Ewa Wanat komentuje artykuł Wirtualnej Polski. "Bardzo, bardzo brzydko wygląda ta sprawa z Lisem"
"Takiego materiału, jak ten Szymona Jadczaka w wp.pl, nie należy, nie powinno się zbywać uwagą 'kłamstwa i półprawdy'. Dziennikarz nie powinien tak traktować pracy innych dziennikarzy" - Ewa Wanat pisze o ujawnionych przez Wirtualną Polskę zarzutach podwładnych wobec Tomasza Lisa, byłego redaktora naczelnego "Newsweeka". Dziennikarka przypomina także, że sama niedawno źle traktowała pracowników TOK FM.
25.06.2022 | aktual.: 25.06.2022 16:57
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Ewa Wanat opublikowała na swoim facebookowym profilu obszerny wpis, w którym skomentowała zarzuty podwładnych wobec Tomasza Lisa ujawnione przez dziennikarza Wirtualnej Polski, Szymona Jadczaka. "Bardzo, bardzo brzydko wygląda ta sprawa z Lisem. Piszę to z duszą na ramieniu, bo sama niedawno wyznałam, że jako szefowa TOK FM zbyt często zachowywałam się naprawdę źle" - zaczęła.
Wirtualna Polska ujawnia zarzuty wobec Tomasza Lisa
Przypomnijmy, że jakiś czas temu wydawnictwo Ringier Axel Springer Polska rozwiązało umowę z Tomaszem Lisem w trybie natychmiastowym, bez podania do wiadomości publicznej konkretnej przyczyny. Pojawiły się jednak medialne doniesienia, które sugerowały, że były redaktor "Newsweeka" dopuszczał się wobec swoich podwładnych mobbingu.
Z informacji, do których dotarła Wirtualna Polska, wynika, że pracownicy zgłaszali nadużycia już we wcześniejszych latach. Mimo tego Lis pozostawał na wysokim stanowisku, zarządzając zespołem dziennikarzy. Ponadto nie przyznaje się do zarzucanych mu czynów. W odpowiedziach na pytania naszego dziennikarza najczęściej padało stwierdzenie: Kategorycznie zaprzeczam.
Szymon Jadczak przez kilka tygodni prowadził rozmowy z kilkudziesięcioma osobami, które pracowały lub miały kontakt z Tomaszem Lisem, gdy pełnił on obowiązki redaktora naczelnego "Newsweeka". Wiele z opisywanych przez pracowników zdarzeń miało cechy mobbingu.
Czytaj też: Tomasz Lis odchodzi z "Newsweek Polska"
Pierwsze zgłoszenie dotyczące niewłaściwego zachowania Lista pochodzi z 2018 roku. Dziennikarz miał poniżać i publicznie wyśmiewać wygląd oraz ubiór podwładnych. Spotkania z działem HR wydawnictwa RASP nie przyniosło według relacji pracowników redakcji żadnych rezultatów. Podobnie było w innych przypadkach, w których doszło do zgłoszenia niestosownego zachowania Tomasza Lisa.
O zachowaniu redaktora naczelnego został powiadomiony Mariusz Kotowski, przewodniczący NSZZ "Solidarność" w RASP. Przekazał sprawę Jakubowi Kudle, szefowi działu prawnego RASP oraz szefowi komisji antymobbingowej i umówił się z nim na wstępne spotkanie, do którego jednak nigdy nie doszło.
"Nie będę komentował ew. domniemanych przypadków, do których miałoby dochodzić w RASP, ze względu na dobro osób, które mogły być dotknięte mobbingiem. Wiem, że w naszej firmie działa komórka zajmująca się takim zgłoszeniami i podejmuje interwencję, jeśli tylko zostanie poinformowana o zachowaniach wyczerpujących znamiona mobbingu, robi to" - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską.
Do związku zawodowego RASP trafiło także pismo, w którym autor opisał negatywne zachowania Tomasza Lisa wobec pracowników.
"Szef wyszedł, trzaskając drzwiami, przez trzy dni się do nikogo nie odzywał, a potem w rozmowach z nami nie ukrywał, że się na Rysiu zemści. Poczekał kilka lat i rzeczywiście pozbył się go: wprawdzie nie mógł go wyrzucić, bo Rysiek był w wieku przedemerytalnym, ale przeniósł go do Forbesa. I był z tego bardzo dumny. Powtarzał, że jest mściwy i ma długie ręce" - brzmiała treść dokumentu ujawnionego przez Wirtualną Polskę.
Pracownicy redakcji "Newsweeka", z którymi rozmawiam Szymon Jadczak, przyznawali jednogłośnie, że najtrudniejsze w ich pracy były poniedziałkowe kolegia z Lisem. "Wszystko zależy od tego, w jakim nastroju będzie szef. Jeśli w dobrym, to zacznie opowiadać świńskie, pełne seksualnych odniesień kawały i wszyscy odetchną z ulgą" - opisywała jedna z pracownic.
Ewa Wanat o artykule Szymona Jadczaka. Pisze o "drodze do naprawy"
Do artykułu Szymona Jadczaka odniosła się Ewa Wanat. Była redaktor naczelna TOK FM po latach przyznała się do tego, że źle traktowała podwładnych. Prawdę ujawniła tuż po premierze książki Karoliny Korwin-Piotrowskiej "Wszyscy wiedzieli", w której dziennikarka opisała pracę w toksycznym środowisku.
"Przeczytałam wywiad Karoliny Korwin Piotrowskiej w "WO", autorki książki o mobbingu w szkołach aktorskich "Wszyscy wiedzieli". W tym wywiadzie wspomina swoją pracę w redakcji z toksycznym, drącym się szefem. Co tu dużo gadać. Ja się strasznie darłam w TOK FM, okropnie. Co robiłam moim współpracowniczkom i współpracownikom, dotarło do mnie dopiero niedawno. Człowiek się drze, jak nie jest pewien swego - wytłumaczyła. Myślę, że w TOK FM niejedna osoba mogła mieć przeze mnie nieprzespaną noc. Albo noce. Nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Przepraszam" – dodała.
Wanat ponownie skomentowała w swoim nowym wpisie to, jaką była szefową. Przyznała, że to trudne "uczciwie i szczerze spojrzeć na swoje własne gniazdo". Zwróciła się bezpośrednio do Tomasza Lisa, wzywając go do tego, aby zmierzył się ze stawianymi mu zarzutami.
"Gdybyśmy zaczęli wszyscy uczciwie i szczerze rozmawiać o naszych grzechach i zaniechaniach, o niedostatkach empatii, wrażliwości, szacunku do naszych współpracowników i podwładnych, może byłby to początek drogi do naprawy naszego dziennikarskiego światka?" - dodała.
Skomentowała również kondycję współczesnych mediów w kontekście tworzonych przez nie środowisk pracy. "W mediach jest dużo patologii. Jedną z nich jest nacisk na zysk i presja, którą na szefów redakcji wywierają właściciele. Inną arogancja tych, którzy odniosą sukces" - zauważyła.
Podkreśliła też, że artykułu Szymona Jadczaka nie powinno się zbywać, ponieważ to dziennikarz posiadający doświadczenie i świetny warsztat pracy, co wielokrotnie udowodnił w publikowanych artykułach.
"Jadczak nie jest nieprofesjonalnym żółtodziobem, ma wiele sukcesów na koncie, nagród i nominacji za świetne materiały śledcze, m.in w 2009 Grand Pressa w kategorii news za reportaż 'Dobre, bo szwedzkie', o tym jak niemal dwieście ton kilkudziesięcioletniego mięsa trafiło do polskich konsumentów" - podsumowała.