Fikcyjni faceci, za których (podobno) chciałybyśmy wyjść za mąż. Zgadzacie z tym wyborem?
26.05.2018 15:02, aktual.: 26.05.2018 16:47
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Życie rzadko naśladuje sztukę, ale każdemu wolno marzyć. W licznych głosowaniach na faceta dekady pojawia się wiele propozycji – przebrnęłam zatem przez kilka zestawień i oto efekty! Komu chcemy podawać kapcie i rodzić dzieci? I czy to na pewno słuszny wybór?
Ekran i papier zniosą wszystko, bez problemu tworzą też bohaterów, których bardzo łatwo pożądać. Jednak patrząc na kobiece wybory, trudno się czasem nie zdziwić – bo choć w ostatecznym zestawieniu przodują słodcy faceci (i poczciwe pierdoły), znajdzie się tu paru bohaterów, których trudno nazwać ideałami…
Greg Focker – „Poznaj mojego tatę”
Zaczniemy od jednej z poczciwych pierdół, czyli wyjątkowo pechowego Grega Fockera, który usiłuje zaskarbić sobie sympatię przyszłego teścia (byłego asa wywiadu). Trzeba przyznać, że facet tak dzielnie znoszący wszystkie ciosy od losu zdecydowanie rokuje na przyszłość. Połowa dzisiejszych facetów opuściłaby rodzinny dom narzeczonej pod osłoną nocy i poszła się porządnie spić w najbliższym barze. Tymczasem Greg twardo podąża do przodu – zdobywając kolejne odznaki wzorowego narzeczonego, męża i ojca.
Jestem co prawda przekonana, że Greg potajemnie faszerował się prozakiem, ale nawet jeżeli tak było, nie przeszkadza to jego zdecydowanym fankom, które wśród jego najważniejszych cech wymieniają konsekwencję, siłę charakteru i potężny ładunek osobistego uroku. Ok, niech im będzie.
Eric Northman – „Czysta Krew”
Przyznaję bez bicia, za każdym razem, gdy widzę na ekranie Erica Northmana, muszę przykręcić kaloryfer lub włączyć klimatyzację. Nie mogę jednak zrozumieć, jakim cudem ktokolwiek powyżej piętnastego roku życia może wyobrażać go sobie w roli męża, a może jeszcze i ojca. Wychodzenie za mąż za wampira jest cholernie niepraktyczne, co większości kobiet wytłumaczyła chyba najlepiej Bella ze „Zmierzchu”. Fantastyczny układ: ty się marszczysz w różnych miejscach, a małżonek wciąż zębem czasu nietknięty… To jakaś koszmarna pomyłka. Do tego Eric jest agresywny, zaborczy i często wyłazi nocą w miasto. Zdecydowanie odradzam.
Fox Mulder – „Z Archiwum X”/Hank Moody – „Californication”
Być może zestawianie tych dwóch postaci nie jest najlepszym pomysłem, ale ponieważ obu panów łączy David Duchovny, nie umiem ich tu rozdzielić. Zwłaszcza, że obaj mają swoje wady. Mulder i Moody są niewątpliwie piekielnie inteligentni – choć każdy na swój sposób – ale życie z nimi także może być piekłem. Od Hanka niechybnie czuć zapach siarki – jego podejście do kobiet i do życia mogłoby wykończyć każdy związek. Trudno dziwić się Karen, że nie była szczególnie usatysfakcjonowana swoim życiowym wyborem.
Moody ma swoje priorytety, które stawia przez dłuższy czas na pierwszym miejscu – tak samo czyni Mulder, który z polowania na Obcych uczynił swój życiowy cel. Mulder musi być również dość kłopotliwy w sypialni – te nieoczekiwane oślepiające światła i nocne porwania mogą kobietę wytrącić z równowagi. Z drugiej strony – zachipowany mąż to pewnie niegłupi pomysł.
Chandler Bing – „Przyjaciele”
„Nie umiem dawać rad, ale czy mogę zainteresować cię sarkastycznym komentarzem?” – to zdanie niegdyś przekonało mnie ostatecznie, że Chandler powinien znaleźć się na szczycie mojej listy chłopaków marzeń. Na szczęście później dorosłam i przyznam, że jego brak dojrzałości nieco mnie ostudził. Jednak czasem zastanawiam się, czy tak jednoznacznie pozytywny człowiek, o tak wielkim sercu i tak niesamowicie pełny zrozumienia może sobie być niedojrzały do końca świata – w końcu nie zawsze liczy się bycie dorosłym. Chandler daje bezwarunkową miłość, wsparcie i można naprawdę iść z nim na koniec świata, choć na pewno przyda się zapakowanie do torebki stoperów i kilku piersiówek z whisky.
Wielbicielki Chandlera przyznają, że w tym uroczym facecie doceniają przede wszystkim wierność, uczciwość i to, że przede wszystkim na zawsze byłby prawdziwym przyjacielem. Ja nawet pozwoliłabym mu palić. Niech ma.
Luke Danes – „Kochane kłopoty”
Człowiek, któremu winno się stawiać pomniki oraz umieszczać jego twarz na plakatach edukacyjnych. Mężczyzna, który wytrzymał tyle czasu z duetem panienek Gilmore zasługuje na wszystko, co najlepsze – choć sam ideałem zdecydowanie nie jest. Jednak w przypadku Luke’a można przymknąć oczy na wszystko – tak jak i on w końcu wszystko przepracuje, wybaczy i zapomni.
Luke to troskliwy i opiekuńczy facet, który zawsze stanie na wysokości zadania. Naprawdę żałuję, że nie trafił na jakąś fajną dziewczynę. Może ktoś kiedyś zrobi realistyczny remake? Nowy sezon zdecydowanie nie pomógł…
Derek Shepherd – „Chirurdzy”
„Najlepszy mąż na świecie!”, „nie wyobrażam sobie lepszego partnera!”, „wymarzony mąż i ojciec!”, „oddałabym wszystko, by codziennie rano patrzeć w te oczy!” – oto wybrane opinie wielbicielek romantycznego chirurga. Ostatniej z pań doradziłabym po prostu adopcję starego spaniela – to dokładnie te same oczy.
No dobrze, ale poważnie – Derek faktycznie jest mężem, którego każda z nas mogłaby sobie wymarzyć. Pomimo trudnych początków, udaje mu się okiełznać nieco neurotyczną Mer i nawet przez chwilę sprawić, że naprawdę zaczynamy ją lubić. Na szczęście zanim zaczniemy zastanawiać się nad sobą, Meredith wraca do bycia jedną z najbardziej irytujących bohaterek serialowych, a Derek staje na rzęsach, żeby z nią wytrzymać i tracimy do niego całą wcześniejszą sympatię. My – wielbicielki psów większych od spanieli.
Nie jestem w stanie powiedzieć, czemu z całej galerii fantastycznych facetów w „Chirurgach” popularność zdobył akurat ten smętny nudziarz grany przez Patricka Dempseya (Dziewczyny, serio nie wolicie Avery’ego?!). Trzeba jednak uczciwie przyznać, że Derek ma i zalety – przez jakiś czas nie widać go na ekranie, a potem umiera. To pewna ulga.
Paul Spector – „Upadek”/ Hannibal Lecter – “Hannibal”
Ten pierwszy wybór można usprawiedliwić chyba tylko tym, że psychopatę mordującego kobiety – znaczy przepraszam, wymarzonego małżonka setek internautek – gra porażająco seksowny Jamie Dornan. Innych zalet Paula Spectora nie widzę – no chyba, że tak desperacko chcesz mieć wolne noce, że wszystko ci jedno, czym po cichu zajmuje się twój facet.
Rozumiem też, że superfajnie jest, jak facet gotuje i zna się na winach. Zdecydowanie wolałabym jednak, żeby mój mąż nie gotował sąsiadów, wspólnych znajomych lub ulubionej nauczycielki dziecka. Poświęcę nawet te pasjonujące rozmowy o kulturze – niech sobie mecz ogląda. Krew koszmarnie trudno się spiera.
Serio, dziewczyny? SERIO?
Sherlock Holmes – “Sherlock”
Powyższe pytanie powinno się znaleźć również w tym akapicie, bowiem naprawdę zaczynam myśleć, że kobiety przy ocenie potencjalnych partnerów nie kierują się intelektem, a zupełnie czymś innym. Benedict Cumberbatch jest wyjątkowo apetycznym kąskiem, ale nie mylmy twarzy z bohaterem. Nie od dziś wiadomo, że Sherlock to naćpany bufon, może i o nieprzeciętnej inteligencji, ale i wyjątkowym braku umiejętności funkcjonowania w jakimkolwiek normalnym towarzystwie. Żeby go sobą prawdziwie zainteresować, trzeba by było skończyć w foliowym worku. Mało interesująca perspektywa. Z podobnych względów nie poświęcę tu całego akapitu na podsumowanie romantycznego ideału, kryjącego się w ciele doktora Gregory’ego House’a. Można lubić niegrzecznych chłopców, ale wypada się trzymać z dala od socjopatów.
Heathcliff Huxtable – „Bill Cosby Show”
Nie ukrywam, że przy postaci sympatycznego ginekologa, mądrze i z humorem wychowującego dzieci i wnuki oraz na zabój zakochanego w żonie mam taki koszmarny zgrzyt, że ciężko mi sobie z nim poradzić. Usiłuję zawsze oddzielać realną postać od serialowego bohatera, ale nie mogę przestać patrzeć na niegdysiejszy wzór męża i ojca przez pryzmat aktualnych wydarzeń. I nie ukrywam, że trochę dziwię się dziewczynom, które nadal stawiają Heathcliffa za wzór.
To tym bardziej przykre, że doktor Huxtable naprawdę powinien wysunąć się na prowadzenie w takim rankingu. Niestety, Cosby skutecznie nam go popsuł.
Polski bonus: Mateusz Żmigrodzki – „Ojciec Mateusz”
Spodziewałam się wielu bohaterów, ale jednak ksiądz z twarzą Artura Żmijewskiego przebija wszystko. Prawdopodobnie jest jakieś inteligentne wytłumaczenie faktu, że sporo polskich pochłaniaczek seriali chciałoby być żoną księdza-detektywa. Zwłaszcza w mieście, gdzie – jak cudownie podkreśla internet – co tydzień popełnia się morderstwo, ale księdzu jeszcze nikt nie ukradł roweru. Niestety – ja jeszcze do tego wyjaśnienia nie doszłam, ale chętnie dam się oświecić.