Eleonora Roosevelt - nie tylko żona prezydenta
Czytając jej biografię, ma się złudzenie, że jest to upolityczniona bajka o Kopciuszku. Dziewczynka w czasach, gdy sukienki sięgały ziemi, we wczesnym wieku staje się sierotą. Wprawdzie nie jest piękna i też nie od razu gotowa pokazać, co w niej siedzi, koniec końców staje na szczycie. A przecież jej życie mogło być szare i zwyczajne, zainfekowane przez trudną teściową. Jednak jakaś niewidzialna wróżka wytyczyła Eleonorze zupełnie inną drogę, która ma swój finał w czołówce najważniejszych kobiet w historii Stanów Zjednoczonych, a może też i całego świata.
10.10.2015 | aktual.: 15.10.2015 09:51
Czytając jej biografię, ma się złudzenie, że jest to upolityczniona bajka o Kopciuszku. Dziewczynka w czasach, gdy sukienki sięgały ziemi, we wczesnym wieku staje się sierotą. Wprawdzie nie jest piękna i też nie od razu gotowa pokazać, co w niej siedzi, koniec końców staje na szczycie. A przecież jej życie mogło być szare i zwyczajne, zainfekowane przez trudną teściową. Jednak jakaś niewidzialna wróżka wytyczyła Eleonorze zupełnie inną drogę, która ma swój finał w czołówce najważniejszych kobiet w historii Stanów Zjednoczonych, a może też i całego świata.
Eleonora Roosevelt, bo o niej mowa, właściwie nie była Eleonorą, a Anną. Urodziła się 11 października 1884 roku w Nowym Jorku jako najstarsze dziecko Anny Livingston Hall i Elliota, młodszego brata prezydenta USA, Theodora Roosevelta. Ponieważ nie lubiła swojego pierwszego imienia, zwracano się do niej drugim. Matka Anny nie była osobą ciepłą, okazującą troskę swoim potomkom. Dziewczynka uwielbiała za to swojego ojca, którego niestety nie widywała zbyt często i który borykał się z poważnymi problemami alkoholowymi. Eleonora miała dwóch młodszych braci oraz starszą przyrodnią siostrę z romansu jej ojca ze służącą. Po tym, jak pani Hall zmarła młodo (gdy Eleonora miała zaledwie osiem lat), dzieci zostały oddane pod opiekę babci, surowej i zimnej Roosevelt. Dwa lata po stracie matki, odszedł również ojciec dzieci, których życie pod okiem babki było dalekie od beztroskiego i szczęśliwego. Mery często krytykowała wygląd Eleonory, co znacznie pogłębiło nieśmiałość i wpłynęło na niską samoocenę dziewczynki,
wycofanej i bojaźliwej. Jeśli nastoletnia Eleonora mogła widzieć w kimś kobiecy wzorzec do naśladowania, była to Marie Souvestre, wychowawczyni angielskiego internatu w Allenswood, w którym dziewczyna spędziła trzy lata życia. Kobieta dbała o to, by jej podopieczne nauczyły się samodzielnie myśleć, a także dostrzegać problemy i potrzeby innych ludzi. Była osobą silną, ale i emocjonalną, o bardzo wysokim intelekcie. Między Eleonorą a panią Souvestre nawiązała się wyjątkowa nić porozumienia i jakiegoś rodzaju przyjaźń, która pozwoliła pannie Roosevelt zobaczyć w swojej nauczycielce wzór kobiety, a także kobiecości. Prawdopodobnie to właśnie Marie Souvestre będzie dla przyszłej Pierwszej Damy inspiracją do podjęcia wielu działań.
Jako nastolatka Eleonora nie była panną urodziwą. Źle czuła się w towarzystwie, nie potrafiła zabrać głosu. Jednak zaskarbiła sobie sympatię dalekiego kuzyna, Franklina Delano Roosevelta, którego poznała na jednym z bankietów już po tym, jak wróciła z internatu do Nowego Jorku. Franklin był mężczyzną statecznym, poważnym i marzącym o założeniu rodziny. Dwa lata młodsza od niego panna Eleonora wydała mu się idealną kandydatką do zrealizowania tych planów, toteż wkrótce, mimo sprzeciwu matki, Franklin poprosił kuzynkę o rękę. 17 marca 1905 roku Eleonora została zaprowadzona do ołtarza przez swojego ulubionego wujka, prezydenta Theodore’a Roosevelta. Piękny był miesiąc miodowy pary, która po ślubie wybrała się do Europy, by później osiąść w Nowym Jorku. Tu młody małżonek budował swoją karierę, podczas gdy Eleonora skupiała się na życiu rodzinnym, mimo że, jak później przyznała, wcale nie lubiła tej roli i nie odnajdywała się w byciu matką. A sprawowała ją wobec aż szóstki dzieci, które przyszły na świat w ciągu
pierwszych dziesięciu lat małżeństwa (jedno z nich zmarło, mając siedem miesięcy). „Zrozumienie i radość z małych dzieci nie przyszły do mnie naturalnie” – wyznała po latach. Nie cieszył ją też seks, a i małżeństwo nie było stanem idealnym. Sumiennie kontrolowała je nadopiekuńcza matka Franklina, której skromna, strachliwa i nieśmiała Eleonora nie potrafiła się przeciwstawić. Sara Delano Roosevelt nie wahała się, by mówić swoim wnukom, że to ona jest ich prawdziwą matką. Próbowała za wszelką cenę sprowadzić małżeństwo syna do instytucji funkcjonującej w rytmie dziewiętnastowiecznych rytuałów i przywilejów, które przysługiwały klasie wyższej. Nie rozumiała zaangażowania, z jakim Eleonora podchodziła do pracy charytatywnej, ani też zasad, panujących w domu młodych. Pobłażliwie jednak podchodziła do kariery i poglądów politycznych swojego ukochanego synka, który mocno skłaniał się ku ideom demokratów, dalekim jej samej, wychowanej w duchu konserwatyzmu.
W 1910 roku Franklin Delano Roosevelt został wybrany na senatora Nowego Jorku. Z jego pozycją wiązała się konieczność uczestniczenia w wielu wydarzeniach i bankietach, na których Eleonora nie potrafiła się odnaleźć. Nie radziła sobie podczas spotkań towarzyskich, które ją stresowały. Trema była niemal paraliżująca, o czym po latach napisała w autobiografii zatytułowanej „This Is My Story”: „Obawiam się, że nieraz zepsułam mężowi zabawę lub gasiłam przyjemność tylko dlatego, że sama nie potrafiłam czuć się swobodnie w rozbawionym towarzystwie”. Jej humory kontrastowały z zachowaniem męża – bardzo pogodnego i cierpliwego, nie zawsze zgadzającego się z płytką oceną innych ludzi, której nie bała się wystawiać Eleonora. Ta znacznie lepiej czuła się w samotności, dziergając na drutach, co pozostało jej ulubioną rozrywką aż do śmierci.
Przebudzenie
W wieku trzydziestu dwóch lat Eleonora urodziła ostatnie z szóstki dzieci. Był to też moment, kiedy zakończyła pożycie z mężem, uważając, że spełniła już wszystkie obowiązki kobiety jako żony. Warto dodać, że żony zdradzanej – jej mąż miał bowiem romans ze swoją sekretarką, Lucy Mercer.
Dużą zmianą w życiu państwa Roosevelt była przeprowadzka do Waszyngtonu, którą wywołało przyjęcie przez Franklina stanowiska asystenta sekretarza marynarki wojennej. W 1918 roku Eleonora dowiedziała się o romansie męża, co wywołało u niej wstrząs. Jednak ze względów politycznych, para nie mogła podjąć decyzji o rozwodzie. Mogłoby to wpłynąć na bieg kariery małżonka, która toczyła się coraz szybciej i poważniej. Mimo że para oficjalnie pozostawała w związku, Eleonora czuła się wolna i postanowiła oddać się własnemu życiu, zauważając i doceniając niezależność, którą osiągnęła. Kryzys w małżeństwie okazał się dla Eleonory wielkim przełomem, który pozwolił jej na ujawnienie potęgi swojego charakteru. Jej pozycja zyskała też na sile w momencie, kiedy jej mąż poważnie zachorował.
W 1921 roku, 39-letniego wówczas Roosevelta, podczas pobytu na wakacjach w Kanadzie, zaatakowało polio. W czasie podróży jachtem, wpadł do zimnej wody w Zatoce Fundy, a krótko potem postanowił zażyć chłodnej kąpieli tuż po tym, jak pomagał w gaszeniu pożaru. Doznał szoku termicznego. W efekcie zaatakowała go choroba, przez którą całkowicie utracił władzę w nogach. Dzięki rehabilitacji mógł utrzymać się na nich tylko na kilka minut, co wykorzystywał by wygłosić przemówienia, jednak w wykonywaniu wielu obowiązków, które do niego należały, musiała wyręczać go Eleonora. Zastępowała go w niektórych spotkaniach oraz podróżowała. Mimo rany, która pozostawała w jej sercu po zdradzie męża, pomagała mu najpierw w zdobyciu wysokiej pozycji w Partii Demokratycznej, której sama stała się członkiem, a później również w walce o prezydenturę. Szybko stała się postacią ważną i respektowaną. Jej zachowanie bardzo kontrastowało z tym, jak dała się światu poznać przed laty. Teraz była dynamiczna, wręcz tryskająca energią, którą
wykorzystywała na walkę o poprawę sytuacji dzieci i kobiet. Sprzeciwiała się ich roli w charakterze gospodyń domowych, chciała by mogły częściej zabierać głos. Czyniła to przy wsparciu czterech kobiet o orientacji homoseksualnej: Esther Lape, Marion Dickeman, Elizabeth Read oraz Nancy Cook, z którą połączyła ją bliska przyjaźń, a może nawet miłość.
Popularność Franklina Delano Roosevelta zachęciła go do kandydowania na stanowisko prezydenta. W kampanii rozpoczętej w 1932 roku wspierała go oczywiście Eleonora, która zdążyła nabrać niemałego doświadczenia w reprezentowaniu męża w polityce i wystąpieniach publicznych - zwłaszcza po tym, jak Roosevelt został gubernatorem Nowego Jorku (w 1928 roku). Od początku kampanii wyborczej przemierzała kraj wzdłuż i wszerz, przyglądając się sytuacji ekonomicznej i społecznej jego obywateli. Nigdy żadna żona prezydenta nie była tak aktywna publicznie jak ona. W zaledwie kilka lat stała się jednym z najbardziej docenianych strategów politycznych. Mimo że nie była osobą uważaną za wybitną intelektualistkę, ani nie mogła poszczycić się prestiżową edukacją, miażdżące wręcz zwycięstwo Delano Roosevelta w wyborach prezydenckich (największe poparcie w historii) uznaje się za jej sukces.
Kontynuując swoje działania na rzecz poprawy sytuacji życiowej społeczeństwa, stała się jakby łącznikiem między nim a Białym Domem. Dużą pomocą w porozumiewaniu się z ludem były dla niej felietony, które publikowała w prasie drukowanej (w tym w czasopismach kobiecych, również w „Vogue”), a także jej blog zatytułowany „My Day”, ukazujący się w prasie codziennej w latach 1935-1962. Był on relacją z podejmowanych przez nią działań. Poruszała w nim ważne tematy społeczne. Jak żadna Pierwsza Dama wcześniej, Eleonora organizowała konferencje prasowe, jeździła po kraju, spotykała się z ludźmi i dawała im wsparcie podczas wielkiego kryzysu.
Dziś mówi się, że doskonale odnajdywała się w „networkingu”, który sprawnie uprawiała na długo przed tym, zanim taki termin się pojawił. Trzeba jej to przyznać – doskonale wiedziała do kogo zwrócić się z jakim problemem, potrafiła nawiązywać, a przede wszystkim utrzymywać kontakty. Rozumiała też swoją pozycję i wiedziała, jak wykorzystać tytuł Pierwszej Damy USA. Jak na nią przystało, angażowała się też w politykę męża, zwłaszcza podczas trwania jego programu „Nowy Ład”, w którym wymogła zwiększenie reform kierowanych do kobiet, oraz w okresie II Wojny Światowej. Biuro Eleonory było w stałym kontakcie z Ellen Woodward, która rządziła organizacją Women’s Work Division, działającej przy FERA (organizacji związkowej przy administracji państwowej USA). Każdego dnia na biurko pani Roosevelt trafiały setki listów od obywateli całych Stanów Zjednoczonych, którzy wyrażali swoje zadowolenie i poparcie dla jej działań. Były też jednak listy z krytyką, zwłaszcza w kierunku działań Eleonory, jakie podejmowała w walce z
rasizmem. Jej zaangażowanie w sprawy Afroamerykanów budziły kontrowersje wśród białej części społeczeństwa. Jednak głosy sprzeciwu nie powstrzymywały prezydentowej od działań, w które wierzyła. W 1943 roku, chcąc poprzeć sprawę kształcenia Afroamerykanów na pilotów, odbyła godzinny lot z czarnoskórym studentem lotnictwa z Alabamy. W Białym Domu nierzadko gościła kobiety o ciemnym kolorze skóry, których potrafiła słuchać i z którymi chciała rozmawiać.
Non stop wystawiona na widok publiczny, zdawała się nie przejmować krytyką, której nie szczędziły jej wybrane media. Pojawiały się w nich złośliwe komentarze na temat jej niemodnych sukienek, aroganckich dzieci, nieciekawej figury czy brzydkich zębów. Stronili od niej pracownicy Białego Domu. Nie dbała o rezydencję, w której wprowadziła przesadne wręcz oszczędności. Nawet najznamienitsze głowy państw goszczące w Waszyngtonie nie mogły liczyć na wyszukaną czy po prostu smaczną kuchnię. Z rezerwą podchodziło do niej także wielu polityków, którzy uważali, że naiwna pani Roosevelt jest niebezpieczna dla interesu państwa. Na przełomie lat 30. i 40. XX wieku, Eleonora zaprzyjaźniła się z Josephem Lashem, komunistą podejrzewanym o szpiegostwo dla ZSRR. Parę prawdopodobnie połączył nawet romans. Lash był częstym gościem w Białym Domu, co (rzecz jasna) nie podobało się otoczeniu prezydenta. Jednak nie było siły, która przekonałaby Eleonorę o zagrożeniu dla państwa, płynącym z tej przyjaźni.
Czy to była miłość?
Gdy Franklin Delano Roosevelt umierał w 1945 roku, to jednak nie Eleonora czuwała przy łożu śmierci, lecz była kochanka prezydenta, Lucy. Ukuło? Podobno tak. Obecność Lucy w tej ciężkiej chwili była ciosem dla pani Roosevelt, której rany widocznie nie zostały wyleczone, a jednak nie przeszkadzały we wspólnej pracy. Pracy pełnej sukcesów dla obydwu małżonków. Eleonora i Franklin doskonale znali swoje słabości i mocne strony, potrafili się uzupełniać. Stworzyli zespół, który działał dobrze aż do końca życia prezydenta. Relacje małżonków na linii zawodowej były wręcz perfekcyjne. Nie zniszczyły ich romanse Franklina (m.in. z przyjaciółką Eleonory, a amerykańską Sekretarz Pracy, Frances Perkins), ani związki Pierwszej Damy, zarówno z kobietami (m.in. dziennikarka Lorena Hickok), jak i mężczyznami (oprócz wspomnianego Lasha, którego towarzystwo Franklin lubił, Eleonora związana była z lekarzem Davidem Gurewitschem, a wcześniej z ochroniarzem Earlem Millerem).
Po śmierci Franklina Delano Roosevelta, Eleonora opuściła Biały Dom, jednak pozostała aktywna politycznie. Ze zdwojoną siłą działała ku polepszeniu praw kobiet oraz mniejszości narodowych. Uważała, że wszyscy ludzie są równi i tak powinni być traktowani. Jej przemówienia w tej sprawie wywoływały owacje na stojąco. Następca prezydenta Delano Roosevelta, Harry S. Truman, mianował Eleonorę delegatem nowopowstałej Organizacji Narodów Zjednoczonych. Funkcję tę sprawowała do 1953 roku. Przewodniczyła też Komisji Praw Człowieka w ONZ i odegrała znaczącą rolę przy opracowywaniu Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, przyjętej w 1948 roku. Mając siedemdziesiąt pięć lat, rozpoczęła nową zawodową przygodę – tym razem w charakterze nauczyciela i wykładowcy na Brandies University. O współpracę z nią zabiegał również kolejny prezydent USA, John F. Kennedy, który widział w niej autorytet w dziedzinie praw kobiet. Nie odmówiła.
Eleonora Roosevelt została odznaczona trzydziestoma pięcioma tytułami honorowymi, z których aż trzynaście zostało jej przyznanych poza USA. Zmarła w swoim mieszkaniu na Manhattanie 7 listopada 1962 roku, w wieku 78 lat. W jej pogrzebie uczestniczyli m.in. prezydenci John F. Kennedy, Harry S. Truman i Dwight D. Eisenhower. „Jej blask oświecił świat” – brzmiał fragment mowy pożegnalnej. Eleonora spoczęła w grobowcu rodzinnym, obok swojego męża. W 1996 roku w parku Riverside w Nowym Jorku postawiono pomnik, upamiętniający jej działania, które wpłynęły na wiele zmian na całym świecie. Jest to pierwszy pomnik, który kiedykolwiek wybudowano, by uczcić pamięć żony prezydenta.