"Ręce opadają". Plaga na polskich lotniskach

"Ręce opadają". Plaga na polskich lotniskach

Na lotniskach prawdziwe tłumy
Na lotniskach prawdziwe tłumy
Źródło zdjęć: © East News | Marcin Nowak/REPORTER
Agnieszka Woźniak
03.07.2023 06:00, aktualizacja: 03.07.2023 07:56

Zapominają dokumentów, mylą daty i miejsca wyjazdu lub dzwonią i proszą, by samolot na nich poczekał. Pijani chcą wejść na pokład samolotu. Trudni pasażerowie to wyzwanie dla pracowników lotniska. Szczególnie latem, gdy sam port Chopina obsługuje dziennie nawet 60 tysięcy osób.

- Pijani lub spóźnieni pasażerowie to codzienność. Niektórzy przybiegają załadowani siatkami ze sklepu wolnocłowego. Na to mieli czas, ale by stawić się punktualnie przy bramce, już nie - mówi mi była agentka obsługi pasażerskiej.

- Zdarzały się wyzwiska, obelgi czy nawet naruszenie nietykalności cielesnej - przyznaje. - Dlaczego? Bo zweryfikowałam, że pasażer ma za ciężki bagaż albo podróżuje z nieważnym dokumentem tożsamości.

Królowie terminalu

Awantury zdarzają się również wtedy, gdy osoby pod wpływem alkoholu spotykają się z odmową wejścia na pokład. - Tak było w przypadku pasażera klasy biznes - mówi mi była pracownica lotniska. - Kłócił się z nami, że zapłacił dużo za bilet, więc leci dalej. Niestety tak to nie działa. Status społeczny, koszt biletu czy popularność danej osoby nie mają tu znaczenia. Chodzi o bezpieczeństwo - dodaje.

Gdy emocje biorą górę, pasażerowie potrafią stracić kontrolę. - Są roszczeniowi, nagrywają wszystko i robią zdjęcia. To jest przykre, bo my tylko wykonujemy swoje obowiązki, a jesteśmy traktowani jak wróg numer jeden - stwierdza.

- Rodzice przestają pilnować swoje dzieci, które wchodzą na taśmę do skanowania, a potem biegają po płycie lotniska. Problemem są też samozwańczy influencerzy, którzy przekraczają linie bezpieczeństwa tylko po to, by zrobić oryginalne zdjęcie - mówi mi z kolei były pracownik lotniska.

Nie wszyscy pasażerowie przestrzegają regulaminu lotniska. - Czasem funkcjonariusze służb państwowych lub miejskich muszą kogoś wyprowadzić, bo jest pijany i zachowuje się agresywnie - przyznaje Piotr Rudzki z biura prasowego Lotniska Chopina.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Panie pilocie, pan poczeka!

- Niektórzy pasażerowie zapominają, że samolot to nie pociąg czy autobus - stwierdza Piotr Rudzki z biura prasowego Lotniska Chopina. - Przychodzą na ostatnią chwilę, na godzinę, jaką mieli wskazaną w bilecie. Zdarzają się też tacy, którzy chcą, by opóźnić dla nich start.

- Dzwonią do nas i proszą, aby samolot na nich poczekał. Mówią: Stoję w korku na drodze ekspresowej, będę za 10 minut, proszę powiedzieć pilotowi, żeby bez nas nie odleciał.

Takie życzenie nie jest możliwe do spełnienia. - Co prawda przewoźnik może podjąć decyzję o opóźnieniu rejsu, ale to rodzi ogromne problemy. Gdy straci możliwość wylądowania o konkretnej godzinie w porcie docelowym, posypie się cała siatka połączeń - stwierdza Piotr Rudzki.

- Pamiętajmy, że odprawa kończy się 40 minut przed godziną startu. Jeśli ktoś przyjedzie pół godziny przed rejsem, to już się nie odprawi - przypomina.

Wylot na paszport matki

Kolejną grupą są osoby, które zapominają dokumentów, mylą dni wylotu, a nawet lotniska.

- Pamiętam turystów, którzy wysiedli na lotnisku w Krakowie, a chcieli wylądować w miejscowości Krajowa w Rumunii. Ktoś - rezerwując bilety - pomylił kraje. Byli niezwykle zaskoczeni, gdy na wejściu zobaczyli napis "Kraków" - opowiada Natalia Vince, rzeczniczka prasowa Kraków Airport.

- Ludzie gubią telefony komórkowe, zegarki. Ostatnio znaleźliśmy nawet łyżwy, obraz i gitarę - przyznaje.

Wakacyjne roztargnienie udziela się wielu. - Przychodzili ludzie z biletami zakupionymi na inny dzień albo nawet na całkiem inne lotnisko - wylicza były pracownik lotniska. - Notorycznie zapominali dokumentów. Pamiętam mężczyznę, który przyszedł na lotnisko z paszportem swojej mamy. Jeszcze uparcie błagał nas, żebyśmy go na tym paszporcie wpuścili. Była też pani, która zapomniał paszportu swojego syna. Spytała, czy nie możemy wpuścić go na... kartę rowerową. Ręce opadają.

- Pewna pani, która poprosiłam o wizę, pokazała mi kartę kredytową Visa - opowiada pracowniczka obsługi naziemnej. - Często miałam do czynienia również z rodzicami, którzy przychodzili z dziećmi bez żadnych dokumentów, mówiąc że "przecież to dziecko".

Tak duża liczba zapominalskich sprawiła, że na Lotnisku Chopina stworzono nawet specjalny punkt wydawania paszportów tymczasowych. - Z tego punktu skorzystało już przeszło 1000 osób w zaledwie dwa miesiące. Jeszcze niedawno tacy pasażerowie nie zostaliby wpuszczeni na pokład samolotu, a ich upragnione wakacje przeszłyby im koło nosa - komentuje Piotr Rudzki.

Żartowniś z bombą

Kolejnym problemem są pasażerowie, którzy dla żartu mówią przy odprawie, że mają w plecaku bombę. Choć zaraz potem wycofują się z tych słów, samo słowo "bomba" uruchamia całą procedurę. - Zaangażowana zostaje w to Służba Ochrony Lotniska i Straż Graniczna. Ten z pozoru niewinny żart niesie ze sobą ogromne konsekwencje. Taka osoba musi zapłacić wysoką karę pieniężną. Bardzo często nie zostanie też wpuszczona na pokład samolotu. Musimy brać odpowiedzialność za własne słowa - komentuje Natalia Vince z Kraków Airport.

Nie każdy zdaje sobie sprawę, jak bardzo zaawansowane są procedury bezpieczeństwa. -  Zmorą przewoźników jest konieczność usunięcia bagażu w sytuacji, gdy jego właściciel go odprawił, ale nie wszedł na pokład, bo np. pomylił godziny. To uruchamia ogromną procedurę, ponieważ każdy bagaż zostawiony bez opieki traktowany jest jako potencjalne zagrożenie terrorystyczne. Trzeba go wyjąć z samolotu, nawet jeśli znajduje się na samym dole końcu luku bagażowego i dostęp do niego utrudnia duża liczba innych walizek. To bardzo opóźnia czas odlotu i rodzi frustrację innych pasażerów - mówi Piotr Rudzki z Lotniska Chopina.

Zęby z kości słoniowej i maść z tygrysa

Dla wielu osób problematyczna jest również kontrola celna. - Niestety, pasażerowie powracający z wakacji chętnie pakują do walizki zęby z kości słoniowej czy maść z tygrysa - przyznaje Natalia Vince. - Nie zdają sobie sprawy, że zagrożone wyginięciem gatunki fauny i flory objęte są Konwencją Waszyngtońską (CITES), a ochrona ta dotyczy nie tylko zwierząt i roślin, ale również produktów pochodnych. Kiedyś problemem były torebki z krokodyla, wypchane zwierzęta czy trofea myśliwskie. Na szczęście teraz widujemy je coraz rzadziej - przyznaje.

- Nie wszyscy zdają sobie sprawę, że na teren Unii Europejskiej nie można przywozić produktów pochodzenia zwierzęcego - przypomina Piotr Rudzki. - Jeśli ktoś w Turcji lub Tunezji zrobił sobie kanapkę z wędliną, to musi ją zjeść na pokładzie samolotu lub przed kontrolą. Zakazy dotyczą również większości owoców. Nawet za zwykłe jabłko można zapłacić mandat. Najbezpieczniej jest zabrać ze sobą tylko dobre wspomnienia.

Kolejne rekordy

Lotniska są teraz pełne pasażerów. - Ruch jest teraz naprawdę spory - przyznaje Piotr Rudzki. – W wakacje przez Lotnisko Chopina przewija się dziennie od 50 do 60 tysięcy pasażerów. W weekendy jest ich jeszcze więcej.

Spory ruch również w Krakowie. - W tym roku obsłużyliśmy już 4 miliony pasażerów, a teraz pobijamy kolejne rekordy dobowe - przyznaje rzeczniczka lotniska w Balicach. - Jak co roku największym powodzeniem cieszą się słoneczne, europejskie kierunki, takie jak Hiszpania, Grecja i Chorwacja. Zachęcamy, aby odkrywać kolejne, ciekawe destynacje, ale pamiętajmy, by dobrze przygotować się do podróży.

Agnieszka Natalia Woźniak, dziennikarka Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Kobieta
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (605)
Zobacz także