą się poprosić rodziców o coś poza podstawowymi potrzebami. Nie wiedzą, jak porozmawiać, więc podbierają pieniądze i liczą, że nikt się niczego nie domyśli – tłumaczy psycholog dziecięcy Izabela Kobierecka.

Długi i łzy

Zdaniem ekspertki najczęstszymi powodami kradzieży wśród dzieci są chęć zwrócenia na siebie uwagi, wpływ środowiska, chęć posiadania lepszych rzeczy, poważne kłopoty finansowe. To właśnie te ostatnie dotknęły syna Marty.

Zobacz też: Dzieci eksperta finansowego mają po trzy skarbonki. Wyjaśnił dlaczego

- Kiedy zaczęły mi ginąć pieniądze, myślałam, że może ja się pomyliłam i źle przeliczyłam oszczędności. Dopiero po jakimś czasie zaczęło się to robić na tyle częste, że wywołało mój niepokój. W końcu przyłapałam swojego 16-letniego syna na gorącym uczynku. Trudno mi było uwierzyć, że okrada własną matkę. Wydawało mi się, że dawałam mu wszystko, co tylko mogłam. Zawsze mógł przyjść do mnie, porozmawiać, poprosić o pomoc. Wyjaśniłam mu, że tak nie można, że to karygodne i miałam nadzieję, że to wystarczy. Nie wystarczyło – opowiada Marta w rozmowie z WP Kobieta.

16-latek przez kilka tygodni nie podbierał matce pieniędzy. Marta myślała, że sytuacja została rozwiązana i problem nie wróci. Potem pieniądze znów zaczęły znikać. W końcu nastolatek przyznał się, dlaczego kradł. – Przyszedł do mnie zapłakany. Powiedział, że nie wie, co ma robić, że zapożyczył się u jakichś szemranych typów, bo grał na automatach. Narobił sobie długów, tamci zaczęli go zastraszać. Czułam się, jakby mi się ziemia spod nóg osunęła. Nagle okazało się, że nie znam swojego dziecka. Wspólnie udało nam się zebrać kwotę, którą musiał zwrócić. Kiedy to zrobił, zgłosiliśmy sprawę policji. Do dzisiaj boję się tego, jak ta historia mogła się skończyć – mówi kobieta.

Rozmowa rozmowie nierówna

Wielu rodziców nie wie, jak poradzić sobie z problemem okradających ich dzieci. Decydują się ignorować problem, nie chcą przyznać, że ich latorośl robi coś nie tak. Zdaniem Izabeli Kobiereckiej najważniejsza jest partnerska rozmowa z dzieckiem. Jednak niewielu rodziców potrafi ją przeprowadzić.

– Czasem rodzice mówią mi, że porozmawiali z dzieckiem, ale to nie była prawdziwa rozmowa. Zamiast słuchać - przesłuchują, żeby potem użyć słów przesłuchiwanego przeciwko niemu. Jak to zrobić inaczej? Wystarczy wyrazić uczucia, jakie wzbudziło w nas zdarzenie. Warto też odzwierciedlić emocje dziecka, to znaczy próbować je zgadnąć i opisać, mówiąc na przykład: "Rozumiem, że jesteś zaniepokojony, nie masz ochoty rozmawiać".

– Oczywiście powinniśmy wyrazić nasze zdanie, powiedzieć, że to, co się stało, martwi nas i niepokoi, że tego nie akceptujemy. Ale równie ważne jest, żeby dopuścić dziecko do głosu, pozwolić mu odnieść się do sytuacji. Warto wyobrazić sobie, że rozmawiamy z przyjacielem, a nie z kimś, kto do nas w pewien sposób należy. To częsty błąd w podejściu do dzieci – tłumaczy psycholożka.

Czego się Jaś nie nauczy...

Podbieranie pieniędzy w dzieciństwie może być też przyczyną problemów finansowych w dorosłym życiu. To właśnie spotkało Patrycję, 25-letnią graficzkę. Kiedy była dzieckiem, notorycznie podkradała rodzicom pieniądze. Uważa, że to właśnie przez to nie potrafi dziś gospodarować swoim budżetem.

– Moi rodzice wiedzieli, że podbieram kasę z portfela, ale nigdy nie pisnęli na ten temat słówkiem. Przez to myślałam, że jestem bezkarna i brałam pieniądze za każdym razem, kiedy potrzebowałam na jakąś zachciankę. To nie były duże sumy, ale moja terapeutka mówi, że właśnie przez to nie wyrobiłam u siebie szacunku do pieniądza – mówi nam Patrycja.

- Zamiast gospodarować tym, co miałam, zawsze wiedziałam, że jak będę spłukana, mogę po prostu wziąć więcej. Teraz spłacam długi, nigdy nie mam oszczędności i ledwie wiążę koniec z końcem. A wystarczyłoby, żeby rodzice porozmawiali ze mną i wyjaśnili mechanizm gospodarowania finansami – dodaje.

Proste rozwiązania

W takim razie co mają zrobić rodzice, którzy odkryli, że ich dziecko podkrada pieniądze? - Powinniśmy dojść do wspólnego rozwiązania, ale nie na zasadzie kompromisu. Ten nie satysfakcjonuje nikogo i prędzej czy później ten brak satysfakcji z nas wyjdzie. Lepiej rozmawiać tak długo, aż znajdziemy rozwiązanie, które spełni potrzeby obu stron. Możemy na przykład umówić się, że dziecko będzie wypełniać dodatkowe obowiązki domowe za pieniądze. W ten sposób nauczy się też szacunku do naszej codziennej pracy, takiej jak mycie podłóg czy koszenie trawy – mówi Izabela Kobierecka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (43)