Gdy jest dobrze, odchodzę - dlaczego niektórzy unikają zdrowych relacji?
Agata nie ma szczęścia w miłości. Jej pierwszy facet pił, drugi był wobec niej agresywny. Pobił ją kilka razy, miała pęknięte żebro i złamany palec u ręki, ale -jak sama mówi - najgorsza była przemoc słowna.
17.04.2012 15:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Agata nie ma szczęścia w miłości. Jej pierwszy facet pił, drugi był wobec niej agresywny. Pobił ją kilka razy, miała pęknięte żebro i złamany palec u ręki, ale -jak sama mówi - najgorsza była przemoc słowna. Później poznała fajnego mężczyznę, ale zostawiła go po kilku miesiącach dla takiego, który okazał się chorobliwie zazdrosny i sprawdzał ją na każdym kroku. Nie pozwalał nigdzie wychodzić, ani z nikim się spotykać. Dlaczego niektórzy wybierają wyłącznie toksycznych partnerów, a gdy poznają kogoś, z kim jest dobrze, najzwyczajniej w świecie odchodzą?
- Ale zazdroszczę ci tego stanu zakochania. Ciesz się tym, dopóki jest tak fajnie, bo wiesz, że to nie będzie trwać wiecznie – powtarza od miesięcy moja znajoma, Agata. W końcu nie wytrzymałam i zapytałam ją, czemu zawsze od razu zakłada, że coś się nie uda. Najpierw podała mi kilka przykładów z życia, a potem przyznała, że to z powodu ciężkiego dzieciństwa. Wychowywała się w domu, w którym mama piła. Nie robiła tego codziennie, czasami całe miesiące była trzeźwa i kochana. Zabierała Agatę i jej brata do ZOO, do kina, na spacery, by kolejnego dnia zaskoczyć ich złością spowodowaną alkoholem.
- Nawet nie masz pojęcia jak trudno mi dziś komuś zaufać. Wybieram samych niewłaściwych facetów: jeden pił, drugi miał problem z agresją, ale wtedy przynajmniej wiem, czego się spodziewać. Kiedy ktoś jest dobry, tylko czekam na to, że zaraz stanie się coś złego i sama szukam dziury w całym, żeby się zabezpieczyć przed przykrą niespodzianką. Odbieram to jako ciszę przed burzą – mówi Agata. I faktycznie, okazuję się, że takie doświadczenia z dzieciństwa, jakie miała, mogą być jedną z przyczyn, dla których trudno jest jej zbudować zdrową, szczęśliwą relację.
Syndrom DDA
- Takie zachowanie jest typowe dla ludzi z syndromem DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików) czy syndromem DDD (Dorosłe Dzieci z rodzin dysfunkcyjnych) – wyjaśnia psycholog kliniczny Arkadiusz Bilejczyk. - Jak jest źle, to jest źle. Natomiast jak jest dobrze, to znaczy, że nie ma się z czego cieszyć, bo zaraz będzie tylko gorzej. Jak ojciec jest trzeźwy, to zaraz się upiję. Jeśli już się upił, to jest źle, ale z drugiej strony już najgorsze za nami, bo zaraz się położy i pójdzie spać, więc damy radę. Gorzej jak jest dobrze, bo wtedy zawsze możemy się spodziewać, że wrócimy do domu, a tam będzie czekał na nas pijany ojciec i kolejna awantura.
- To oczywiście tylko przykład, ponieważ pojęcie DDA to bardzo pojemny worek i sam w sobie nie może być postrzegany jako rozpoznanie kliniczne, skrywa się pod nim zbyt wiele różnych symptomów. Ale to dobry przykład na to, że ludzie, którzy wyrośli w takich domach, często mogą się bać dobrego, zdrowego związku, bo będą go postrzegać jak ciszę przed burzą: jeżeli jest dobrze, to zaraz będzie źle. Często te osoby, po to, aby nie mieć poczucia, że nie kontrolują tego, co się dzieje, same psują ten dobry czas. Po prostu nie chcą się narażać na przykrą niespodziankę, nie chcą być pozbawieni kontroli – wyjaśnia Arkadiusz Bilejczyk.
I właśnie ta potrzeba poczucia kontroli nad sytuacją może być przyczyną wielu problemów w związku. W końcu DDA czy DDD to ludzie zmuszani przez życie do tego, by opiekować się ojcem czy matką, pilnować, by nikt z zewnątrz nie dowiedział się o problemie, żeby w lodówce było jedzenie, a młodszy brat został zaprowadzony do przedszkola.
Różne zaburzenia
Jednak nie tylko ludzie z syndromem DDA czy DDD rezygnują ze zdrowych relacji z partnerem i wchodzą wyłącznie w toksyczne związki. Są jeszcze różnego rodzaju inne zaburzenia, które sprawiają, że na własne życzenie burzymy to, co dobre.
- Jednym z częstych powodów takiego zachowania jest borderline. Osoby, które cierpią na to zaburzenie, muszą czuć, że żyją, więc chcą przeżywać ekstremalne emocje. Czy to będzie coś pozytywnego, czy negatywnego, nie ma większego znaczenia. Wszystko jedno, czy to będzie euforia, uniesienie, radość, czy złość, strach i dół. Chodzi o to, by było bardzo intensywnie. Tutaj działa zasada: muszę czuć, że żyję.
Inny zaburzeniem może być anoreksja czy bulimia. Na te choroby zazwyczaj cierpią osoby o niskiej samoocenie. Wybierają partnerów, którzy w jakiś sposób są patologiczni, ponieważ żyją w przekonaniu, że tylko na taki związek je stać.
- Tutaj działa zasada: no tak, skoro on mi mówi, że jestem brzydka i gruba, to znaczy, że jest szczery. Wolę się spotykać z kimś takim, niż z osobą, która udaje, że jej się podobam i kłamie mówiąc, że mam piękne ciało – wyjaśnia psycholog.
Życiowe doświadczenia
Na to, kim dziś jesteśmy, wpływa wiele czynników. Jak widać, wiele zależy od tego, w jakich warunkach dorastaliśmy, czy mieliśmy rodziców, którzy nie narażali nas na różnego rodzaju przykre niespodzianki jak choroba alkoholowa, kłótnie czy rozwód. Jednak oprócz tego, jak zostaliśmy wychowani, liczy się także to, jakie doświadczenia życiowe mieliśmy w późniejszym życiu. W końcu nie jest łatwo zaufać komuś nowemu, gdy poprzedni partner nas zdradził czy okłamał.
- Kiedy mamy na swoim koncie różne doświadczenia życiowe: jedne milsze, drugie mniej, to też wyrabiamy sobie zdanie na temat funkcjonowania w związku – mówi Arkadiusz Bilejczyk. – Przykre doświadczenia mogą sprawić, że trudniej będzie nam komuś zaufać albo wręcz nabierzemy przekonania, że tak to powinni wyglądać, skoro przytrafiło mi się to raz, drugi i trzeci – dodaje.
Jak widać, powodów, dla których wybieramy toksycznych partnerów, może być wiele. Kiedy widzisz, że po raz kolejny wchodzisz w wyniszczający układ, a odtrącasz kogoś, kto jest dla ciebie dobry i mógłby naprawdę cię uszczęśliwić, zastanów się, co może być przyczyną. Jeszcze nie jest za późno na to, by przekonać się, że życie we dwoje może być naprawdę genialne.
(asz/sr)