Blisko ludziFuga dysocjacyjna, czyli kiedy uciekamy daleko od siebie

Fuga dysocjacyjna, czyli kiedy uciekamy daleko od siebie

- Pewna osoba, która przez półtora roku była mobbingowana, wyszła któregoś dnia z pracy i przez kilka godzin chodziła po mieście. Ocknęła się pod mostem. Zdała sobie sprawę, że dzień się kończył, jednak nie miała pojęcia, jak się w tym miejscu znalazła ani co ją spotkało. Nie pamiętała nic z tego, co wydarzyło się w ciągu dnia – opowiada psycholożka i psychotraumatolożka Izabella Barton-Smoczyńska z Poradni Leczenia Traumy i PTSD w Centrum Terapii Dialog, która w rozmowie z WP Kobieta tłumaczy, czym jest fuga dysocjacyjna.

Fuga dysocjacyjna pozwala nam uciec od trudnych emocji
Fuga dysocjacyjna pozwala nam uciec od trudnych emocji
Źródło zdjęć: © Getty Images | Jana Mänz

06.12.2021 18:29

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Katarzyna Trębacka, WP Kobieta: No właśnie: czym jest fuga?

Izabella Barton-Smoczyńska: To forma ucieczki z własnego życia, ciała, z własnej historii. Jest próbą powiedzenia: to nie ja, to nie mi przydarzyło się coś strasznego. Fudze często towarzyszy nagłe i niewytłumaczalne opuszczenie mieszkania lub pracy, a osoba doświadczająca tego typu dysocjacji nie pamięta przeszłości, jakby uciekała od siebie tu i teraz.

Czyli fuga jest reakcją na sytuację skrajnie stresującą, zagrażającą?

Tak, jest konsekwencją bardzo trudnego doświadczenia. Gdy prowadzę wykłady z traumy, żeby lepiej wytłumaczyć, czym jest fuga, pokazuję słuchaczom zdjęcie człowieka-morsa, który siedzi w zimnej wodzie i się uśmiecha. Dlaczego? Bo wszystko ma pod kontrolą, suchy ręcznik i ciepłe ubranie czekają na niego na brzegu, pod ręką jest termos z gorącą herbatą, zegar odlicza czas przebywania w wodzie. Tej osobie jest tak dobrze, że robi sobie zdjęcia, zamieszcza je na Facebooku i liczy polubienia.

Ale wyobraźmy sobie, że ta sama osoba znalazłaby się w tej lodowatej wodzie niespodziewanie, bez jakikolwiek kontroli nad tym, co się dzieje, bo ktoś lub coś bez jej woli i zgody ją tam wrzucił, bo załamał się pod nią lód. Wtedy nie będzie chciała chwalić się tym w serwisach społecznościowych. Nie będzie umiała złapać oddechu, będzie przeżywała negatywne uczucia i myśli, a zamiast przyjemności poczuje się poważnie zagrożona. To doświadczenie nie wzmocni jej odporności psychicznej ani fizycznej, nie spowoduje też, że będzie o sobie myślała lepiej, jakby to się stało w przypadku morsowania. I wtedy może zdarzyć się jej fuga, która jest jedną z reakcji na znalezienie się w skrajnie trudnej sytuacji. Polega na zaprzeczeniu, na powiedzeniu: to nie ja wpadłam do tej wody, to nie mi się przytrafiło. I na ucieczce od tego, co się dzieje tu i teraz.

W jakich konkretnie sytuacjach może przydarzyć się fuga?

Znana jest historia kobiety, która urodziła przedwcześnie dziecko z rozszczepieniem wargi. Cztery dni po porodzie znaleziono ją w szlafroku w parku, była roztrzęsiona, płakała, mówiła, że jej dziecko zmarło. Okazało się, że kobieta wyszła ze szpitala z noworodkiem, którego położyła na przyszpitalnym parkingu. Dziecku nic się nie stało, a kobieta trafiła na oddział psychiatryczny. Jak wynikało z wywiadu, jej matka raz poroniła, a kolejne dziecko w tej rodzinie umarło zaraz po porodzie. W domu na ten temat się nie rozmawiało. Dodatkowo ta kobieta sama miała doświadczenie utraty ciąży, a ta, której rozwiązanie właśnie nastąpiło, była zagrożona. W efekcie doszło do wcześniejszego porodu, a maluch urodził się z rozszczepioną wargą. Jego mama, widząc dzieci karmione sondą, żądała od pracowników szpitala, żeby jej dziecko karmiono w ten sam sposób, bo bała się, że inaczej ono umrze.

Lekarze nie godzili się na takie rozwiązanie, bo dziecko karmienia sondą nie wymagało. Jednak strach o jego życie, kolejne doświadczenie choroby, wywołało u tej kobiety fugę. Nie pamięta, jak trafiła do parku, nie pamiętała, że zostawiła dziecko na parkingu. Gdyby nie szlafrok, pewnie nikt by się nie zorientował, że potrzebuje pomocy.

Ale przecież na skrajnie trudne doświadczenia możemy reagować na różne sposoby?

Tak, fuga jest jedną ze strategii, zresztą bardzo rzadką. Z założenia ma charakter adaptacyjny i być może w tym jednym momencie taka jest, bo eliminuje doświadczanie negatywnych uczuć, myśli, zdarzeń. Fuga powoduje, że te złe rzeczy się nie dzieją. Pozwala uciec. Jednak nie służy rozwojowi. Powoduje, że osoba nią dotknięta pęka, rozdziela się na dwie części: na jedną, która jest w lodowatej wodzie, czyli tę, która doświadcza skrajnie trudnej sytuacji, która musi to pamiętać, przeżywać i sobie z tym radzić oraz drugą część, która mówi: to wszystko mnie nie spotkało. Ucieczka to w tym momencie jedyny sposób na poradzenie sobie ze skrajnie trudną sytuacją.

Dlaczego fuga w konsekwencji szkodzi?

Ponieważ powoduje, że coś pęka w osobowości dotkniętej nią osoby. Żeby człowiek dobrze funkcjonował, musi być zintegrowany. Fuga tymczasem jest informacją: jesteś niezintegrowany, bo będąc jednocześnie w zimnej wodzie i nie będąc w niej, jesteś pęknięty, rozdzielony na dwie części. To zaburzenie uniemożliwia bycie jedną osobą, prowadzi do dezintegracji.

Jak ta dezintegracja przebiega?

Proszę sobie wyobrazić, że siedzę w biurze, pracuję nad bardzo ważnym dokumentem, ale nie wzięłam z domu zasilacza. Nagle odcina mi prąd – serce mi staje, bo boję się, że cała praca poszła do kosza. Jednak zdobywam zasilacz, podłączam i uruchamiam komputer, klikam w funkcję "odzyskiwanie plików", dzięki której możliwe jest uzyskanie dostępu do kopii. To dla mnie bardzo ważne, bo plik, nad którym pracowałam, nie zapisał mi się w głównym folderze, na twardym dysku, tylko w pamięci roboczej. Wszystkie nasze wspomnienia, które powstają, gdy doświadczamy traumy, zapisują się właśnie w pamięci roboczej.

Tymczasem właściwym miejscem do zapisywania doświadczeń jest dysk, czyli pamięć długoterminowa. A te, żeby trafić we właściwe miejsce, muszą być zsynchronizowane przez cztery ważne obszary mózgu: hipokamp działa jak kamera, czyli nagrywa rzeczywistość, rejestruje fakty. W różnych częściach układu limbicznego są uczucia, które im towarzyszą. Jeszcze w innym miejscu są odczucia z ciała, czyli to, czy napinam mięśnie, czy jestem zrelaksowana, czy moje serce bije miarowo, a w jeszcze w kolejnym myśli i uczucia związane z tym, co obecnie przeżywam.

Te cztery puzzle muszą być zintegrowane, żebym miała wspomnienie, które mnie uczy, o którym wiem, że nawet jeśli jest nieprzyjemne i rzadko je będę przywoływać, to mam pewność, że ono przydarzyło się właśnie mnie i mogę się podzielić jakąś myślą z tym związaną. Wspomnienie jest wtedy częścią mnie, buduje moją tożsamość. Jeśli jednak na skutek traumatycznego doświadczenia odetnie mi prąd, to, co mnie spotyka, zapisuje się w pamięci roboczej, nie na twardym dysku. Wtedy ta opowieść nie jest zintegrowana. W mózgu osobno funkcjonują obrazy, które mnie napadają, osobno uczucia, które nagle we mnie ożywają, osobno odczuwam coś w ciele, a osobno mam myśli na ten temat. Nie umiem ani pamiętać, ani zapomnieć. Takie doświadczenia wyzwalają fugę.

Czyli pojedyncze zdarzenia, pozornie nic nieznaczące mogą wywołać te niezintegrowane obrazy?

Tak. Za każdym razem, gdy znajdę się w sytuacji podobnej do przeżytej przeze mnie traumy, np. ktoś na ulicy przejedzie obok mnie takim samym samochodem, jaki uderzył we mnie w czasie wypadku lub poczuję w siłowni silny zapach męskiego potu, który czułam wtedy, gdy ktoś mnie gwałcił, mój mózg kojarzy te fakty z przeszłością. Dochodzi wtedy do zalewu różnych wspomnień związanych z traumatycznym przeżyciem. Ale one nie są zapisem całkowitym tego, co się stało, tylko kopią roboczą. To są obrazy, emocje, myśli niezsynchronizowane, niezintegrowane, bo jeszcze nie udało mi się tego zapisać na twardym dysku.

Czy każde traumatyczne doświadczenie zapisuje się w wersji roboczej jako niezintegrowane?

Początkowo tak. Potrzebujemy około miesiąca, żeby je zintegrować. Nasz mózg zazwyczaj potrafi te kawałki poskładać, ułożyć z nich historię. Jeśli to wszystko łączy się w całość, to nie będzie mnie znienacka atakować. Jeśli jednak elementów tej historii nie zintegruję, to wcześniej czy później fragmenty wspomnienia mnie napadną. Na przykład w taki sposób, że ucieknę z krzykiem z siłowni, a po paru godzinach znajduję się w parku, w sportowym stroju, bez świadomości, jak tu trafiłam. Później, w czasie analizy można odtworzyć, że sygnałem do ucieczki był zapach potu, który czułam w czasie gwałtu. Ale gdy uciekałam, nie byłam tego świadoma, bo ten zapach nie jest zapisany na twardym dysku.

Rozumiem, że krytycznym momentem, w którym mózg działa nieprawidłowo jest ten, w którym człowiek nie jest w stanie zintegrować traumatycznego doświadczenia?

Tak, jeśli mózg nie dokona integracji doświadczenia, to pamięć będzie wykorzystywała każdą sytuację, żeby zamknąć zapis i wszystkie jego części trafiły na twardy dysk. Za każdym razem, gdy coś w rzeczywistości zewnętrznej wywoła tamto traumatyczne zdarzenie, to będę odczuwać napływ jakichś wspomnień. I one spowodują, że zachowam się zgodnie z zapisem z przeszłości, a nie z tym, co się dzieje tu i teraz. Czyli zamiast zareagować na zapach potu w siłowni, reaguję na gwałt. Jednak nie robię tego świadomie, nie jest to moja decyzja.

A co powoduje, że do tego ważnego procesu integracji w mózgu nie dochodzi, że traumatyczne zdarzenie, zamiast być zapisanym w pamięci długotrwałej, trafia we fragmentach do wersji roboczej? Co powoduje odcięcie prądu?

Wiele czynników. Wyobraźmy sobie, że osoba, która wpada do lodowatej wody, ma plecak. A w nim znajdują się inne, wcześniejsze traumatyczne przeżycia, które stanowią obciążenie, np. sytuacje z dzieciństwa, gdy ta osoba znalazła się w zagrożeniu. Do tego dochodzą późniejsze trudne doświadczenia. Jeśli jest ich wiele, to każde wpadnięcie do lodowatej wody może spowodować rozpadnięcie się tej osoby na dwie części. Mózg, który zapisał zbyt wiele kopii roboczych, czyli traumatycznych przeżyć, nie może sobie z nim poradzić. Nie jest w stanie ani zapomnieć, ani zapamiętać. To sytuacja bardzo wyczerpująca, odbierająca energię, osłabiająca zdolności adaptacyjne. I to jest moment, w którym może pojawić się fuga.

A jak długo ten stan może trwać?

W swojej pracy spotkałam się z fugami trwającymi zazwyczaj parę godzin, choć są też takie, które zajmują miesiące. Niezależnie od długości trwania, fuga ma swoje konsekwencje. Gdy osoba, która ucieka przed traumatycznym wspomnieniem w zupełnie inny świat, wraca do siebie, do swojego pokiereszowanego kawałka, występują u niej niezwykle silne nieprzyjemne emocje: strach, złość, smutek, gniew, wstyd, poczucie winy.

Czy osoby, które zostały dotknięte fugą, pamiętają ją?

Nie. Fuga wiąże się z całkowitą amnezją. Widoczne są dopiero jej następstwa, o których wspomniałam przed chwilą. Jednak osoba, której dotykają, nie ma świadomości, co jest ich przyczyną.

Jak wygląda powrót ze stanu fugi?

To powrót do rzeczywistości. Znam przypadek osoby, która była mobbingowana przez półtora roku i w pewnym momencie wyszła z pracy i przez kilka godzin chodziła po mieście. Ocknęła się przestraszona pod mostem. Nie miała pojęcia, jak się tam znalazła ani co ją spotkało.

Jak rozumiem, doświadczyła fugi? Co było jej przyczyną?

Rodzaj mechanizmu obronnego, który powodował, że nie umiała identyfikować własnych emocji. W jej rodzinie nie rozmawiało się o kłopotliwych sprawach, raczej trzeba było zaciskać zęby, iść do przodu i pokonywać trudności z uśmiechem: "Nie smucimy się, porażek nie ma". Z tego powodu ta osoba nie umiała przeżywać trudnych, przykrych emocji. Nie umiała wyrazić i nazwać swojej złości, którą czuła na skutek mobbingu. Nie wytrzymała i niejako uciekła od siebie. W efekcie ocknęła się pod mostem, odzyskała kontakt z rzeczywistością, ale towarzyszył temu ogromny lęk, ponieważ nie wiedziała, co się z nią stało. A skoro nie wiedziała, od razu pojawiła się myśl, że nie ma kontroli nad własnym życiem. Ten lęk może implikować kolejne zaburzenia dysocjacyjne, stany depresyjne, próby samobójcze.

Jak takim pacjentom pomóc?

Jeśli doszło do fugi, to znaczy, że czas nie leczy ran i szansa na to, że traumatyczne doświadczenie zostanie zintegrowane i zapisane na twardym dysku, jest równa zeru. Niezbędny jest tu proces terapeutyczny, z użyciem technik terapii traumy. Leczenie może być wspierane farmakoterapią. Jednak jest to trudny, długotrwały oraz wymagający proces.

Izabela Barton-Smoczyńska - absolwentka wydziału psychologii na Uniwersytecie Jagiellońskim, psychotraumatolożka, terapeutaka EMDR w procesie certyfikacji. Specjalizuje się w leczeniu traumy, w pomocy w radzeniu sobie z kryzysami życiowymi i sytuacjami trudnymi (choroby, stresy, kryzysy, konflikty) i interwencji kryzysowej w terapii par.

Komentarze (86)