Trwa ładowanie...
d2iqrnb
Garnki i tace zamienili na szpachle i młotki. Właściciel restauracji z pracownikami zostali budowlańcami

Garnki i tace zamienili na szpachle i młotki. Właściciel restauracji z pracownikami zostali budowlańcami

Bartosz Antonik na co dzień jest współwłaścicielem restauracji "Komu Komu" w Warszawie. Lokal, który przejął wraz z przyjaciółmi w styczniu 2020 roku szybko trzeba było zamknąć. Wszystko ze względu na pandemię koronawirusa. Z każdym miesiącem jego sytuacja finansowa była coraz gorsza. Żeby przetrwać trzecią falę i mieć za co żyć, musiał zakasać rękawy i poszukać innego zajęcia. Po chwili namysłu wpadł na pomysł, by zostać "złotą rączką". Do pracy przy remontach namówił swoich pracowników: barmanów, kelnerów i kucharzy, którzy garnki i tace zamienili na szpachle i młotki. - Szczerze mówiąc spodobało nam się to na tyle, że ciężko będzie wrócić do tej normalności - przyznaje Bartosz Antonik. - Od pół roku zrobiliśmy duży progres. Na początku nie robiłem rzeczy bardziej skompilowanych, tylko zaczynałem od najprostszej hydrauliki: jeździłem i przysłowiowo przepychałem ludziom toalety - dodaje z uśmiechem. Dziś młodzi budowlańcy robią już remonty generalne. Mają sporo zleceń i mnóstwo dobrych opinii na swoim koncie. Mimo że większości rzeczy musieli się nauczyć od podstaw, to jednak ciężka praca się opłaciła. - Jeśli chodzi o zarobki, to jest to kolosalna różnica - mówi Dawid Nowak, szef baru, który obecnie również pracuje przy remontach. O nowym zajęciu i zarobkach w materiale Klaudiusza Michalca.

- Bartek, co to jest za miejsce? Rozwiń

Transkrypcja:

- Bartek, co to jest za miejsce? - To jest restauracja "Komu Komu", którą prowadzę właściwie od stycznia 2020. Przejęliśmy ją miesiąc przed pierwszym lockdownem. Sytuacja teraz dopiero robi się naprawdę dramatyczna. W momencie, w którym przychód zaczął być w ogóle mniejszy niż koszty , no to stwierdziłem, że już tu siedzieć nie mogę. Wpadłem na pomysł, żeby zostać "złotą rączką". Jestem nią do dzisiaj. Udało się wciągnąć ludzi z baru, z kuchni też do tej pracy. Dawid pełnił u nas funkcję szefa baru. Jest już od paru miesięcy w tych remontach z nami. - Dawid, ciężko. było zmienić bar na wykończeniówkę? - Oczywiście, że tak. Za barem zazwyczaj pracuje się w jednym miejscu. Wiadomo, co trzeba zrobić: i z rana, i pod wieczór dosłownie wszystko jest zaplanowane z góry. A jednak w tych remontach to trzeba mieć jakby cały czas oczy z tyłu głowy. - Słuchajcie, wiem, że dzisiaj macie remont że do wykonania. To co? Może pojedźmy i sprawdzimy, jak wam tam idzie? jasne - Jasne. - No dobra, to lecimy. - Garnki zamieniliście na szpachle. Jak się z tym czujecie? - Właściwie całkiem nieźle. Szczerze mówiąc: spodobało nam się to na tyle, że ciężko będzie wrócić do tej normalności. Te ostatnie pół roku to faktycznie bardzo duży progres. Od stawiania zwykłych ścianek, które na początku były wyzwaniem. Teraz się wchodzi i się po prostu to robi. - W czym się specjalizujesz? - Szczerze powiedziawszy to ciężko powiedzieć w czym się specjalizuję. Od kontaktów, po hydraulikę, po ścianki, wykończenia - wszystko. - Na początku, jak zaczynałem, to nie robiłem rzeczy bardziej skomplikowanych, tylko zaczynałem od zwykłej hydrauliki, czyli jeździłem i przysłowiowo przepychałem toalety. W dalszym ciągu bardzo lubię te drobne prace, bo są fajne, szybkie. Poznaje się sporo ludzi. Zapraszam też tych ludzi do restauracji. Oni są w ogóle w szoku. Pytają, jak to w ogóle właściciel restauracji, ale to właśnie bardzo wszystko było pozytywne. Takie, jakby dodawało mi to takiego poczucia, że kurczę... było ciężko, ale zacisnąłem zęby i zacząłem to robić. Pamiętam ten pierwszy lockdown. Właściwie wtedy nie zrobiłem nic, Mmyślałem sobie: "nie, no fajnie. Zrobię sobie chwilę wakacji, bo przecież człowiek żyje cały czas w takim ten itd. Natomiast synu teraz już raz że nie było mnie na to stać, bo przez pierwszy locdown wszystkie oszczędności poszły. A dwa, że zbliżała się zima, która dla restauracji naszej zawsze jest gorszym okresem. Nie miałem wyjścia zupełnie. Była taka aplikacja. Nagle zobaczyłem, że tych zleceń tam jest dziennie po 200-300. I że można cały czas w ogóle robić. Nagle się okazało, że od soboty zacząłem robić pierwsze zlecenia. Po prostu jak czegoś potrzebowałem to pojechałem do sklepu, oglądałem na YouTubie, czytałem gdzieś w internecie I mówię: "Dobra potrzebuję tego, jadę kupić i jadę zrobić". Niektóre rzeczy zajmowały mi po prostu trzy-cztery godziny za pierwszym razem, ale już potem wiedziałem, że po prostu to jest 45 minut tak naprawdę, jak wiesz co robić, nie sprawdzasz cały czas, nie czytasz, że wiesz gdzie można popełnić błędy, to idzie szybciej. - Co kto teraz z Wami, Dawid, pracuje? - Chwilowo to uważam że z restauracji "Komu Komu" to aktualnie my współpracujemy chyba najdłużej, najczęściej ze sobą. Jest jeszcze Paweł - nasz dobry znajomy, który też był na kuchni. - Był bardzo dobrym kucharzem, pracował w Danii w bardzo dobrej restauracji i wrócił do Polski. Ale mówi: "Nie, zostanę sobie tutaj przez jakiś czas, nauczę się jak najwięcej i kiedyś wrócę do restauracji, ale muszę mieć w życiu plan B". - Dawid, da się wyżyć z tego? - Jak najbardzej. Teraz to jest w ogóle kolosalna różnica. To jest nawet dwa-trzy razy lepiej. A dwa, że jest w ogóle ta robota, więc jakby to jest piękne. - Zostaniecie w tej branży czy wracacie do gastro? -Ja kocham gastronomię i po prostu w niej zawsze będę. Natomiast w tej branży też zostanę. jeżeli - Jeżeli chodzi o otwarcie gastro itd. to ja osobiście też bym wrócił. Gastronomia jest zupełnie Inną branżą i to są inne możliwości rozwoju kariery niż budowlanka. - Superdecyzja, bo super doświadczenie i nowe doświadczenie przede wszystkim. Nie pamiętam już kiedy od czasów szkoły zdobyłem tyle wiedzy.
d2iqrnb
d2iqrnb