Egzamin ósmoklasisty za pasem, a nauczyciele szaleją. "Córka ma w tym tygodniu jeszcze pięć innych zaliczeń"
W przyszłym tygodniu przed uczniami podstawówek pierwszy, ważny egzamin. Ambitni ósmoklasiści powtarzają materiał, by spełnić marzenie o dobrym liceum. Tymczasem nauczyciele nie odpuszczają. - Moje dziecko ma w tym tygodniu trzy kartkówki, jeden duży sprawdzian i modlitwę do zaliczenia z religii - mówi pani Basia w rozmowie z WP Kobieta. Jak w takich warunkach przygotować się do egzaminu?
18.05.2022 | aktual.: 18.05.2022 18:35
Na grupach internetowych dla ósmoklasistów wrze. Wymiana notatek, spekulacje, co pojawi się w arkuszach egzaminacyjnych, dyskusje o wyborze szkoły - napięcie sięga zenitu. Trudno się dziwić, stawka jest wysoka, chodzi przecież o miejsce w wymarzonym liceum lub technikum. Stres udziela się także rodzicom dzieci. Niestety, egzaminy to niejedyna bolączka nastolatków. W większości szkół trzeba się bowiem jeszcze zmierzyć ze sprawdzianami z innych przedmiotów. Jedni rodzice wspierają, inni pomagają w nauce, a jeszcze inni wypisują zwolnienia ze szkoły.
- Połowa klasy mojego syna zostaje w tym tygodniu w domu - mówi w rozmowie z WP Kobieta pani Katarzyna Grzegorczyk. - Szkoła powinna się zastanowić, co jest w tym momencie dla dziecka priorytetem i w tym je wesprzeć - komentuje Danuta Kozakiewicz, dyrektorka Szkoły Podstawowej nr 103 w Warszawie.
"Przytłoczenie i przemęczenie to jej stan permanentny"
Pani Kamila nie kryje oburzenia. Jej córka bardzo poważnie podchodzi do egzaminu ósmoklasisty, rzetelnie powtarza materiał, rezygnując z czasu wolnego. Od miesięcy żyje w kieracie powtórek materiału. Tymczasem nauczyciele w bieżącym i nadchodzącym tygodniu gęsto wpisują klasówki i zaliczenia z "nieegzaminacyjnych" przedmiotów.
- W tym tygodniu moja córka ma do zaliczenia trzy dodatkowe sprawdziany. W przyszłym, zaraz po egzaminach, miała jeszcze pisać obszerny test z chemii. W tym wypadku rodzice interweniowali i pan od chemii ostatecznie przełożył zaliczenie o tydzień - wspomina mama ósmoklasistki.
Danuta Kozakiewicz mówi, że gdyby do podobnej sytuacji doszło w jej placówce, byłaby przede wszystkim… mocno zdziwiona.
- U nas w szkole temat klasówek w tygodniu przed egzaminami został już dawno poruszony na radzie pedagogicznej. Wspólnie ustaliliśmy, że w tym czasie stawiamy nacisk tylko na język polski, matematykę czy język obcy. Ponadto przypominam, że każdej szkole funkcjonuje Wewnątrzszkolny System Oceniania, który jest ogólnodostępny. Rada Rodziców może wychwycić w nim błędy i poprosić o ich skorygowanie jeszcze na początku roku szkolnego. W ten sposób można oszczędzić sobie i dzieciom wielu nerwów - twierdzi ekspertka.
Pani Kamila mówi, że nakłoniła córkę, by ta odpuściła pewne rzeczy, liczy się z gorszymi ocenami z części przedmiotów. Pilnuje, by dziewczyna nie uczyła się po nocach i w miarę możliwości próbowała uspokoić głowę przed egzaminami.
- Przemęczenie i przytłoczenie to jest jej stan permanentny. Zdarza się, że przychodzi do nas i płacze, mówi, że sobie nie radzi. Wiem, że to dotyczy nie tylko mojego dziecka, ale także wielu jej rówieśników. Uważam, że można było tak rozłożyć materiał, by oszczędzić w tym trudnym momencie uczniom dodatkowego stresu - wzdycha pani Kamila.
Nasza rozmówczyni nie rozumie, dlaczego nauczyciele nie potrafią dać dzieciom odrobiny luzu przed tak ważnym egzaminem. Apeluje do ich zdrowego rozsądku, a w przyszłości radzi, by inaczej rozłożyli materiał, w końcu nie wszystko trzeba robić na ostatnią chwilę. - Uważam, że sprawdziany wcale nie są najlepszą formą na sprawdzenie wiedzy, a wiele rzeczy zależy także od dobrej woli pedagogów, której tu, moim zdaniem, zabrakło - komentuje pani Kamila.
"Mam wrażenie, że organizm mojego dziecka odmawia posłuszeństwa"
Pani Basia w tym tygodniu stresuje się podwójnie: za siebie i za córkę. W przedegzaminacyjnym tygodniu naliczyła dodatkowo trzy kartkówki, jeden sprawdzian i do tego jeszcze zaliczenie z religii. Chciała interweniować, ale córka zaprotestowała. Stwierdziła, że po egzaminach i tak będzie jeszcze bardzo wiele sprawdzianów, więc może lepiej, żeby pisać je "na bieżąco". Tymczasem mama nastolatki jest mocno zaniepokojona, bo zauważa, że dziewczyna nie radzi sobie ze stresem.
- Widzę, że przestaje mieć już kontrolę nad tą ilością materiału. Wraca ze szkoły, odrabia lekcje, potem siada nad repetytorium, zastaje ją o 22:00. Kładzie się spać i od szóstej rano to samo. Organizm jest przeciążony: zaczynają się bóle głowy, bóle żołądka. Staram się rozmawiać z córką, ale to niewiele pomaga. Boję się, że ten stres sprawi, że ona nie poradzi sobie z egzaminem - mówi pani Basia.
Kobieta zarzuca nauczycielom brak empatii. Mówi, że sami byli kiedyś w szkole lub mieli dzieci w tym wieku. Uważa, że w tygodniu przedegzaminacyjnym powinno się je zostawić w spokoju. Chętnie wypisałaby córce zwolnienie, ale boi się, że to negatywnie wpłynie na jej oceny końcowe. - Wielu nauczycieli teraz straszy dzieci obniżeniem klasyfikacji - komentuje mama ósmoklasistki.
- Ja bym się na miejscu takiego nauczyciela zastanowiła, czy wszystko jest w porządku z jego warsztatem pracy. Pedagodzy często podpierają się koniecznością realizacji podstawy programowej. Tymczasem nauczyciel może sobie rozłożyć materiał w dowolny sposób. Jeśli kumuluje zaliczenia w newralgicznym dla uczniów przedegzaminacyjnym momencie, prawdopodobnie robi to nieudolnie - stwierdza Danuta Kozakiewicz.
"Wypisałam synowi zwolnienie i nie żałuję"
Pani Katarzyna Grzegorczyk zawodowo jest polonistką w technikum, a prywatnie mamą ósmoklasisty.
- Tydzień przed egzaminem otwieram dziennik i widzę na każdy dzień tygodnia wpisany sprawdzian. Nieważne, czy to jest duża klasówka, czy kartkówka, dla ucznia to tak czy inaczej dodatkowy stres. Do tego dochodzą regularne "niespodzianki", czyli słynne zdania typu "wyciągnijcie karteczki", które mój syn regularnie słyszy ostatnio w szkole. Mam wrażenie, że te cyferki stały się dla wielu nauczycieli wyznacznikiem ich pracy. A przecież my w ogóle nie mamy obowiązku stawiać w ciągu roku ocen cząstkowych. Jest wiele innych sposobów na ewaluację postępów dziecka. Można zwrócić uwagę na sposób, w jaki pracuje na lekcjach, jaki wysiłek włożyło w rozwój - podkreśla nauczycielka.
Pani Katarzyna uważa, że wielu nauczycieli woli stawiać oceny, niż czerpać satysfakcję z tego, że dzieci lubią się uczyć danego przedmiotu. Jej zdaniem ostatnie dni przed egzaminem to czas, kiedy uczeń powinien się zastanowić, co wie, co powinien powtórzyć, jak zabrać się za arkusz. Dlatego, w przypadku swojego syna, zastosowała "niepedagogiczne" rozwiązanie.
- Mój syn nie chodzi do szkoły, z pełną świadomością wypisałam mu zwolnienie, tak jak wiele mam w tej klasie. To jest mój sprzeciw i mój bojkot. Moje dziecko jest ósmy rok w tej szkole i ja wielokrotnie próbowałam reagować, prosić o interwencję, to nauczycieli, to dyrektora. Nigdy nie doczekałam się reakcji - mówi pani Katarzyna.
Plan na ten tydzień dla syna wygląda następująco - rano trening pływacki, potem wypełnianie arkuszy egzaminacyjnych, po południu już tylko ruch na świeżym powietrzu i relaks. Mama ósmoklasisty mówi, że jej syn ma dużą wiedzę, a negatywnie na wynik egzaminu przełoży się właśnie przewlekły stres i zmęczenie. - On w dużym stresie nie będzie w stanie sprzedać swojej wiedzy na egzaminie - komentuje.
Danuta Kozakiewicz nie pochwala takiego rozwiązania, ale w tym konkretnym przypadku także go nie potępia. - Własnego dziecka nie zamknęłabym w czterech ścianach z książką, bo chciałabym, żeby ono przeżyło tę sytuację w grupie rówieśniczej, dzieląc z nią te emocje i stres. Ale każde dziecko jest inne i wymaga innego rozwiązania - kwituje dyrektorka.
Marta Kutkowska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Zapraszamy na grupę FB - #Wszechmocne. To tu będziemy informować na bieżąco o terminach webinarów, wywiadach, nowych historiach. Dołączcie do nas i zaproście wszystkie znajome. Czekamy na was!