Egzaminy online? W dobie koronawirusa uczniowie opracowali sztukę ściągania do perfekcji
Ściągi w długopisach, telefony między nogami, karteczki w kieszeniach, rękawach, a u niektórych uczennic czy studentek nawet w dekolcie. Tak wyglądała "tradycyjna szkoła" ściągania. A jak jest teraz, gdy egzaminy odbywają się online? Tutaj dopiero zdający mają pole do kreatywności.
24.04.2020 | aktual.: 24.04.2020 19:47
Wielu dydaktyków podkreśla, że ściąganie samo w sobie jest złe, lecz pisanie ściąg utrwala i systematyzuje wiedzę. Już w 1938 roku Ignacy Schreiber w książce "Ściąga w praktyce szkolnej" pisał: "Ściąga jest ustaloną i tradycyjnie renomowaną samoobroną ucznia".
Zobaczmy więc zatem, jak uczniowie "bronią się" podczas egzaminów online. A także jak nauczyciele starają się sprawdzać, czy uczeń samodzielnie wykonuje zadanie…
Zobacz także: "Z pustego i Salomon nie naleje". Przemysław Staroń punktuje, co musi się zmienić w systemie edukacji
Obrona pracy dyplomowej online? Żaden problem
Minister Nauki i Szkolnictwa Wyższego poinformował, że w przypadku przedłużenia okresu kwarantanny, egzaminy i obrony prac dyplomowych, będą się odbywać online. – Takie rozwiązanie będę rekomendował rektorom. To bardzo ważne, abyście mogli zakończyć semestr i studia zgodnie z harmonogramem, i wszyscy musimy dołożyć starań, aby tak się stało – oznajmił minister.
Wiele uczelni wyższych zastosowało się do zalecenia ministra. Obronę w trybie online ma za sobą już blisko 100 studentów Uczelni Vistula. W najbliższych tygodniach z tego rozwiązania skorzysta prawie 1600 kolejnych. Komisje składają się z trzech osób – przewodniczącego, promotora i recenzenta. Całość jest nagrywana, a przed obroną komisja zdalnie ogląda pomieszczenie, w jakim student się znajduje.
– 15 minut przed obroną komisja "spotyka się" w wirtualnym, bezpiecznym, pokoju i dyskutuje o pracy studenta. Następnie administrator wpuszcza studenta, który czekał w poczekalni. Student przedstawia się, prezentuje legitymację i zaczynamy – tłumaczy dr Justyna Berniak Woźny, protektor ds. jakości kształcenia i internacjonalizacji.
– Nie da się w 100 proc. technicznie sprawdzić, czy student korzysta z czyjejś pomocy, ale wykładowców z dużym stażem oszukać się nie da. Jest miło, czasem wesoło. Profesjonalnie. Studenci nam dziękują – dodaje.
Tyle w teorii. Czas na praktykę uczniów.
Artysta-kombinator
– Ostatnio mieliśmy egzamin semestralny z angielskiego – gramatyka, słówka, czytanka. Moja koleżanka już go miała, więc wiedziałem, jak przebiega w praktyce. Solidnie więc przygotowałem ściągę ze słówek. Było ich wiele, a z innych przedmiotów miałem sporo prac do napisania, więc po prostu nie miałem, zwyczajnie, kiedy ich wkuć – mówi 21-letni Michał, student jednej z warszawskich uczelni. Choć nie nauczył się słówek, sztukę kombinowania opanował do perfekcji. Zanim dostał link do testu, lektor poprosił, aby przejechał kamerką internetową po pokoju – czy na pewno nie ma tam osób trzecich oraz, czy podręczniki i notatki nie znajdują się w zasięgu wzroku.
Rozpoczął się egzamin online. Sprytny Michał postawił laptopa na parapecie i zapytał lektora, czy może zasłonić rolety, bo go razi słońce. – Na roletach poprzyklejałem ściągi A4 z wszystkimi słówkami. Nauczyciel nie widział, jak spisywałem. No, bo przecież sprawdził wcześniej pokój (śmiech). I tak zadanie wykonałem bezbłędnie – stwierdza.
Patentów na ściąganie jest tyle, ile uczniów na świecie. Na TikToku popularny sposób to – "na krem Nivea". Wystarczy posmarować kamerkę tłustym kremem, wówczas obraz staje się zamglony. Uczeń wywiązuje się z zadnia, bo kamerkę ma włączoną, a przecież to nie jego wina, że obraz jest niewyraźny. Nauczyciel widzi kartkę na biurku ucznia, ale nie jest w stanie rozczytać, co się na niej znajduje. Notatki, a może odpowiedzi do testu…
16-letnia Natalia, uczennica poznańskiego liceum, pisała online klasówkę z chemii. – Chemia nigdy nie była moją mocną stroną. W przyszłości chcę iść na ASP, więc nie będę zdawała jej na maturze. Jednak do następnej klasy muszę przejść. Aby mieć pewność, że zaliczę, przygotowałam ściągę ze wzorów – opowiada nastolatka. Uczennica stworzyła plik na komputerze, gdzie umieściła najważniejsze wzory i tablicę Mendelejewa. Następnie pomniejszyła czcionkę, wydrukowała i przykleiła na etykiecie butelki coca-coli. I tak zamiast składu napoju miała całą tablicę Mendelejewa.
– Przeczytałam o tym patencie w internecie. Doszłam do wniosku, że co mi szkodzi. Przecież nauczycielka nie skontroluje tego w domu. Przełączanie kart w wyszukiwarce może rzucić się w oczy, tak samo telefon. A tutaj gotowe wzory na butelce i pach. Zresztą dobrze zrobiłam. W połowie egzaminu powiedziała, żebyśmy wstali, więc słychać było spadające telefony i szelest kartek – wspomina.
Nauczycielka Natalii i tak zareagowała łagodnie. Powiedziała, że obniża ocenę tym, u których zauważyła przez kamerkę internetową, że wzrok podąża w innym kierunku niż test. – Mojej coli nie widziała. Udało się – mówi z ulgą.
Zobacz także
Egzaminy online: co myślą nauczyciele?
Joanna, nauczycielka historii w szkole podstawowej, na co dzień boryka się ze ściąganiem. – Gdy przepytuję ucznia, często słyszę szept rodzica: "No przecież wiesz, że to Karol Wielki, pytałem cię wczoraj z tego". No ręce opadają – mówi 44-latka.
Zaznacza, że to nie tylko podczas lekcji online zdarzają się gafy. Gdy zadaje wypracowanie do napisania, czasami uczniowie robią sklejkę z opracowań zamieszczonych w internecie. – Paradoks jest taki, że ostatnio piątoklasistka zapomniała usunąć link ze strony ściąga.pl. Z kolei raz dostałam wypracowanie z podpisem rodzica. Nie wiedziałam, jak mam to interpretować – dodaje.
Pani Joanna mówi, że z przymrużeniem oka patrzy na zaistniałe sytuacje. – Podczas testów w szkole też ściągają z telefonów. Wtedy reaguję, ale w obecnej sytuacji, po co tym dzieciom robić pod górkę. I tak mają ciężko. Kto będzie chciał się nauczyć, zrobi to. Kto nie będzie chciał, nie nauczy się, choćbym pilnowała ucznia 24 godziny na dobę – wyjaśnia.
52-letni Wojciech, nauczyciel WOS-u od kilkunastu lat stosuje zasadę, aby uczniowie podczas egzaminów korzystali z różnych źródeł informacji. – Wręcz nakazuję im ściągać (śmiech). Sam byłem uczony w ten sposób. To nie sztuka wkuć "na pamięć". Sztuka to zrozumieć. Obecnie stawiam na kreatywność. Wolę, aby rozwiązywali quizy internetowe oraz przygotowywali prezentację, zamiast strzelali w teście "a, b, c, d" – wyjaśnia swoją praktykę wieloletni dydaktyk.
Pan Wojciech podkreśla, że wyznaje regułę praktycznego stosowania wiedzy. Natomiast jego koleżanka po fachu, nauczycielka matematyki sprawdza uczniów przez testportal.pl, gdzie zdający ma określony czas na rozwiązanie zadania. Nie ma jednak pewności, czy ten uczeń samodzielnie je rozwiąże, czy posadzi przed monitor mamę lub siostrę. – Nie mam jak tego zweryfikować. Większość na szczęście jest uczciwa albo ma mądrych rodziców – uważa matematyczka.
Koronawirus w Polsce. Kiedy powrót do szkoły?
Niektórzy rodzice chcą pomóc w obecnej sytuacji dzieciom. Rozwiązują za nie prace domowe albo podpowiadają podczas testu. Tak postępuje 39-letnia Ewa, która widzi, jak jej syn się stara. Gdy 9-latek odpowiada nauczycielce przez kamerkę internetową, ona stoi za uchylonymi drzwiami. Gdy odpowiedź jest dobra, pokazuje mu symbol kciuka, gdy się waha… cicho podpowiada.
39-letnia Ewa do 24 maja wciąż będzie sprawowała opiekę nad edukacją syna. Dzisiaj minister edukacji narodowej poinformował, że uczniowie szkół podstawowych, ponadgimnazjalnych, ponadpodstawowych będą kontynuowali naukę w formie zdalnej.
– Niestety obecne warunki epidemiczne nie pozwalają na to, abyśmy odwiesili działalność szkół, przedszkoli i żłobków. Dlatego też zdecydowaliśmy o dalszym ograniczeniu działalności tych placówek. To ograniczenie tym razem przesuwamy na znacznie dłuższy termin, bo do 24 maja – oznajmił Dariusz Piontkowski.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl