Iza ukryła w domu dyktafon. Nie sądziła, że nagra własną śmierć
Gdy Piotr Sz. mordował żonę nie miał pojęcia, że pod szafką jest ukryty sprzęt, który wszystko rejestruje. Strażnik miejski zabił Izabelę i ich dziecko, które przez kilka miesięcy kobieta nosiła pod sercem. Mężczyzna ze szczegółami opowiedział, co się wydarzyło 17 października 2019 roku.
20.01.2021 14:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Piotr i Izabela byli małżeństwem od 2010 roku. Do 2018 relacje miedzy nami układały się bardzo dobrze. Przez te wszystkie lata starali się o dziecko, jednak gdy w końcu się to udało, on kochał już inną kobietę.
Ta historia mrozi krew w żyłach
Kiedy Izabela dowiedziała się o romansie, mąż miał zacząć się nad nią pastwić. Kobieta chciała założyć niebieską kartę i najpewniej dlatego pod meblami w pokoju umieściła dyktafon. Nie sądziła, że przygotowany przez nią sprzęt nagra jej ostatnie chwile życia.
17 października 2019 r. doszło do tragedii. Piotr zabił żonę, a ciało zawinął w folię i wywiózł do lasu. Przed sądem zeznał, że poszedł jeszcze na mecz, a gdy wrócił, wyniósł zwłoki Izy do samochodu. Ciało w samej koszulce wyrzucił w lesie w okolicach Siewierza.
– Wyciągnąłem żonę z bagażnika. Wróciłem do auta, przebrałem się i pojechałem do domu – zeznawał Piotr Sz. przed Sądem Okręgowym w Bielsku-Białej.
Morderca zgłosił zaginięcie żony
Dzień później zgłosił jej zaginięcie. Twierdził, że nie wróciła od lekarza. 19 października zwłoki znalazł grzybiarz. Dopiero podczas przeszukiwania ich wspólnego mieszkana okazało się, że w jednym z pokojów dyktafon nagrał ostatnie chwile życia Izy.
Piotr Sz. przyznał się do morderstwa. Grozi mu dożywocie.